NASZ WYWIAD. Święczkowski o energetyce i działaniu Moskwy: "strategiczny plan, mający doprowadzić do przejęcia firm w Europie Środkowo-Wschodniej, aby uzależnić te państwa"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. www.kprm.gov.pl
fot. www.kprm.gov.pl

W tym tygodniu ABW opublikowała roczny raport, z którego płynie wniosek, iż Polska jest stałym obiektem zainteresowania obcych służb wywiadu. W dokumencie można przeczytać m. in., że jednym z sektorów, który najbardziej ciekawi obce służby jest energetyka. Jak te informacje mają się do ostatnich głośnych afer: budowy drugiej nitki gazociągu "Jamał" i przejęcia polskich "Azotów" - pytamy byłego szefa ABW - Bogdana Święczkowskiego.

CZYTAJ WIĘCEJ: Polska w stałym kręgu zainteresowań obcych służb wywiadowczych - roczny raport ABW

wPolityce.pl: Jak, według pana, można rozumieć stwierdzenia zawarte w raporcie ABW, w kontekście ostatnich wydarzeń polskiej sceny politycznej - Jamału II i przejęcia Azotów?

Bogdan Święczkowski: To jest nic nowego, od wielu lat notuje się zainteresowanie obcych służb specjalnych Polską. W szczególności jest to wschodnia agentura - głównie służby rosyjskie, ale aktywny jest także wywiad ukraiński czy białoruski. Od dłuższego czasu ta aktywność skupia się w dużym stopniu na sektorze energetycznym - poczynając od dostaw lub wydobyciu surowców, poprzez linie przesyłowe aż po strategiczne magazyny. Dziwię się, że ABW nie wskazuje własnych osiągnięć - np. nie ujawnia faktów zatrzymania obcych kadrowych oficerów wywiadów, agentury, czy "nielegałów".

Sukcesy dotyczące skazania rosyjskich szpiegów w ciągu ostatnich kilku lat dotyczą spraw, które były prowadzone i rozpoczęte przez rząd Prawa i Sprawiedliwości. Natomiast aktualnie nie słyszymy o żadnych aktywnych działaniach polskich służb specjalnych. W oczywisty sposób należy kojarzyć obie sprawy - tzw. drugiej nitki i kwestii związanych z polskim rynkiem chemicznym. W tych działaniach muszą uczestniczyć przedstawiciele obcych służb. Mówi się, że zakładami azotowymi były zainteresowane prywatne spółki rosyjskie - biorąc pod uwagę obecny system w Rosji, niemożliwym jest prowadzenie działalności bez wiedzy i zgody SWR-u [rosyjskiego wywiadu - red.] i GRU [wywiad wojskowy - red.]. Szkoda, że nie realizowana jest na bieżąco tarcza kontrwywiadowcza, którą my w czasach rządów prawicy stworzyliśmy. Były odpowiednie szkolenia i odpowiednie jednostki w służbach specjalnych, które na bieżąco zajmowały się śledzeniem aktywności obcej agentury w najbardziej wrażliwych sektorach polskiej gospodarki.

 

Co Rosja, czy inne kraje zza wschodniej granicy mogą zyskać działając na szkodę polskiego bezpieczeństwa energetycznego?

To są połączone cele: kwestia uzależnienia energetycznego, połączonego z uzależnieniem ekonomicznym - a to w konsekwencji może prowadzić do zależności politycznej. Przejmowanie przedsiębiorstw związanych z energetyką, może być szerszym planem, mającym doprowadzić do przejęcia tych najlepszych wisienek w torcie. Często działalność spółek związanych z państwami zza wschodniej granicy wiąże się z przejmowaniem firm z sektora energetycznego przez spółki faktyczne lub podstawione, zarejestrowane w rajach podatkowych. Po jakimś czasie okazuje się, że dany rynek jest przejęty przez firmy kojarzone bardzo mocno z rosyjskim kapitałem, należące do prominentnych polityków, czy służb związanych z nimi. To prowadzi do faktycznego uzależnienia politycznego - jeżeli linie przesyłowe zostałyby przejęte przez Rosję czy zaniechano by budowy nowych elektrowni, no to skąd będziemy brać tanią energię? Nie z Niemiec czy krajów UE, tylko z Rosji czy krajów wschodnich, gdzie nie ratyfikowano protokołu z Kioto i nie przejmują się tam żadnymi ograniczeniami emisji gazów cieplarnianych. W moim przekonaniu to jest bardzo szeroki, strategiczny plan, mający doprowadzić do przejęcia wielu firm w Europie Środkowo-Wschodniej, aby uzależnić te państwa od Rosji. Przy okazji jest to doskonałe pole do zarabiania pieniędzy. To działa na zasadzie mechanizmu samonapędzającego się - Rosja nie musi marnować olbrzymich sum pieniędzy na uzależnienie polityczne innych państw, ale inwestuje i potem te sumy jej się wielokrotnie zwracają. Prócz Polski i Polaków - zadowoleni są wszyscy.

 

Wspomniał pan, że nie widać działań obronnych przeciw działaniom obcych służb wywiadowczych. Czy obecnie, na tym etapie, jest możliwość wprowadzenia jakichś zmian, które zaczęłyby chronić polskie bezpieczeństwo, m. in. energetyczne?

To są decyzje stricte polityczne. Polskie służby specjalne - nawet tak ułomne jakie mamy aktualnie - mają w szerokim stopniu rozpoznane zagrożenia obcej agentury. Jeżeli byłaby decyzja polityczna, np. o wydaleniu osób z personelu dyplomatycznego podejrzewanych o szpiegostwo, to na pewno takie osoby bylibyśmy w stanie wytypować i wskazać do deportacji. Jednak to zależy w dużej mierze od rządzących. Zarówno prezydent Komorowski jak i Donald Tusk - zainteresowani w kreowaniu bardzo dobrych relacji ze stroną rosyjską - nie pozwolą sobie na takie działania. To rodzi przekonanie, że polskie służby specjalne są słabe i nie mają możliwości skutecznych, realnych działań.

Niestety ostatnie wyroki dotyczące rosyjskich szpiegów, wydane przez polskie sądy, też nie były zbyt surowe. Powoduje to przekonanie o bezkarności w obcych służbach, szczególnie tych rosyjskich - a to są służby bezwzględne, posługujące się wszelkimi metodami - od metod finezyjnych, poprzez szantaż, aż do, zapewne, metod ostatecznych. Ich przekonanie o własnej bezkarności zwiększa skalę ich działań. Martwi fakt, że najpewniej, polskie służby nie prowadzą skomplikowanych operacji kontrwywiadowczych, w ten sposób aby przejmować i ujawniać oficerów nielegalnych - nie są to osoby z ambasad czy konsulatów. Zagrożenie związane z ich działalnością jest najpoważniejsze, tym bardziej że, niewątpliwie, jak wskazuje historia, werbują przedstawicieli polskiej klasy politycznej czy polskiego biznesu.

Rozmawiała Magdalena Czarnecka

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych