Lody z gruszką. Treść żołądkowa ma niewiele wspólnego z treścią w polityce

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Najpierw był spektakularny akt pojednania: kanclerz Niemiec Helmut Kohl i polski premier Tadeusz Mazowiecki zmówili wspólnie modlitwę i padli sobie w ramiona w Krzyżowej. Miało to być otwarcie „nowego rozdziału” w naszych stosunkach. Polska i RFN ratyfikowały dwa traktaty: graniczny i tzw. dobrosąsiedzki. Doniosłość tych historycznych aktów trudno przecenić, jednak - jak wiadomo - diabeł tkwi w szczegółach.

Pominąwszy, że w układzie o dobrym sąsiedztwie z 1991r. niejako zaprogramowano późniejsze problemy, jak np. kwestię odszkodowań dla polskich więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych, czy asymetrię w traktowaniu polskiej mniejszości w RFN i niemieckiej w naszym kraju, ani wcześniejsza, ani późniejsza postawa Kohla nie przyczyniała się do przełamywania uprzedzeń i budowania zaufania do jego polityki. Kanclerz jeszcze w 1990r. usiłował zablokować uznanie granicy na Odrze i Nysie, do czego notabene przyznał się już po utracie władzy w 1998r. Jak wyznał, zaakceptował ją „pod naciskiem USA”. Od chwili spotkania w Krzyżowej potrzebował aż prawie sześciu lat, aby ponownie przyjechać do Polski, był natomiast częstym gościem Michaiła Gorbaczowa, a potem Borysa Jelcyna w Moskwie. To nie nasz kraj, lecz ZSRR i Rosję nazywał „najważniejszym sąsiadem Niemiec”…

Na pierwsze dysonanse w „nowym rozdziale” nie trzeba było długo czekać. Kohl nie zaprosił Lecha Wałęsy do scalonego Berlina na uroczysty wymarsz alianckich żołnierzy. Kanclerz nie chciał dostrzec, co w samych Niemczech uznano za afront, że drogę ku zjednoczeniu z NRD otworzył wyłom w bloku komunistycznym dokonany przez „Solidarność”. Dopiero po fali krytyki zdobył się na swoisty erzac: zaprosił szefa polskiego MSZ Władysława Bartoszewskiego do wygłoszenia przemówienia w bońskim Bundestagu. Nie był to jedyny afront ze strony Kohla. Na uzasadnione roszczenia odszkodowań dla byłych więźniów obozów koncentracyjnych i robotników przymusowych III Rzeszy, zareagował: „Jeśli ktoś sądzi, że otworzę kasę, to się grubo myli”. Kasę otworzył dopiero pod naciskiem Amerykanów jego następca.

Po jednej z wizyt w Bonn prezydent Aleksander Kwaśniewski chwalił się, że zjadł Kohlem świńskie żołądki - jego ulubioną potrawę, na którą kanclerz zapraszał do swej ulubionej restauracji szczególnie przez niego wyróżnianych, zagranicznych polityków. Kohl nie omieszkał jednak wyjaśnić, że przywieziono ją i podano w jego kancelarii „na życzenie polskiej delegacji”… Za urzędowania Kohla, Niemcy i Polacy nie stali się ani partnerami, ani przyjaciółmi. Mimo to, były kanclerz uchodził w naszym kraju za ucieleśnienie „dobrego Niemca”, ba, doczekał się nawet przyznania mu tytułu doktora honoris causa.

Nie inaczej było podczas kadencji lewicowego kanclerza Gerharda Schrödera. Mogłoby się wydawać, że z uwagi na rodowody polityczne prezydent Kwaśniewski i premier Miller szybko znajdą z nim wspólny język. I znów, pary prezydencka kanclerska jadały kolacje w włoskiej restauracji, pląsały na balu w Berlinie, na który de facto Schröder przybył - co sam podkreślił - „po namowie Aleksandra”, gościł na obiedzie w domu „u Leszka”, kopał z nim piłkę na murawie stadionu w Gelsenkirchen, lecz równocześnie montował antyamerykański sojusz z Paryżem i Moskwą, całkowicie zlekceważył Polskę przy dogadywaniu tzw. eurokonstytucji, że nie wspomnę o bałtyckiej rurze, porównanej wówczas przez obecnego szefa naszego MSZ Radosława Sikorskiego do paktu Ribbentropa i Mołotowa…

Były obiady, były kolacje, wspólne spacerki po gdańskim Długim Targu i rynku we Wrocławiu na użytek fotoreporterów… - słowem, był polsko-niemiecki kicz pojednania. Przez prawie dwadzieścia pięć lat mojej akredytacji parlamentarno-rządowej w Bonn i w Berlinie byłem świadkiem wielu takich spektakli. Gdy Angela Merkel zasiadła przy biurku opróżnionym przez Schrödera, relacje Berlina i Warszawy wyglądały jak dialog głuchego z niemową. Nowa kanclerz nie zostawiła suchej nitki na polityce poprzednika za jego konfrontacyjny kurs wobec USA, za próby rozsadzenia NATO od środka, karykaturalną przyjaźń z Putinem i za uprawianie polityki ponad głowami Polaków.

Bez wsparcia USA i planu Marshalla, bez mostu powietrznego zachodnich aliantów oraz gotowości do obrony Zachodnich Niemiec i Berlina Zachodniego niemiecka historia miałaby inny przebieg

nawiązywała Merkel, gdy w 2002 r., w roli szefowej opozycyjnej wówczas partii CDU odwiedziła sekretarza obrony USA Donalda Rumsfelda w Waszyngtonie.

Jeszcze w kampanii wyborczej Merkel podkreślała, że lekceważenie Polski i bałwochwalczość Schrödera wobec panów na Kremlu zaowocuje jedynie „wiernopoddaństwem” Warszawy wobec Waszyngtonu i zagrozi jedności wspólnoty. Co prawda na Helu Merkel zjadła z prezydentem Lechem Kaczyńskim słodkie lody z gruszką, lecz uprzedzenia nie zostały zamrożone. Mimo, że były konkretne efekty ich spotkania: Kaczyński obiecał, że rozważy wyrzuconą do kosza eurokonstytucję po liftingu i podpisze jubileuszową deklarację UE bez odwołania do Boga, zaś kanclerz nie uderzała w projekt amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce, odrzuciła rewindykacyjne żądania wysiedleńców, zapowiedziała przemodelowanie projektu Eriki Steinbach odnośnie do tzw. Centrum Wypędzonych oraz poparcie Warszawy w szarpaninie z rosyjskim embargiem na polskie mięso. Ku osłupieniu Putina dotrzymała słowa; na szczycie UE-Rosja rozzłoszczony przez nią prezydent wyzłośliwiał się na temat „wtrącania się Niemiec w bilateralne stosunki” jego kraju.

Bez polskiego ruchu wolnościowego inaczej wyglądałaby moja życiowa droga. Nie stałabym dziś przed panem w roli kanclerza Niemiec

- zapewniała premiera Jarosława Kaczyńskiego.  Likwidowanie zaszłości nie jest procesem, który da się zrealizować z dnia na dzień. Nadal jesteśmy tragarzami historycznych obciążeń, czego najlepszym wyrazem była wypowiedź premiera Donalda Tuska na marginesie prezentacji biografii kanclerz Niemiec:

Szanowanie prawdy historycznej i pewnej wrażliwości nie tylko niemieckiej, ale także sąsiadów jest ciągle nadzwyczajnym wyzwaniem dla Niemców także dzisiaj”. (…) Musimy niezwykle serio traktować każdą próbę zafałszowania historii.

Przykładów takich prób jest, niestety, wiele. Dość wspomnieć relatywizację winy i deprecjonowanie żołnierzy Armii Krajowej, postawionych niemal na równi z niemieckimi sprawcami wojennej hekatomby przez twórców ostatniego serialu telewizyjnego pt. „Nasze matki, nasi ojcowie”. Likwidowanie uprzedzeń i odbudowa zaufania nie jest procesem, który można zrealizować z dnia na dzień. Nie ulega jednak wątpliwości, że od czasu zakończenia wojny Polska nie miała ani w Bonn, ani w Berlinie tak przyjaźnie usposobionych polityków jak kanclerz Merkel i prezydent Joachim Gauck. Ten ostatni dał tego liczne wyrazy tak przed, jak i po wprowadzeniu się do Zamku Bellevue. Kto tego nie dostrzega, ten zakończył swe dojrzewanie polityczne na filmie „Gdzie jest generał” oraz serialu „Czterej pancerni i pies”. Inna sprawa, czy i jak premier Tuska potrafi zdyskontować tę korzystną aurę.

Same kolacje Merkel z Tuskiem nie znaczą nic, poza tym, że gra między nimi chemia. Ale treść żołądkowa ma niewiele wspólnego z treścią w polityce. Na odpowiedź czeka wiele pytań, w tym to najważniejsze nie tylko z polskiego punktu widzenia, które zawiera cytat Thomasa Manna, rozważającego już ponad pół wieku temu, „czy Europa stanie się niemiecka”, czy też „Niemcy staną się europejskie”. Przy okazji publicznej dyskusji z udziałem Tuska w Berlinie kanclerz zapewniła, co ma dość osobliwy wydźwięk:

Hegemonia jest mi całkiem obca.

Po pierwsze, to tylko słowa, a po drugie, jeśli nawet szczere, to świat nie kończy się na Merkel. Pozycja i znaczenie Polski na arenie międzynarodowej nie zależą i nie będą zależały ani od jej polskich korzeni, ani od koneksji dziadka Tuska… Szerzej o nowym rozdziale w „nowym rozdziale” polsko-niemieckich stosunków napiszę w majowym wydaniu tygodnika „Sieci”.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych