W prasie konspiracyjnej nie ma artykułów świadczących o jakimkolwiek nieprzychylnym wobec Żydów stosunku Polaków. W najnowszym numerze „Na Poważnie”, który właśnie wchodzi na rynek znajduje się artykuł Michała Komudy na temat percepcji powstania w getcie przez prasę konspiracyjną. Autor podaje przykłady tekstów pisanych przez ludzi o rozmaitych poglądach politycznych – świadczące o tym, że tonem dominującym było tu współczucie, podziw, ale i bezradność. Obydwie strony wiedziały doskonale, że nie było tu możliwości pomocy zbrojnej. Nie taki był zresztą cel powstania w getcie, nie było to powstanie w rozumieniu klasycznym
- mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Jan Żaryn, redaktor naczelny miesięcznika "Na Poważnie".
wPolityce.pl: Obchodzimy dziś 70. rocznicę wybuchu powstania w getcie. Na czym polegał szczególny charakter tego czynu?
Prof. Jan Żaryn: Nie była to walka o wyzwolenie, ale zbrojny opór narodu, który był – co najmniej w perspektywie getta warszawskiego od lipca 1942 roku – likwidowany przez Niemców. Ta manifestacja oporu żydowskiego – zarówno Żydowskiej Organizacji Bojowej, jak i Żydowskiego Związku Wojskowego oraz podziemnych żydowskich partii politycznych, które działały w getcie – nie były obliczone na zwycięstwo. Był to opór wynikający z doświadczenia wielkiej akcji likwidacyjnej prowadzonej przez Niemców od lipca 1942 roku. Ta akcja nie spotkała się wtedy z oporem strony żydowskiej. Zarówno Żydzi, jak i Polacy, zostali podjętą przez Niemców akcją likwidacji getta totalnie zaskoczeni.
Powstanie w getcie było przygotowywane w porozumieniu ze stroną aryjską?
Od jesieni 1942 roku Żydzi zaczęli uciekać na stronę aryjską podejmując na większą skalę rozmowy konspiracyjne z przedstawicielami struktur polskiego państwa podziemnego. W grudniu następuje formalne ukonstytuowanie się działającej już wcześniej Rady Pomocy Żydom. W jej skład wchodzą podziemne ugrupowania polskie i żydowskie. Nawiązuje się pomiędzy nimi kontakt dotyczący wykształcenia efektywnych form komunikacji pomiędzy środowiskami żydowskimi a polskim państwem podziemnym i delegaturą rządu RP na uchodźstwie. Zaczynają się intensywne rozmowy między Armią Krajową a środowiskami bojowników żydowskich odnośnie procedur dostarczania Żydom broni. Prowadzone są także rozmowy o wstępowaniu Żydów do Armii Krajowej. Nie przynoszą one jednak efektu, ponieważ strona żydowska stawia warunek utworzenia struktur o charakterze narodowościowym, na co strona polska nie wyraża zgody.
Z jakiego powodu?
Żydzi mogą wstępować do oddziałów AK indywidualnie, natomiast nie ma zgody na tworzenie struktur stricte narodowościowych. Niewątpliwie ma to związek z utworzeniem grypy złożonej z młodych Żydów, którzy po lipcowej akcji likwidacyjnej zostali zmuszeni do tworzenia band kryjących się po lasach. Ci młodzi ludzie zdawali sobie sprawę, że za chwilę nadejdzie zima i że muszą skądś zdobyć żywność. Zaczęli oni napadać na polskie wsie i dwory wraz z oddziałami działającymi na obcych dla nich ziemiach – to znaczy z oddziałami sowieckimi. W wyniku tych wydarzeń Armia Krajowa nie postrzegała Żydów jedynie jako tych, którym trzeba jak najefektywniej pomóc, ale niestety także jako stronę stanowiącą czasami zagrożenie dla ludności cywilnej. Relacje między Armią Krajową a środowiskiem żydowskim były zatem skomplikowane.
Mimo to Armia Krajowa udziela Żydom pomocy.
Armia Krajowa oczywiście wie o planowanym powstaniu, dostarcza do getta broń. Kiedy żydowscy bojownicy przyjmują Niemców ogniem, hitlerowcy są zupełnie zaskoczeni. Spodziewali się oni takiego samego ciągu zdarzeń, jaki miał miejsce w lipcu, sierpniu i wrześniu 1942 roku. Strona żydowska natomiast pięknie walczyła o godną śmierć. Wybór był tutaj ograniczony – pomiędzy godną śmiercią i daniem świadectwa o oporze a tym, co miało miejsce wcześniej - to znaczy likwidacją narodu przez Niemców. Strona aryjska miała być tą, która przechowa pamięć o ich bohaterstwie i da o nim świadectwo. Wydaje mi się, że tę rolę jako zakonspirowana struktura państwowa spełniliśmy. Zachowały się raporty sporządzane przez działaczy Rady Pomocy Żydom dla rządu londyńskiego. Wynika z nich bardzo wyraźnie, że wśród działaczy polskich dominowała atmosfera bardzo daleko idącego współczucia i podziwu dla Żydów walczących w getcie. Część oddziałów AK wysłanych przez dowództwo Okręgu Warszawskiego AK, gen. Antoniego Chruściela „Montera” udzielała Żydom wsparcia poprzez kanały przerzutowe. Tylko dzięki Armii Krajowej część bojowników – z Markiem Edelmanem na czele - wyszła z tego rumowiska, jakim stało się warszawskie getto i przeżyła II wojnę światową.
Jak na wybuch powstania w getcie zareagowało polskie społeczeństwo?
Głębokim współczuciem, podziwem i zaskoczeniem. W prasie konspiracyjnej nie ma artykułów świadczących o jakimkolwiek nieprzychylnym wobec Żydów stosunku Polaków. W najnowszym numerze „Na Poważnie”, który właśnie wchodzi na rynek znajduje się artykuł Michała Komudy na temat percepcji powstania w getcie przez prasę konspiracyjną. Autor podaje przykłady tekstów pisanych przez ludzi o rozmaitych poglądach politycznych – świadczące o tym, że tonem dominującym było tu współczucie, podziw, ale i bezradność. Obydwie strony wiedziały doskonale, że nie było tu możliwości pomocy zbrojnej. Nie taki był zresztą cel powstania w getcie, nie było to powstanie w rozumieniu klasycznym. Nie była to walka o powstanie państwa Izrael ani o odzyskanie Polski. Żydzi mieli zupełnie inną perspektywę. Mordechaj Anielewicz i jego przyjaciele chcieli zamanifestować niezgodę na bezkarne wymordowanie ich przez Niemców.
Zachowały się świadectwa o pomocy udzielanej Żydom nie tylko poprzez struktury państwa podziemnego, ale także przez ludność cywilną.
W cele działania polskiego państwa podziemnego już od 1939 roku wpisana była pomoc Żydom. Pomoc nieinstytucjonalna, indywidualna, stała się zjawiskiem dość powszechnym od czasu rozpoczęcia się ucieczek z getta na stronę aryjską. Żydzi musieli chcieć tej pomocy. Masowe ucieczki rozpoczęły się z chwilą, kiedy Żydzi zdali sobie sprawę, że celem umieszczenia ich w niemieckich gettach jest zagłada narodu żydowskiego. Jak podają źródła, na terenie Warszawy od 1942 roku ukrywało się co najmniej 25 000 Żydów. W tę pomoc zaangażowane były zarówno struktury państwa podziemnego, jak i ludność cywilna. Nie ma żadnych informacji o tym, aby powodowało to masowe denuncjacje. Nie znaczy to, że do takich denuncjacji nie dochodziło. Były one jednak spowodowane skrajnymi warunkami, jakie zgotowała Polakom okupacja niemiecka. Przykładem totalnego zastraszania Polaków może być historia rodziny Baranków, gdzie małżeństwo wraz z dziećmi zostało aresztowane za udzielanie pomocy Żydom. Wszyscy z rodziny Baranków - poza teściową, której udało się uciec - zostali zamordowani przez Niemców. Niemcy zwołali całą wieś stawiając warunek – uciekinierka miała zostać schwytana w ciągu 24 godzin i oddana w ręce niemieckie. W przeciwnym razie wieś miała zostać spalona. Mieszkańcy wsi złapali kobietę i dostarczyli ją na posterunek żandarmerii niemieckiej. Została ona zamordowana. Zofia Kossak opowiada z kolei o swoim znajomym złapanym przez Niemca w czasie, kiedy prowadził on dziecko żydowskie chcąc je uratować. Niemiec kazał młodemu Polakowi utopić dziecko w Wiśle. Chłopak zrobił to, po czym po kilku dniach popełnił samobójstwo. Podaję tutaj przypadki szczególnie dramatyczne, ale obrazujące fakt, że po stronie aryjskiej nie panowały komfortowe warunki. Polacy nie mieli wtedy komfortu decydowania, jak się zachować – inaczej niż ich dzisiejsi krytycy, którzy z pozycji gabinetów jednym wypisują laurki, a innym serwują hańbiące interpretacje historyczne i pomówienia.
Jaka była skala pomocy udzielanej Żydom przez Polaków?
Prof. Tomasz Strzembosz podkreślał w swoich badaniach, że aby uratować jedną rodzinę żydowską, musiał istnieć cały łańcuch ludzi dobrej woli. W przedsięwzięcie ratowania jednej osoby było zaangażowanych nawet 20 – 30 osób. Skala pomocy jest trudno definiowalna, ale można szacować, że było w nią zaangażowanych około miliona Polaków. Ratowanie Żydów nie było zatem zachowaniem wyjątkowym ani niemieszczącym się w standardach. Jest to opinia niesprawiedliwa i świadcząca o nierozumieniu rzeczywistości okupacyjnej.
Nie brakuje jednak pozytywnych przykładów budowania wartościowych relacji polsko – żydowskich.
Istnieje bardzo wiele pozytywnych przykładów zrozumienia po stronie polskiej i żydowskiej, sam tego doświadczam. Droga do budowania dobrych relacji polsko – żydowskich jest jedna – ta, o której mówił ks. Prof. Waldemar Chrostowski: wszystko na gruncie prawdy. Każda, nawet bolesna prawda jest dla każdej ze stron dużo lepszym celem dialogu niż ucieczka w stereotypy czy pseudo-zobowiązania, które mogą podtrzymywać chęć lansowania nieprawdziwych tez. Musimy przezwyciężyć ludzkie słabości, które stoją na drodze do prawdy. Musimy zdać sobie także sprawę z oczywistości – że spojrzenie na doświadczenia, które stały się naszym udziałem, będzie się różniło, ponieważ nasze losy były często tak dramatyczne, że mogliśmy nieraz nie dostrzegać perspektywy tej drugiej strony. Dotyczy to zarówno Żydów jak i Polaków.
Rozmawiała Agnieszka Żurek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/155717-nasz-wywiad-prof-zaryn-zydzi-w-getcie-pieknie-walczyli-o-godna-smierc-wybor-byl-ograniczony
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.