Ateny - Bruksela - Berlin: Trójkąt Bermudzki. Antyniemieckie nastroje i nienawiść do Brukseli narastają

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

W sobotnie popołudnie wchodzimy do tawerny w Atenach. Garnitury, krawaty, rozmowa po angielsku, ale z międzynarodowym słownictwem: "Unia Europejska", "Trojka" (MFW, EBC i UE). Niechętne spojrzenia miejscowych, atmosfera gęstnieje, widzimy nieprzychylne gesty. "Kogo żeście tu przyprowadzili?" – pytają Ateńczycy naszych greckich partnerów. Ci dopiero tłumaczą, że nie jesteśmy eurobiurokratami z Brukseli ani Niemcami i wcale nie chcemy narzucać komukolwiek, choćby Grekom swoich reguł gry, nie licząc się ze zdaniem  tych, którym są one na siłę wciskane. Wtedy atmosfera normalnieje.

Płachta na Greka

Ta scenka pokazuje, jak bardzo Bruksela i Berlin ze swoim paternalizmem przejadły się Grekom. Skądinąd liczby są nieubłagane. Po przyparciu Hellady do ściany i zmuszeniu ich do zaakceptowania tzw. Memorandum czyli planu drastycznych cięć gospodarczych, liczba bezrobotnych wzrosła o...1,5 miliona! Bankructwo ogłosiło aż 110 tysięcy greckich firm, a PKB tego państwa osiągnęło najgorszy wynik w historii: prawie minus 7% (dane z 2011). W tym czasie nastąpił spadek produkcji przemysłowej o 28%. Nie wchodzę, ile w tej zapaści gospodarczej było winy samych Greków – bo oczywiście nie jest to biało-czarny film. Ale właśnie ponieważ nie jest to obraz tylko dwukolorowy, trzeba podkreślić, że unijna polityka cięć i – w efekcie – prawie całkowitego zamordowania wzrostu gospodarczego i rozwoju pogrążyła Ateny nie mniej niż sam kryzys. Stąd taka reakcja ulicy ateńskiej, w tym też klasy średniej na Unię Europejską jako taką. Zresztą nawet greckie dziecko wie, że owa "pomoc" z Brukseli poszła nie na tworzenie miejsc pracy w Salonikach czy stolicy, ale na rzucenie koła ratunkowego dla banków. Przeważnie zresztą zagranicznych. Aż 80% procent transz finansowych z Międzynarodowego Funduszu Walutowego czy UE zainkasowały instytucje finansowe. W tym szereg niemieckich (choć też francuskich) banków.Do tego Grecy wpadli w spiralę zadłużenia zagranicznego: brali z zewnątrz środki na pokrycie wcześniejszych długów, spłacali zagraniczne banki, a w nowych bankach i instytucjach finansowych lawinowo narastały nowe długi. Jedna z fundacji ekonomicznych obliczyła, że grecki dług zewnętrzny tylko między rokiem 2010 a 2011 wzrósł z 47,8 miliardów euro do 180,5 miliarda. Perspektywa zwracania zagranicy 400% tego, co miało oddać się przed rokiem całkowicie rozwścieczyła grecką ulicę. Prawdę mówiąc: trudno się jej dziwić.

Adolf Merkel czyli Angela H.

Nienawiść (to doprawdy dobre słowo) do Brukseli, ale jeszcze w większym stopniu do Berlina, jako rzeczywistego maszynisty europejskiego pociągu o nazwie "euroland", który właśnie wtoczył się na stację "Cięcia"- to fakt. Te antyniemieckie emocje narastają. Skądinąd Unia zachowuje się, jak słoń w składzie porcelany. Pomysł, aby w celu lepszej ściągalności podatków w Grecji sprowadzić do tego kraju emerytowanych... niemieckich poborców podatkowych był potężnym dolaniem oliwy do ognia. Grecy, których słuchałem teraz podczas publicznej debaty w centrum Aten, to nie nastolatkowie z koktajlami Mołotowa, ale poważni ekonomiści, politycy, dziennikarze, choć też młodzi blogerzy. Wszyscy(!) przypominali historię niemieckiej okupacji militarnej i obecnego dyktatu ekonomicznego. Porównywanie czasów Adolfa Hitlera do czasów Angeli Merkel jest tutaj oczywistością. Stąd na ulicach Aten podczas demonstracji częste były wizerunki pani kanclerz w mundurze SS albo na jej zdjęciach  domalowywano wąsy czy grzywkę a la Hitler. Ale poza resentymentami, skądinąd uzasadnionymi, pojawiają się też argumenty i liczby. Podczas wspomnianej dyskusji zadano pytanie: skoro po II wojnie światowej anulowano 63 miliardy dolarów długów tym, którzy mordowali, to dlaczego dziś nie chce się umorzyć nam czyli tym, przez których nikt nie zginął... Są i inne obliczenia, dokonane w rewanżu za zaciśnięcia greckiego pasa przez Niemców. Chodzi o kwotę reparacji wojennych oraz odszkodowania za inwazję i okupację Grecji przez III Rzeszę Niemiecką. Kwota ta miałaby wynosić – uwaga: bez odsetek  – 160 miliardów euro. Abstrakcja? Niekoniecznie. Może przecież być to argument w renegocjacjach zagranicznego długu Aten. Przypomnę, że na polecenie śp. prof. Lecha Kaczyńskiego, wtedy jeszcze prezydenta Warszawy, specjalny zespół pod przewodnictwem prof. Wojciecha Fałkowskiego oszacował straty, jakie polska stolica poniosła podczas okupacji niemieckiej w latach 1939-1945, łącznie ze zburzeniem Warszawy podczas Powstania i już po jego zakończeniu.

Grecja nie jest dużym krajem, ale nastrojów tamtego społeczeństwa nie radziłbym lekceważyć. Zarówno, gdy chodzi o eurosceptycyzm, jak i narastającą niechęć do Niemiec, łącznie z przypominaniem okupacji sprzed 70 lat. Rzecz w tym, że ten sprzeciw wobec i Brukseli i Berlina przestał być w Europie grecką specjalnością. Jest coraz powszechniejszy.

*Tekst ukazał się również w dzisiejszej „Gazecie Polskiej Codziennie”.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych