Skatowali go policjanci, bo spieszył się na autobus? „Praca w policji to nie spotkania z kółkiem poetyckim”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Gdyńscy funkcjonariusze w brutalny sposób pobili 26-letniego Daniela. Powód? Nie pokazał dowodu osobistego Strażnikom Miejskim, ponieważ chciał wracać do żony i dziecka.

Policjanci mnie skatowali, a potem napluli do ust

- opowiada mężczyzna.

Obdukcja lekarska nie pozostawia żadnych wątpliwości: obrzęk mózgu, złamanie kości nosa, wybity ząb, liczne ślady po paralizatorze, sińce i strupy na całym ciele.

Feralnego dnia mężczyzna siedział na przystanku autobusowym w pobliżu ul. Myśliwskiej. Daniel wracał z wizyty u znajomego, u którego spędził wieczór. 26-latek przyznaje, że - wraz z kolegą - wypili trochę alkoholu, ale przekonuje, że nie był pijany.

Funkcjonariusze Straży Miejskiej poprosili pana Daniela o dokumenty. Mężczyzna tłumaczył, że dokumentów nie pokaże, bo czeka na autobus, który za chwilę miał przyjechać.

Strażnicy powiadomili policję, że na przystanku jest pijany człowiek

- mówi Danuta Wołk-Karaczewska, rzecznik gdyńskiej straży miejskiej.

Tyle, że nikt nie wyjaśnia, na jakiej podstawie, strażnicy uznali mężczyznę za pijanego.

Bez słowa wrzucono mnie do więźniarki i wywieziono chyba do Wejherowa. W budynku, który wyglądał jak izba wytrzeźwień albo komisariat [izby wytrzeźwień w Wejherowie nie ma, zatrzymany trafił do policyjnej izby zatrzymań w Wejherowie, bo gdyńska była akurat pełna - przyp. red.] kazali mi położyć się na kaflach w łazience, a gdy odmówiłem, zostałem zaatakowany paralizatorem. Padłem, a potem skakali po mnie, kopali po całym ciele i bili pięściami. Na koniec jeden z policjantów podniósł mnie, złapał za głowę i napluł do ust

- relacjonuje Daniel.

W niedzielę rano skatowany mężczyzna został przewieziony do komisariatu na Karwinach. Tam usłyszał, że otrzyma mandat za... przeklinanie. 26-latek odmówił jednak jego przyjęcia i został wypuszczony do domu.

Mężczyzna zawiadomił o sprawie prokuraturę. Okazuje się jednak, że policjanci z Karwin trzymali rękę na pulsie. Natychmiast pojawili się w domu młodego małżeństwa, ale natknęli się tylko na opiekunkę do dziecka. Funkcjonariusze tłumaczą, że próbowali „nawiązać kontakt”.

Nasz wydział dyscyplinarny zajmuje się już wyjasnianiem tej sprawy. Nasze czynności zostały wszczęte po sugestii zatrzymanego. Nie czekaliśmy na oficjalne zawiadomienie

- mówi komisarz Michał Rusak, rzecznik gdyńskiej policji.

Gdyńska prokuratura już poinformowała, że rozpoczyna prowadzenie śledztwa, ale – jak tłumaczy – na razie nie można powiedzieć czy w ogóle zostaną przedstawione zarzuty w tej sprawie, a jeśli tak, to jakie.

Pewnie zatrzymany nie był święty, może prowokował, może ich wyzywał, ale był skuty i nie stanowił żadnego zagrożenia. Jeśli nie wytrzymali napięcia, to nie nadają się do tej roboty. Praca w policji to nie są spotkania z kółkiem poetyckim i trzeba trzymać nerwy na wodzy. Mam nadzieję, że sprawa zostanie szybko wyjaśniona

- podkreśla jeden z gdyńskich funkcjonariuszy.

26-letni Daniel, ojciec kilkunastomiesięcznego dziecka, nigdy nie był notowany, wraz z żoną prowadzi przedsiębiorstwo.

AM/Trojmiasto.pl

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych