Żarty Moniki Olejnik po wybuchach w Bostonie. Poczucie humoru dziennikarki TVN24 poniżej granicy dobrego smaku

Co za talent! Monika Olejnik jednym zdaniem zapewniła sobie w poniedziałkowy wieczór popularność w serwisach społecznościowych. Tym zdaniem:

Dwa wybuchy - w Bostonie, a nie w Smoleńsku.

Internauci natychmiast zwrócili uwagę rozrywkowej dziennikarce, że „robi sobie jaja” w obliczu śmierci.

Pod jej wpisem zaroiło się od krytyki:

Komentarz po prostu chory. I to w wykonaniu tak wybitnego biegacza facebookowego jak Pani.

Zawsze Panią szanowałam, ale od dziś przestanę. Wielu ludzi wciąż czeka na informacje o swoich bliskich z Bostonu, nie wiadomo wciąż do końca co się stało i czy to na pewno koniec.

Żałosne.

Co za idiotyczny, beznadziejny komentarz. mam wrażenie, że pisze Pani te posty pod wpływem jakiś %, bo na nikt na trzeźwo tego by nie pisał.

Najdelikatniejszy z kwiatów dziennikarskiej elity obu PRLów ukazał po raz kolejny, że z Urbanem dzieli nie tylko ideowy kręgosłup, ale również wrażliwość na poziomie tej podłej komuszej kreatury.

Milczenie jest złotem - proszę to sobie wyryć na czole!

Wiele komentarzy nie nadaje się do cytowania, więc poprzestaniemy na tych delikatniejszych.

I również zaapelujemy o rozważenie milczenia. Najlepiej na dłużej.

PS. Po trzech kwardansach redaktor Olejnik chciała się usprawiedliwić. Wyszło jak wyszło...

Ponieważ bardzo ostro krytykujecie mój wcześniejszy wpis, wyjaśniam: tuż po "Kropce" z Adamem Hofmanem, który mówił o wybuchach i zamachu, dowiedziałam się o prawdziwym zamachu - w Bostonie. Pomyślałam wtedy, że część naszych polityków ośmiesza prawdziwe zagrożenie. To co wydarzyło się w USA, jest straszne.

A wczoraj wieczorem Monika Olejnik wstawiła na swój profil na Facebooku taki oto dialog:

Oleksy: Chciałbym wejść do Parlamentu Europejskiego. Dla spięcia biografii.

Olejnik: A ja bym chciała Pulitzera. Też muszę dopiąć biografię ;)

Pani Moniko, po dzisiejszym do Pulitzera tylko krok...

znp, lw, Wuj