"Na najwyższe stanowiska państwowe mogą wrócić byli aparatczycy, politrucy, pogranicznicy i marksiści." Burza w czeskim odpowiedniku IPN

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wikipedia.pl, autor: Dezidor, licencja: Creative Commons Attribution 3.0 Unported
fot. wikipedia.pl, autor: Dezidor, licencja: Creative Commons Attribution 3.0 Unported

Ze strony premiera Czech Petera Neczasa padły oskarżenia w związku ze zmianami personalnymi w Instytucie Badań Reżimów Totalitarnych - czeskim odpowiedniku IPN. Szef rządu zarzuca lewicy chęć przejęcia archiwów komunistycznych służb bezpieczeństwa.

Na konferencji prasowej w Pradze premier zarzucił lewicy, że "przeprowadziła kwietniowy pucz w USTR", odwołując szefa Instytutu Daniela Hermana, aby obsadzić kierownictwo Instytutu swoimi ludźmi, którzy ograniczą działalność placówki.

Instytut jest barierą, która zapobiega powrotowi byłych komunistów do aparatu państwowego. Archiwizuje materiały komunistycznego wywiadu i wojskowego kontrwywiadu. Gdyby lewica zwyciężyła w wyborach parlamentarnych w roku 2014, mogłaby współpracować z Komunistyczną Partią Czech i Moraw (KSCzM). Na najwyższe stanowiska państwowe mogą wrócić byli aparatczycy, politrucy, pogranicznicy i marksiści, ponieważ lewica zablokuje materiały Instytutu, które dokumentują ich kryminalną przeszłość

- argumentował premier. Burza personalna związana z kadrami czeskiego IPN-u wybuchła 10 kwietnia, kiedy 6-osobowa Rada placówki wybrana przez Senat zdominowany przez opozycyjną lewicę odwołała dotychczasowego dyrektora - Daniela Hermana, który otrzymał 5-letnią nominację w 2010 r.

Na jego miejsce Rada nominowała tłumaczkę, dziennikarkę i byłą szefową Czeskiego Centrum w Warszawie 48-letnią Pavlę Foglovą, która rozpoczęła zmiany w strukturach placówki, uzasadniając je "chaosem i brakiem koncepcji w prowadzeniu Instytutu".

Herman uznał jednak, że chodzi o próbę "zawłaszczenia placówki przez opozycyjną lewicę", która zamierza zablokować publikowanie materiałów dotyczących reżimu komunistycznego i doprowadzić do likwidacji Instytutu.

Na poniedziałkowej konferencji prasowej przewodnicząca Rady Petruszka Szustrova broniła podjętej decyzji, twierdząc, że "dymisja Hermana została niepotrzebnie upolityczniona", ale skandal zaczął nabierać tempa.

Pani Petruszka Szustrova od dawna groziła mi usunięciem. Kiedy pytałem, co jest
jej celem - odparła: twoja dymisja

- powiedział czeskiemu radiu  Herman, dodając, że " wie od senatorów, iż na zmiany personalne w Instytucie naciskali komuniści.

To walka o czeską historię, zdeprawowanie uczonych, przejęcie klucza do archiwum bezpieczeństwa

- argumentował.

Usuniętego dyrektora poparło 10 z 15 członków Rady Naukowej Instytutu, którzy na znak protestu zrezygnowali z udziału w pracach publikacyjnych i doradczych (wśród nich prezes IPN Łukasz Kamiński). Decyzję Rady w liście do prezydenta Milosza Zemana skrytykował Hubertus Knabe - historyk i szef naukowy muzeum byłego aresztu śledczego Stasi w Berlinie Hohenschonhausen. W poniedziałek do dymisji podał się znany czeski historyk bostońskiego uniwersytetu Igor Lukesz. "Daniela Hermana usunięto z Instytutu w kłamliwej, oszczerczej kampanii" - uzasadnił swoją decyzję.

Czeskie radio publiczne poinformowało, że "zaniepokojenie wyrazili również była sekretarz stanu USA Madeleine Albright i prezydent Niemiec Joachim Gauck".

Odwołanie Hermana, byłego rzecznika czeskiego episkopatu, potępił członek Rady Naukowej Instytutu i Konfederacji Więźniów Politycznych - praski arcybiskup, kardynał Dominik Duka.

Lewica nie przyznaje się do zarzutów: "Cała ta awantura została wymyślona i upolityczniona  przez prawicę. Żadnych faktów, dowodów. Same absurdy".

PAP, mc

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych