Artykuł ukazał się na portalu SDP.PL, polecamy!
Narzekamy na media, że stronnicze, że leci w dół na łeb na szyję ich poziom, że zaspokajają coraz bardzie prymitywne potrzeby odbiorców, a więc zamiast wyszukanej strawy dla ducha, podają na stół krwawe befsztyki, wreszcie, że ślizgają się po powierzchni zjawisk i zdarzeń, sprawy głębsze wymagające wysiłku i cierpliwości, pozostawiają nie tknięte. Zgadzając się w części z tymi gorzkimi uwagami, trzeba jednak spojrzeć prawdzie w oczy i powiedzieć: - Mimo tych skaz, cóż bez mediów wart byłby świat? Z pewnością byłby o wiele bardziej ubogi i mniej kolorowy. My również.
Przykład pierwszy lepszy z brzegu. Jakże pusta i smutna byłaby końcówka tygodnia, gdyby nasze media nie zadbały o przekazywanie polskiemu społeczeństwu wiadomości o tym, co się dzieje z naszym premierem, który wybrał się w daleką podróż na Czarny Ląd.
Nasi obywatele gotowi byliby sądzić, że Donald Tusk pojechał do Nigerii wraz z małżonką, aby uciec od przedłużającej się w naszym kraju zimy i ogrzać się, podziwiając na safari wielkie i groźne zwierzęta afrykańskie, których tam nie brakuje, bo są pod ochroną. Na tym tle wyraźnie widoczne stają się pożytki płynące z mediów właśnie. To media wszystkich małostkowych rodaków rozczarowały. Wydarły tajemnicę prawdziwego powodu wyjazdu premiera do Nigerii. To nie był urlop, tylko bardzo służbowa wizyta. Bynajmniej nie kolejna podróż życia małżeństwa Tusków. Premier pojechał, by ciężko pracować dla dobra Polski, a małżonka wspomagać go, kiedy będzie się czuł wyczerpany lub bliski utraty sił. Afryka to nie przelewki. Pracy tam jest bardzo dużo, gdyż Nigeria ma powierzchnię trzy razy większą od Polski, a i ludzi zamieszkuje więcej niż u nas, bo prawie 170 mln, czyli czterokrotnie więcej niż Polaków. Statystykę tę zakłóca nieco John Godson, który jest posłem polskiego parlamentu, czyli zaliczany do obywateli naszego kraju, a jednocześnie jest rodowitym Nigeryjczykiem. Czasami więc media wprowadzają małe zamieszanie, bo przecież z relacji prasowych dowiedzieliśmy się o pochodzeniu Johna Godsona.
Nie przywiązujmy wagi do drobiazgów. Co innego jest ważne. Podkreślają to nasze media. Chodzi o różnice temperatur. W Afryce panują takie upały, że nawet Godson się poci i choć to jego rodzinny kraj, narzeka mocno. Sekretariat pana premiera i jego biuro prasowe z kolei, poprzez media uzasadniły pobyt premiera tym, że już w 2004 roku Polska miała strategię współpracy z krajami rozwijającymi się. Zaś Nigeria została zaliczona do ważnych rynków w zakresie wymiany handlowej na kontynencie afrykańskim. Dziewięć lat po tej strategii premier Tusk potwierdza ją w pełni.
To ciągle drobiazgi. Powody do ogromnych satysfakcji zasadzają się gdzie indziej. Radość ogarnia i duma, kiedy media podają, że premier witany jest z najwyższymi honorami. A gościnni nad wyraz Nigeryjczycy, wszędzie gdzie stąpa nasz premier rozkładają przed nim czerwone dywany. Najwspanialsze było jednak to, iż jest wywyższany – ale w dosłownym tego słowa znaczeniu – jak nigdzie indziej w Europie i świecie, nawet w słonecznym Peru.
Na powitanie na lotnisku gospodarze przygotowali trzystopniowy podest, taki jak podium olimpijskie z trzema stopniami. Naszego premiera zaprosili na najwyższy, przyznając tym samym złoty medal. Ręce same składały się do oklasków, kiedy Polacy w mediach zobaczyli szczęśliwego premiera w pozie prawdziwego olimpijczyka.
Może więc media kuleją. Ważnym i owocnym wizytom nic nie jest w stanie jednak zaszkodzić.
Bronią się same.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/155333-czerwone-dywany-pod-stopami-premiera-bronia-sie-same-rece-same-skladaly-sie-do-oklaskow-gdy-polacy-zobaczyli-premiera-na-podium
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.