Skoro nowa "Trybuna" sięga po tak radykalny język sprzeciwu wobec III RP i Tuska, to znak, że zmiana w Polsce jest naprawdę blisko!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl, PAP
Fot. wPolityce.pl, PAP

Każdy kto zna szefa odnowionej "Trybuny" Roberta Walenciaka z wystąpień telewizyjnych będzie jego dziełem zaskoczony. Walenciak był bowiem dotychczas uosobieniem sojuszu postkomunistyczno-platformerskiego. Zawsze skrytykował prawicę, zawsze stanął w obronie Donalda Tuska i PO. Niczym nie wyróżniał się z chóru chwalców obecnego systemu. Aż tu nagle stanął na czele reaktywowanej eseldowskiej "Trybuny". Pierwszy numer rozdawano bezpłatnie na manifestacji 1-majowej. Nasz reporter wziął jeden egzemplarz.

Galeria: Znów komunistyczne symbole na pierwszomajowym pochodzie lewicy. Usunięte! ZOBACZ NASZĄ GALERIĘ, zdjęcie: 7 z 12

Jakie wnioski z lektury? Zaskakujące.

Po pierwsze nowa "Trybuna" to gazeta radykalnie antytuskowa. Czy Walenciak zmienił poglądy czy uznał, że taktycznie opłacalne jest dziś stanięcie po stronie opozycyjnej? Trudno ocenić, wolta jest faktem.

Już pierwsza strona, poza rytualnym nawiązaniem do pochodu 1-maja, to uderzenie w PO. Tytuł głosi, że III RP z bliska to życie na śmieciówkach. Prawda, że zaskakujące? Przez ostatnie lata dla Walenciaka i jego kolegów III RP to była kraina mlekiem i miodem płynąca, krytykowana tylko przez oszołomów.

No dobrze, może tę nagłą woltę, nagły skok pesymizmu wytłumaczy nam sam Walenciak? Może odniesie się do tego w ilu rządach wspierających rozrastanie się krainy śmieciówek prym wiodła lewica? Wstępniak naczelnego ogłasza - "Wracamy!".

To zbiór klasycznej propagandy antyopozycyjnej pomieszany z sygnalizowanym już na pierwszej stronie kursem antyrządowym.

Polska jest podzielona między sektę smoleńską a wyznawców Zielonej Wyspy. Te podziały głęboko wniknęły w media, które stały się maszynkami do agitowania. Ten stan niszczy demokrację, i szkodzi Polskę. Niszczy demokrację, bo co to za demokracja, kiedy przynajmniej jedna czwarta społeczeństwa, wyborców lewicy, jest de facto zakneblowana. Ich poglądy są zwalczane, ośmieszane, a najczęściej - pomijane.

Zastanawiające skąd wziął Walenciak ową "jedną czwartą"? No i dlaczego przez wszystkie lata III RP nie przeszkadzała mu sytuacja gdy ludzie o wrażliwości konserwatywnej, katolickiej, byli wypychani skąd się dało? Gdy właśnie "Trybuna" szczuła na każdy przejaw niezależności medialnej? Gdy atakowała każdego kto stawiał III RP poważne pytania? No, ale teraz lewica w biedzie, więc punkt widzenia się zmienił. I pojawia się krytyka Tuska:

Obóz związany z Platformą Obywatelską reprezentuje establishment, tych, którym jest dobrze. Jego działania sprowadzają się do obrony status quo.

Generalnie wniosek z lektury tego sygnalnego numeru jest optymistyczny - w Polsce naprawdę idzie zmiana, ludzie naprawdę są wściekli. Skoro pieszczoch systemu, chwalca III RP i jej elit Robert Walenciak ubiera się w szatki rewolucjonisty, skoro lewica postkomunistyczna próbuje przejąć język radykalnej krytyki obecnego systemu, to przełom naprawdę musi być za rogiem.

Oczywiście, trzeba mieć nadzieję, że środowiska postkomunistyczne, autorzy większości patologii III RP, ludzie przez lata szydzący z troski o przemysł, o narodowość kapitału, banków, firm i ziemi, aktywnie biorący udział w uwłaszczeniu na majątku narodowym, nie zdołają zagospodarować społecznego niezadowolenia z tej III RP i gniewu na infantylno-korupcyjne elity. To byłby rechot historii.

W całej gazecie jedna rzecz jeszcze zaskakuje - o homoseksualistach i wszelkich dziwactwach nie ma ani słowa. I to jest akurat plus. Może wiedzą, że ludzie mają dość tych tematów zastępczych? Że dziś widać jak na dłoni iż homoseksualistom nie chodzi o dziś o żadne równouprawnienie ale przywileje i wszystko zmierza ku deprawowaniu dzieci i młodzieży?

Minusem jest natomiast wyjątkowo słaba szata graficzna, skład, łamanie, dobór zdjęć. Aż niepojęte, że w świecie gdy na domowym komputerze można złożyć piękną książkę, gdy każdy aparat robi niezłe zdjęcia, można wydawać coś takiego...

Zresztą, zobaczcie państwo sami:

A tu jeszcze prawdziwy smaczek.

W pochodzie nie idzie się po to, żeby iść - mówi były sekretarz Komitetu Warszawskiego PZPR Bogdan Michalski. A więc po co, pytamy zaciekawieni?

Pochody mają sens wtedy, gdy się chce coś wykrzyczeć - równie dobrze radość, jak gniew.

Prawda, że głębokie?

 

gim

 

 

 

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych