Tylko w tygodniku "Sieci" ekskluzywny reportaż z planu zdjęciowego filmu o Smoleńsku. Przeczytaj o kulisach tego przedsięwzięcia

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

18 kwietnia 2013 r. Czwartek, samo południe. Byłe lotnisko wojskowe w Białej Podlaskiej. „Będzie ujęcie! Kamera! Łącz! Poszła! Akcja!”

– te sakramentalne słowa formuły, która w każdym polskim filmie rozpoczyna ujęcie, w tym przypadku
oznaczała również początek zdjęć do filmu fabularnego o katastrofie smoleńskiej, pod roboczym tytułem „Smoleńsk”.

Lotnisko w Białej Podlaskiej odgrywa rosyjski Siewiernyj.

Do pierwszych scen trzeba było postawić budę, ponieważ dawna wojskowa wieża kontrolna w Białej Podlaskiej niczym nie przypomina tej smoleńskiej. Błyszczy aluminiową konstrukcją, nowoczesną, jak na lata 80., i z daleka prezentuje się okazale. W środku trochę gorzej. Wyprute kable ze zdemontowanych urządzeń wyglądają jak po wtargnięciu szabrowników.

Jeszcze dekadę temu lotnisko służyło wojsku, Szkole Lotniczej w Dęblinie. Przybywali tu młodzi adepci awiacji, by ćwiczyć na swoich szkolnych odrzutowcach, „Iskrach” beczki, pętle i inne figury zaawansowanego pilotażu. Obecnie, jak większość dużych wojskowych lotnisk, Biała Podlaska jest nieczynna. Tylko w miesiącach letnich teren wykorzystuje miejscowy aeroklub. Otwartej bramy pilnuje cieć w mundurze ochroniarza, a przyjezdnych szczekaniem wita stary wiejski kundel.

Dookoła cisza i spokój. Jak po lądowaniu Jaka 40 trzy lata temu w Smoleńsku. Porucznik w stanie spoczynku Artur Wosztyl, który wylądował na Siewiernym 1,5 godziny przed nieszczęsnym prezydenckim tupolewem,
jest głównym konsultantem sceny rozpoczynającej film. Porównuje wygląd okolicy ze Smoleńskiem. Wyciąga mały kompas.

Na północy nie było lasu, tylko otwarta przestrzeń

– mówi. I kontynuuje:

Tu droga lądowania ustawiona jest na kursie 243 stopnie, tam była 259, czyli 2,6. Słońce świeciło jak dziś. Po naszym lądowaniu było trochę więcej oparów. Widoczność sięgała 1500–2000 m. Gęsta mgła zaczęła się pojawiać tuż przed przylotem tupolewa i 3 min po katastrofie zaczęła opadać. Potem znowu wyjrzało kwietniowe słońce.

Stoi w gronie aktorów, którzy zadają mu pytania. Głównie o emocje. W odgrywanej scenie mają obserwować drugie podejście Iła 76, który tuż nad pasem startowym dodał ostro ciągu i wzbił się w powietrze, przecząc
jednej z teorii, jakoby tak wielki samolot potrzebował dużo czasu na przejście z opadania do wznoszenia.

Dopiero po nieudanej próbie lądowania Iła 76 nadleciał tupolew z Polski. Kiedy załoga por. Wosztyla usłyszała huk, pobiegła do „wieży budy”, by zapytać rosyjskich kontrolerów, co się stało.

Wszyscy słyszeliśmy trzy huki

– wspomina Wosztyl.

Tak zeznaliśmy w prokuraturze, ale może to było echo

- dodaje.

Więcej, cały obszerny reportaż Andrzeja Rafała Potockiego z planu zdjęciowego oraz ekskluzywną rozmowę z odtwórczynią roli śp. Marii Kaczyńskiej panią Ewą Dałkowską polecamy w dostępnym do niedzieli w punktach sprzedaży tygodniku "Sieci".

gim

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych