W ubiegłą sobotę - tak, żeby się wyrobić jeszcze przed obchodami rocznicy tragedii smoleńskiej Gazeta Wyborcza wydała 16-stronicowy dodatek zatytułowany "Wyjście z mgły. Prawda o katastrofie smoleńskiej". Czytałem go dokładnie, fragmentami, żeby nie uronić ani literki z tej "prawdy". Warto było. Szczerze przyznam, że ta bardzo ciekawa i z niezwykłym wyczuciem zredagowana propagandówka. Niby nie nieprawda, ale… no właśnie, jest dużo "ale".
Nie chce wchodzić w szczegóły, bo precyzyjnie zrobił to Marek Pyza, obszerny artykuł zatytułowany „Alternatywna prawda Wyborczej” ukaże się w numerze tygodnika "Sieci", który będzie można dostać już od poniedziałku.
Swoistym epilogiem tego dodatku o "prawdzie" jest część wywiadu Pawła Wrońskiego z prezydentem Bronisławem Komorowskim. Przedziwny to wywiad, w którym dziennikarz prawie nie pyta, tylko stwierdza, a rozmówca ochoczo się do tych stwierdzeń przychyla. Przykład:
Paweł Wroński: W rocznicę smoleńską Antoni Macierewicz stawia zarzut, że raport komisji Millera jest sfałszowany. Jarosław Kaczyński mówi o wybuchu. Sugeruje, że na miejscu prokuratora badałby, czy "pomysł i wykonanie wyszły z Polski".
Prezydent Bronisław Komorowski: Ja mam to komentować? Jeśli ktoś uważa, że katastrofa smoleńska przebiegała inaczej, niż ustaliła komisja Jerzego Millera, niech zgłosi się do prokuratury. Niech przedstawi dowody, jeśli je ma.
Dalej jest jeszcze ciekawiej, choćby z tego powodu, że w końcu pada pytanie:
Uczestnicy demonstracji mówili, że "wydepczą sobie w Warszawie pomnik smoleński". Czy możliwe jest upamiętnienie ofiar w Warszawie?
- pyta Wroński. Prezydent ze żalem mówi, że pomnik już na cmentarzu powązkowskim jest, choć "nie widać, by działał tonująco". A czy jest szansa na coś więcej?
Aby jednak Smoleńsk mógł być upamiętniony godnie, to nie może się to odbywać z awanturą polityczną w tle. Nie mogą temu towarzyszyć jątrzące, bulwersujące, nieznajdujące żadnego potwierdzenia teorie o zamachu, wybuchu, sztucznej mgle czy - od środy - o zaginionych w przestrzeni trzech cudownie ocalałych pasażerach Tu-154
- mówi prawie stawiając ultimatum Komorowski.
Potem jest też o winnych zaistniałej sytuacji.
Ci, którzy jątrzą w tej sprawie, mają znaczny udział w tym, że dzisiaj po prostu trudno sobie wyobrazić, by taki zamiar mógł być zrealizowany bez negatywnych emocji politycznych
- niech każdy sobie dopowie, kto w tej sprawie najbardziej jątrzy.
Pisałem już o tym kilka razy, ale z przyjemnością wrócę do myśli, która przychodzi mi na myśl przy okazji takich słownych tyrad premiera czy prezydenta. Czas na postawienie pomnika ofiarom smoleńskim przez tę władzę już minął. Jakiekolwiek prężenie muskułów i stawianie ultimatum jest nie na miejscu. Przyjęcie pomnika od tej władzy byłoby obciachem.
Prezydent we wspomnianym wywiadzie bez pytań znajduje także chwilę na refleksję generalną na temat pomników:
Pomniki dramatom narodowym stawia się na ogół, gdy minie pewien czas, gdy ucichną najgorętsze spory. Takie pomniki są najtrwalsze i najmocniejsze
- mówi Komorowski.
Dwie sprawy. Rzeczywiście jakoś się tak składa, że dramatom narodowym w Polsce pomniki stawia się po latach, ale nie dlatego, że czeka się na uciszenie sporów, tylko ze względu na niechęć panującej wówczas władzy. Teraz też tak jest.
I druga sprawa. Najmocniejszy i najtrwalszy pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej zobaczyłem 10 kwietnia 2013 roku na Krakowskim Przedmieściu przed Pałacem Prezydenckim. To ludzka pamięć, której przez trzy lata nie udało się stępić ani trochę.
No, ale o tym i premier i prezydent mają prawo nie wiedzieć, bo na własne oczy tego nie widzieli, a i Gazeta Wyborcza im o tym nie doniesie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/155306-prezydent-stawia-ultimatum-w-sprawie-upamietnienia-ofiar-1004-czyli-rzecz-o-prawdzie-i-trwalosci-pomnikow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.