Układ domknięty? Sprawa tzw. afery Komisji Majątkowej jest ważna, nie tylko dla karier kilku zaangażowanych w nią prokuratorów

fot. sxc.hu
fot. sxc.hu

 

Żona prokuratora Andrzeja Kwaśniewskiego, który oskarżał w procesie rzekomych malwersacji w Polmozbycie i Zakładach Mięsnych z Krakowa, orzeka w procesie Komisji Majątkowej. Czy będzie sędzią bezstronnym?

Akt oskarżenia w tzw. sprawie Komisji Majątkowej powstał w Prokuraturze Okręgowej w Gliwicach. Ta sama prokuratura umorzyła sprawę prokuratora Andrzeja Kwaśniewskiego podejrzewanego o przekroczenie uprawnień w czasie prowadzonego postępowania przygotowawczego krakowskich biznesmenów.

Bardzo szybko im poszło. Postanowienie o wszczęciu śledztwa nosi datę 7 lipca 2009 roku, a o jego zamknięciu - 24 maja 2010. Umorzenie, podpisane przez prokurator Lidię Nawrat zostało wydane w czerwcu. Na to postanowienie zostało złożone zażalenie, które w późniejszym toku postępowania zostało oddalone prawomocnie

stwierdza Paweł Rey.

Ale po kolei. Na początku 2003 r. w Polmozbycie Kraków SA i w Krakowskich Zakładach Mięsnych pojawiła się kontrola skarbowa. W marcu naczelnik Urzędu Skarbowego Kraków-Śródmieście złożył do prokuratury doniesienie o rzekomo popełnionym przestępstwie. Prok. Andrzej Kwaśniewski z Prokuratury Rejonowej Kraków-Nowa Huta w połowie maja postawił pierwsze zarzuty. Najpierw usłyszeli je członkowie zarządu Polmozbytu (aktualni i byli), członkowie rady nadzorczej oraz właściciel większościowego pakietu akcji spółki - Witold Sz.

Po kilku miesiącach zatrzymano trzy osoby związane z Polmozbytem i Krakowskimi Zakładami Mięsnymi, m.in. Lecha Jeziornego i Pawła Reya. Ich aresztowanie wzbudziło w Krakowie zaskoczenie, bo to znani opozycjoniści w epoce PRL-u, a w III RP - szanowani działacze gospodarczy i przedsiębiorcy. Mimo, że uzyskali poręczenia, m.in. Wiesława Chrzanowskiego, Aleksandra Halla, ks. Adama Bonieckiego, Tadeusza Syryjczyka, to 9 miesięcy siedzieli w areszcie. Sprawę, na której został oparty scenariusz filmu „Układ zamknięty” prowadził prokurator Andrzej Kwaśniewski, a nadzorował Wojciech Miłoszewski (brawurowo zagrany przez Janusza Gajosa). Prawdziwy Dyrektor Urzędu Skarbowego to Jerzy Jakielarz.

Ciekawostka – Lecha Jeziornego i Pawła Reya aresztowano w momencie, gdy było już jasne, że organy ścigania popełniły błędy w sprawie Romana Kluski. Nawiasem mówiąc ich sprawę nadzorował ten sam prokurator, czyli Miłoszewski.

Prokurator, który przejął śledztwo po Kwaśniewskim, nie doszukał się żadnego przestępstwa. Sprawa, właśnie z braku dowodów przestępstwa, zostaje umorzona w grudniu 2009 roku. 96-stronicowe uzasadnienie umorzenia, autorstwa prokuratora Radosława Ledwonia, jest bezlitosne dla prok. Andrzeja Kwaśniewskiego, który zaczynał sprawę. Ledwoń wskazuje m.in., że nie było dowodów na popełnienie zarzucanych obu przedsiębiorcom przestępstw. Rey i Jeziorny dostali po 10 tys. zł odszkodowania za przewlekłość śledztwa. Sprawa Polmozbytu toczy się w sądzie. Wyrok najprawdopodobniej w czerwcu.

Jeziorny przed sądem, domagając się odszkodowania i zadośćuczynienia za ten czas, podawał m.in. że przez miesiąc nie otrzymywał żadnych listów od rodziny, przez trzy miesiące prokuratura odmawiała mu zgody na widzenie z najbliższymi; wskazywał także na uszczerbek na zdrowiu. Rey, który również dziewięć miesięcy spędził w areszcie, opowiadał, że „czuł się tam jak zakładnik”, mówił o pogorszeniu stanu zdrowia i piętnie, jakie ciążyło na nim w związku z zarzutami.

To właśnie śledztwo i oskarżenie o malwersacje m.in. Pawła Reya oraz Lecha Jeziornego było dla prokuratora Kwaśniewskiego „kopem w górę”. Z małej rejonowej prokuratury trafił potem do Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. W miarę rozwoju skandalu z niesłusznym oskarżeniem biznesmenów jego kariera zahamowała, i trafił szczebel niżej – do Prokuratury Okręgowej.

 

Bielsko rządzi

Prokuratorzy Maciej Sobczak, którego nazwisko także jest wymieniane w kontekście krakowskiej „afery” oraz Wojciech Miłoszewski byli prokuratorami w Bielsku-Białej. Byli podwładnymi prokuratora Andrzeja Kózki, który jest obecnie zastępcą Prokuratora Apelacyjnego w Katowicach (nadzoruje osobiście „okręgówkę” w Gliwicach).

Kózka wcześniej był szefem Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej, czyli przełożonym zarówno prokuratora Miłoszewskiego, jak i Sobczaka. W prokuraturze w Bielsku-Białej pracował też Bogusław Słupik, były szef Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Słupik w czasie stanu wojennego tropił na Podbeskidziu opozycjonistów (pisała o tym nawet „Gazeta Wyborcza”):

W stanie wojennym Słupik jako asesor bielskiej prokuratury został członkiem zespołu powołanego m.in. do rozbicia tzw. Trzeciego Szeregu, komórki podziemnej „Solidarności” na Podbeskidziu. Jesienią 1982 r. SB zatrzymało jednak ponad 30 jego działaczy. Bielscy prokuratorzy - w tym Słupik - przedstawili im zarzuty próby obalenia ustroju oraz działalności wywrotowej w szeregach zdelegalizowanej „S”.

- Słupik osobiście mnie przesłuchiwał. Wykrzyczał mi w twarz, że jak nie pójdę na współpracę, to zrobi wszystko, żebym za kratkami spędził co najmniej kilkanaście lat - wspomina Stanisław Skwierawski, jeden z członków „Trzeciego Szeregu”. W 1990 r. Słupik przeszedł weryfikację i przeniósł się do Krakowa. W 2004 r. został szefem Prokuratury Apelacyjnej. To on stworzył zespół do walki z mafią paliwową. W styczniu 2006 r., po konflikcie w krakowskiej prokuraturze (jeden z podległych Słupikowi śledczych zarzucił nowemu szefowi Prokuratury Okręgowej, że przed laty miał wziąć łapówkę. Zarzut nie potwierdził się), odwołano go ze stanowiska. Kilka dni później został dyrektorem w ministerstwie.

Prokurator Sobczak jest równie znaną postacią wśród bielskich opozycjonistów, jak Słupik. W czasie stanu wojennego jako prokurator Prokuratury Rejonowej w Bielsku-Białej przesłuchiwał i oskarżał w wielu procesach politycznych z dekretu o stanie wojennym. Oto niektóre z nich:

Bogdan Jarguz został oskarżony w związku ze zorganizowaniem przez niego dziesięciominutowego strajku w zakładach „Polsport” w Bielsku-Białej. Za powyższe, wyrokiem sądu Wojewódzkiego w Bielsku-Białej został skazany na 1 rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata. Od tego wyroku rewizję złożyła Prokuratura Rejonowa w Bielsku-Białej, domagając się zasądzenia wyższej kary więzienia bez zawieszenia. Sąd Najwyższy utrzymał w mocy karę pozbawienia wolności w zawieszeniu orzeczoną przez Sąd Wojewódzki i dodatkowo nałożył na oskarżonego karę grzywny.

Sprawa karna przeciwko Markowi Rennerowi zatrzymanemu przez funkcjonariuszy MO podczas wykonywania fotografii tablic rejestracyjnych aut milicyjnych. W wyniku przeszukania w jego mieszkaniu wykryto, że jest on członkiem NSZZ Solidarność, posiada wiele zdjęć o tematyce solidarnościowej. Ponadto odnaleziono samodzielnie zbudowany przez oskarżonego „radiowy odbiornik nadawczy” bez odpowiednich zezwoleń. Wyrok: 1 rok i 2 miesiące pozbawienia wolności, w zawieszeniu na 3 lata. Dodatkowo grzywna: 45000 złotych, 12000 zł opłat sądowych oraz koszty postępowania.

Julian Pichur został oskarżony o wywołanie i kierowanie strajkiem w Bielskiej Fabryce Armatur „Bafta”. Powodem strajku był sprzeciw wobec stanu wojennego i internowaniu działaczy Zarządu Regionalnego NSZZ „Solidarność- Podbeskidzie”. Skazany na 3 lata pozbawienia wolności i 2 lata pozbawienia praw publicznych. Dodatkowo nakazano pokrycie 4200 zł opłat sądowych i 1800 zł kosztów postępowania.

Sprawa przeciwko Andrzejowi Paluchowi, Jerzemu Zazięble, Edwardowi Janikowi, Eugeniuszowi Kołoczkowi podejrzanym o zorganizowanie i uczestnictwo w „pochodzie protestacyjnym” na terenie Bielska-Białej 31 sierpnia 1982 r.. W czasie manifestacji wznoszono hasła „antypaństwowe”, używano transparentów „solidarnościowych”, wstrzymano ruch kołowy. Janik i Paluch zostali skazani na 3 lata więzienia, Kołoczek – na 3 miesiące, a Zaziębło – uniewinniony.

 

Prestiżowa sprawa Komisji

Sprawa Komisji Majątkowej toczy się od kilku lat. Na ławie oskarżonych zasiada dziewięć osób, w tym były pełnomocnik instytucji kościelnych Marek P. oraz siedmiu byłych członków Komisji. Według prokuratury Skarb Państwa stracił 33 mln zł w wyniku nieprawidłowości w działaniu Komisji.

Głównym oskarżonym jest Marek P. - były funkcjonariusz SB (jako „nielegał” wywiadu przez kilkanaście lat działał w Austrii i Niemczech ), który był pełnomocnikiem instytucji kościelnych w sprawach toczących się przed. Zgodnie z ustaleniami śledztwa miał też wyszukiwać rzeczoznawców wydających fałszywe opinie na temat wartości ziemi, której zwrotu domagał się Kościół, korumpować członka komisji i działać na szkodę swoich kościelnych klientów.

Inni oskarżeni to siedmiu byłych członków Komisji, z których jednemu prokuratura zarzuca przyjęcie od Marka P. korzyści majątkowych, a pozostałym wyrządzenie szkody w mieniu Skarbu Państwa o wartości ponad 33 mln zł i poświadczenie nieprawdy w dokumentach. O to ostatnie przestępstwo została także oskarżona była protokolantka komisji. Okarżeni nie przyznali się do winy.

Pospekulujmy. Afera Komisji Majątkowej w większości jest robiona „na siłę”. Wątpliwości miało nawet CBA, które w specjalnym opracowaniu w 2010 roku pisało: „Komisje regulacyjne mają specyficzny status. Nie są organem administracji państwowej, samorządowej ani innym organem do załatwiania spraw z dziedziny administracji. Niepaństwowy charakter komisji powoduje, że jej członkowie nie są funkcjonariuszami publicznymi w rozumieniu przepisów kodeksu karnego. Wyłącza to możliwość ścigania ich za przestępstwa urzędnicze, takie jak przekroczenie uprawnień, niedopełnienie obowiązków lub działanie na szkodę określonych podmiotów”.

Może się zatem okazać, że na ławie oskarżonych w krakowskim sądzie, będzie siedział samotnie Marek P, ale też z bezprzedmiotowym zarzutem, bo kogo niby skorumpował?

Sprawa tzw. afery Komisji Majątkowej jest ważna, nie tylko dla karier kilku zaangażowanych w nią prokuratorów. Czy można wykluczyć taką tezę, że sprawa Komisji Majątkowej trafia do sędzi doświadczonej, która jednak z rodzinnych względów będzie bardziej przychylnie nastawiona do wniosków prokuratury w Gliwicach?

Tak zapewne można by interpretować niedawne odrzucenie wniosku o wyłączenie do odrębnego postępowania sprawy Rajmunda J., ks. Mirosława P., Krzysztofa W. i Andrzeja M. Argumenty obrońców? Zarzuty dotyczą czynów popełnionych w Warszawie i nie są bezpośrednio związane ze sprawą oskarżonego o korupcję Marka P. Według adwokatów sprawa „wyraźnie dzieli się na dwie części”: korupcyjną Marka P. i Piotra P. oraz dotyczącą zarzutów w sprawie nieprawidłowości w komisji. W przypadku uwzględnienia ich wniosków sąd musiałby wyłączyć sprawy wszystkich siedmiu członków komisji.

Wnioskom sprzeciwiał się prokurator, argumentując, że rozpatrywanie tych wątków w osobnych postępowaniach doprowadziłoby do zamazania jednoznacznego i przejrzystego aktu oskarżenia oraz de facto do przedłużenia postępowania. Sąd przychylił się do argumentów prokuratora, że sprawa powinna być rozpoznawana łącznie. Nie powinno to dziwić, bo „rozbicie” procesu znacznie zmniejszy jego wydźwięk.

Brak jest podstaw do przyjęcia, że sędzia orzekający w sprawie Komisji Majątkowej winien być automatycznie wyłączony od jej rozpoznania. W przypadku złożenia wniosku o wyłączenie sędziego, jedynie sąd właściwy do jego rozpoznania jest uprawniony do zbadania i oceny zasadności wniosku przez pryzmat okoliczności danej sprawy

wyjaśnia biuro prasowe Ministerstwa Sprawiedliwości.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.