Jan Tomasz Gross zaproszony przez IPN: "W Zagładzie Żydów Polskie Państwo Podziemne to tak za bardzo nie przeszkadzało"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
prof. Jan Gross (z lewej) i prof. Paweł Śpiewak, dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego. Fot. PAP/Jacek Turczyk
prof. Jan Gross (z lewej) i prof. Paweł Śpiewak, dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego. Fot. PAP/Jacek Turczyk

Jan Tomasz Gross wciąż w formie. Podczas panelu dyskusyjnego kończącego konferencję naukową z okazji 70. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim, wyraził pogląd, że polskie państwo podziemne było biernym obserwatorem Zagłady Żydów, które "nie przeszkadzało" Niemcom.

Konferencję "Być świadkiem Zagłady" zakończył panel dyskusyjny pt. "Co zostało z hilbergowskiej triady ‘Sprawcy-ofiary-świadkowie’?" (Raul Hilberg to zmarły w 2007 r. amerykański badacz Holokaustu niemieckiego pochodzenia i autor słynnej książki z 1992 r. "Sprawcy, Ofiary, Świadkowie. Zagłada Żydów, 1933-1945" - przyp. red.), na której wystąpił autor książek "Sąsiedzi", "Strach" i "Złote żniwa" – Jan Tomasz Gross, zwolennik tezy o polskim współudziale w zagładzie Żydów.

Jego zaproszenie do Centrum Edukacyjnego im. Janusza Kurtyki, który potępiał twórczość Grossa, skrytykowała w rozmowie z portalem wPolityce.pl wdowa po zmarłym w katastrofie smoleńskiej Januszu Kurtyce - pani Zuzanna.

Jako pierwszy wystąpił prof. Grzegorz Berendt, szef Biura Edukacji Oddziału Gdańskiego IPN, specjalista m.in. w dziedzinie dziejów Żydów w Polsce powojennej. Powiedział on, że przyglądając się trzeciemu elementowi z hilberowskiej triady – świadkom Zagłady - nie można podejść do niego inaczej niż tylko przez pryzmat tego, kiedy żyli i jakie to były czasy.

Często gdy odwołujemy się do większej lub mniejszej liczby świadectw, opowiadając mniej lub bardziej szczegółowo, co spotkało ofiary, osoby które pomagały lub czego dopuścili się sprawcy i współwinni Zagłady, włączamy w to określenie typu „społeczeństwo”. Nie ukrywam, że dla mnie te szczególne przypadki, które opisujemy, w żadnym wypadku nie mogą stanowić egzemplifikacji zachowań społeczeństwa, ponieważ nie wiemy, jakiej części społeczności pod okupacją dotyczą te czy inne zachowania; te pozytywne, które afirmujemy, jak np. pomoc, czy te z przeciwnego bieguna, które dotyczą podłe, szubrawe, czy wręcz przestępcze i zbrodnicze

- wyjaśniał prof. Berendt.

Po nim głos zabrał prof. Jan Tomasz Gross, który wyjaśniał, że według niego termin użyty przez Hilberga – „bystanders” – przetłumaczony na polski jako "świadkowie", jest zbyt ogólny i nie zawiera wyjaśnienia, że wśród świadków Holokaustu mogli być ci, którzy pomagali przetrwać Żydom oraz ci, którzy zachowali bierną postawę.

Przemoc w obrębie tradycji judeo-chrześcijańskiej obliguje ludzi, którzy są świadkami tejże przemocy, do zaangażowania, a konkretnie do tego, aby się jej przeciwstawić. Co oczywiście nie oznacza, że wszyscy reagują zgodnie z tą normą. Tym niemniej każdy człowiek widzący przemoc podlega takiemu zobowiązaniu i po to, aby się nie angażować, musi podjąć stosowną decyzję. Tak więc bycie niezaangażowanym podczas Zagłady jest postawą, z której trzeba się tłumaczyć, odpowiadając na pytanie, choćby we własnym sumieniu – dlaczego tak zrobiłeś? Nicnierobienie w obliczu Zagłady, też jest działaniem.

Jak więc według Grossa powinien nazywać się trzeci człon w triadzie Hilberga? Na podstawie lektury brytyjskiej historyk Mary Fulbrook uznał on, że to „ułatwiacze” i „beneficjenci”, czyli ci, którzy bierną postawą nie przeszkadzali Niemcom w ich rozprawie z Żydami i ci, którzy czerpali z tego korzyści materialne.

Jako trzeci udział w dyskusji wziął prof. Paweł Machcewicz, dyrektor powstającego Muzeum Drugiej Wojny Światowej.

Jego zdaniem triada Hilberga nie straciła na aktualności. Podkreślił, że granice pomiędzy sprawcami, ofiarami i świadkami mogą być nieostre i można było przechodzić z jednej grupy do innej.

Np. mordercy Żydów z Jedwabnego pochodzili z rodzin represjonowanych przez Sowietów, a potem angażowali się w konspirację antyniemiecką i z tego powodu byli represjonowani przez Niemców.

Prof. Machcewicz dodał, że jeśli uznamy, że „świadkowie” to „ułatwiacze” i „beneficjenci” i że oni opisują najszerszą grupę Polaków, to umkną uwadze miliony ludzi, którzy nie ułatwiali w przeprowadzania Holokaustu i nie korzystali z niego.

Prof. Berendt odniósł się do słów prof. Grossa, który w swojej wypowiedzi dywagował na temat słowa „bystanders”.

W warunkach okupacji niemieckiej 30 milionów osób, poza kilkuset tysiącami nie przyjęło postawy „nicnierobienia”. 30 milionów nie-Żydów walczyło o przetrwanie – materialne i fizyczne. Z tego około 3 miliony „Aryjczyków” (takiego podziału dokonali Niemcy – na Żydów i ludność aryjską – przyp. red.) zginęło, a liczba zamordowanych na Kresach wschodnich nie jest znana. Sytuacja Polski tym różni się od Vichy, od Danii, Bułgarii, Rumunii, czy nawet obszaru okupowanej Ukrainy, gdzie mamy do czynienia z instytucjami współpracującymi z okupantem niemieckim, że oficjalne stanowisko agend państwa polskiego – w podziemiu i na uchodźstwie - wobec niemieckiej polityki względem Żydów jest jednoznaczne. Nie ma tu miejsca na akceptację niemieckich poczynań.

- tłumaczył prof. Berendt.

Później przyszedł czas na dyskusję z publicznością i na zadawanie przez nią pytań. Jeden z gości powiedział, że Polskie Państwo Podziemne można nazwać wszystkimi możliwymi pojęciami, ale nie „ułatwiaczami” – w sensie tych osób i instytucji, które ułatwiały Niemcom dokonanie Holokaustu.

Na to prof. Gross, już pod koniec panelu, odpowiedział:

Jeśli chodzi o Polskie Państwo Podziemne, to ta sprawa jest bardziej skomplikowana. Jak pan powiedział, że wszystkimi ich można nazwać terminami, tylko nie terminem "ułatwiacze", to ja bym powiedział, że drugim terminem, jakim nie można ich nazwać, to – „przeszkadzacze”. W Zagładzie państwo podziemne to tak za bardzo nie przeszkadzało. Szczerze mówiąc, ono się tym nie interesowało.

Teza Jana Tomasza Grossa z pewnością zostanie podchwycona przez naszych zachodnich sąsiadów, którzy niedawno nakręcili film "Nasze matki, nasi ojcowie" z antypolskimi wątkami, właśnie w kontekście zachowania się żołnierzy podziemia wobec Żydów.

CZYTAJ WIĘCEJ: Ruszy kolejna lawina antypolonizmu. Prawa do dystrybucji niemieckiego serialu "Nasze matki, nasi ojcowie" kupili właśnie Amerykanie

Jan Karski, Witold Pilecki i wielu innych słynnych żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego działających na rzecz ratowania swoich żydowskich współobywateli przewracają się w grobach...

Sławomir Sieradzki

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych