W finansach jest tak dobrze, że mamy procedurę nadmiernego deficytu. A minister Rostowski opowiada o "kuble zimnej wody" na głowy opozycji

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/ Radek Pietruszka
fot. PAP/ Radek Pietruszka

1. Wczorajsza konferencja prasowa ministra Rostowskiego dotycząca stanu naszych finansów publicznych po roku 2012, była jedną z najbardziej kuriozalnych jaką w ostatnich latach przyszło mi obserwować.

Szef resortu finansów długo mówił o swoich sukcesach w zakresie redukcji deficytu sektora finansów publicznych w ostatnich latach, by na koniec tego wywodu poinformować, że według metodologii UE, wyniósł on 3,9% PKB i w tej sytuacji, procedura nadmiernego deficytu nałożona przez KE na Polskę jeszcze w roku 2008, będzie trwała dalej.

Po tej konstatacji, minister Rostowski nawet się już nie zająknął, że jeszcze zaledwie przed paroma miesiącami zapewniał zarówno polską opinię publiczną jak i KE śląc tam kolejne dokumenty, że deficyt sektora na koniec 2012 roku, wyniesie 2,9% PKB.

2. Mimo tego, że deficyt sektora finansów publicznych po roku 2012 jest wyższy od tego zaplanowanego aż o 1% PKB, to Rostowski jak to ma już w zwyczaju opowiadał po raz kolejny o tym jak to bardzo odpowiedzialnie prowadzi sprawy finansów naszego kraju, czego wyrazem jest obniżka rentowności naszych obligacji skarbowych.

Oczywiście szef resortu finansów bez skrępowania sugeruje, że to wynik prowadzenia przez niego odpowiedzialnej polityki w zakresie finansów publicznych i puentuje, że to „kubeł zimnej wody, wylany na głowy krytykującej go opozycji”.

Ponieważ często piszę na temat polityki finansowej Rostowskiego, poczułem się oblany tą zimną wodą i ze schłodzoną w ten sposób głową z całą odpowiedzialnością oświadczam, że się cieszę z obniżenia rentowności naszych obligacji i mam nadzieję, że utrzyma się ono przez jakiś czas na tym obniżonym poziomie.

W ten sposób bowiem jest poważna szansa na to, że wystarczy 43 mld zł zaplanowane w tegorocznym budżecie na obsługę naszego długu publicznego i nie trzeba będzie zabierać na ten cel pieniędzy z innych działów.

3. Spadek rentowności naszych obligacji nie jest jednak niczym wyjątkowym, spada bowiem oprocentowanie tych papierów w odniesieniu do większości krajów pożyczających na międzynarodowym rynku, za wyjątkiem tych, które korzystają z pomocy międzynarodowej.

Banki centralne w tym szczególnie tych krajów, które mają duży wpływ na międzynarodowe finanse od dłuższego czasu, pompują do swoich gospodarek dodatkowe miliardy, a jedynym ograniczeniem jest nie wywołanie nadmiernej inflacji.

Tak zdefiniował swoje działania parę tygodni temu bank centralny Japonii. Poinformował on publicznie, że będzie on dodrukowywał jeny do momentu kiedy inflacja liczona w ujęciu rok do roku, nie przekroczy 2%.

Amerykańska Rezerwa Federalna z kolei poinformowała, że będzie udzielała bankom komercyjnym pożyczek oprocentowanych w przedziale 0-1% rocznie, których wartość miesięcznie będzie wynosiła 85 mld USD, dopóki wyraźnie nie poprawi się sytuacja na tamtejszym rynku pracy.

Także Europejski Bank Centralny nie zasypuje gruszek w popiele. Wprowadził do systemu bankowego krajów strefy euro około 1 bln euro, udzielając na taką kwotę nisko oprocentowanych pożyczek bankom komercyjnym.

Skupił także na rynku wtórnym obligacje hiszpańskie i włoskie, a wcześniej także greckie, portugalskie i irlandzkie na kwotę około 0,5 bln euro.

4. To właśnie ta polityka największych banków centralnych, ratujących gospodarki przed recesją, spowodowała, że na rynkach finansowych krążą ogromne pieniądze i szukają miejsc, gdzie można by łatwo zarobić.

Przy czym teraz inwestuje się głównie w te instrumenty finansowe, które cechuje większa pewność odzyskania zainwestowanych środków, a taki charakter mają obligacje czy bony skarbowe, choć pewność inwestycji w te papiery nadwyrężył w ostatnich latach przypadek Grecji.

Dlatego takim dużym zainteresowaniem cieszą się obligacje krajów UE spoza strefy euro, bo rentowność tych papierów pozwala naprawdę na wysokie zarobki, a i ryzyko przynajmniej takich inwestycji nie jest ciągle zbyt duże.

Tak więc polskie obligacje pozwalają na duże zyski inwestorom, są papierami płynnymi i w związku z tym od dłuższego czasu mamy ogromny napływ zagranicznego kapitału na nasz rynek papierów dłużnych.

Już 1/3 naszego długu jest zaciągnięta w walutach innych niż polski złoty, a ponad 1/2 długu, znajduje się w rękach inwestorów zagranicznych.

Przy jakimkolwiek głębszym zawirowaniu na rynkach finansowych i gwałtownej dewaluacji złotego, możemy się naprawdę przekonać ile nas będzie kosztowała ta „roztropna” polityka w zakresie finansów publicznych, prowadzona od blisko już 6 lat przez ministra Rostowskiego.

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych