Zbliża się szybkimi krokami zsyłka do Europejskiego Parlamentu. Ci, którzy zostaną tam wysłani za karę (między innymi expartyjni liderzy), przejść muszą rozmaite testy. Najważniejszy – językowy. Chodzi oczywiście o to, by znajomość np. angielskiego była jak najsłabsza, inaczej groźne mogą okazać się pogaduszki w bufecie lub na bankiecie. Po prostu, jak się plecie na luzie, łatwo się wygadać lub zdradzić państwowe tajemnice. Zresztą z tym nie będzie specjalnego kłopotu. Nasi choć intensywnie się uczą – yes, yes, yes – osiągnięcia mają mierne.
Drugi test będzie dotyczył sexu. Odpowiednie służby przygotują niespodzianki dla kandydatów. Będą im podsyłane piękne panie, by sprawdzić reakcje kandydatów. Panie będą zarówno z towarzystwa, z innych towarzystw, małolaty, a także obywatelki nieciężkich obyczajów angażowane wprost z warszawskiego pigalaka. Niektórzy panowie tak mają, że kręci je prosta bezpretensjonalna i niepruderyjna prostytutka, więc będzie to sprawdzane. I znowu nie chodzi o to, by wykluczyć amatorów sexu za pieniądze. Przeciwnie. Jeśli kandydat dokona wymiany usług za pieniądze, wszystko będzie OK. Natomiast odpadnie jeśli np. zamiast zapłacić - pobije. To jest takie zabezpieczenie przed ukrytymi pragnieniami delikwenta. Chodzi o to, by mu nawet do głowy nie przyszło, że można damę … puknąć ręką. To na zachodzie nie uchodzi. Tam naprawdę wszyscy mają równe prawa.
Trzeci test będzie kolejowy, ale chodzi znowu o pieniądze. Kandydat dostanie bardzo skomplikowany formularz. Będzie musiał rozliczyć się z fikcyjnej delegacji, fikcyjnymi biletami. W dodatku będą tam podstępnie wymyślone haczyki – np. rodzinne bilety ośmioosobowe na jeden przedział pierwszej klasy – podczas gdy wiadomo, że aż tylu pasażerów do „jedynki” się nie pakuje. Niektóre miejscowości przypisane będą do niewłaściwych państw, a Euro pojawi się na niby również w krajach, które bronią się przed nim rękami i nogami.
Test sprawdzający nr. cztery również dotyczyć będzie jazd. Tyle, że samochodowych. Tym razem będzie to sprawdzian grupowy: ilu kandydatów wlezie do jednego samochodu i jak długo da radę tak jechać. Możliwe jest jednak napisanie podania, by zostać zwolnionym z tego sprawdzianu (ot, choćby poseł Kalisz mógłby). Wymienione praktyczne badania zdolności mobilnych kandydata ma duże znaczenie dla późniejszego rozliczania delegacji: jeździmy w piątkę (a może da się i w szóstkę), a rozliczamy się każdy oddzielnie. Czysty zysk. Choć sama sprawa niezbyt. Ale to już jest wypraktykowane.
Przed przystąpieniem do testów można zasięgnąć porady u kolegów, którzy dotychczas pełnili uciążliwą służbę w UE. Im już - mam nadzieję – ta wiedza potrzebna nie będzie. (S.T.)
P.S. Ogłoszenie: dobrze płacący bank zagraniczny zatrudni wysokiego urzędnika państwowego. Bez referencji i takich tam. Czym wyższe piastował stanowisko, tym lepiej. Na życzenie będzie pracował incognito. Pobory wysyłać będziemy na dowolny adres i osobę – wskazaną dyskretnie nawet palcem. Szczegółowe rozmowy przed podpisaniem umowy prowadzić będziemy na dowolnie wybranej przez kandydata plaży nudystów. Powoływać się proszę na J–23.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/155990-milczek-znad-wisly-ilu-kandydatow-wlezie-do-jednego-samochodu-i-jak-dlugo-da-rade-tak-jechac
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.