Im dalej od 10 kwietnia tym jaśniej widać jaki był cel ludzi, którzy wskutek tragedii smoleńskiej przejęli pełnię władzy. Donald Tusk wybierający w tym dniu wizytę w Nigerii, kwiaty składający przed świtem, na odczepnego, dobrze to symbolizuje. Ale by oddać istotę tego planu warto posłużyć się cytatem z okresu po Powstaniu Styczniowym, kiedy galicyjscy konserwatyści, od satyrycznej Teki Stańczyka zwani Stańczykami, dokonywali przewrotu myślowego w polskiej elicie przywódczej. W największym skrócie hasła walki o niepodległość zastąpiono wtedy usiłowaniem ułożenia i podnoszenia na wyższy poziom życia narodowego w warunkach istniejących, nakreślonych przez zaborców.
Jeden z najbardziej błyskotliwych Stańczyków Józef Szujski pisał w polemice z Pawłem Popielem o Powstaniu:
Głuche milczenie zachowywaliśmy w kraju o wypadkach lat ostatnich, przerywał je tylko głosem polskim moskiewski, bluźnierstwa mówiący, "Dziennik Warszawski". Milczenie to nie było pochwałą, było milczeniem o rzeczy, której się nie wspomina, bo wszyscy schodzą się w zdaniu o niej. Szanowano zresztą milczeniem świeże rany, niezliczone groby (...).
Głuche milczenie zachował kraj, powiadamy, ale milczenie to nie było milczeniem pochwały. Owszem, im bardziej rozwijały się nieszczęsne następstwa ruchu 1863 r., im lepiej rozglądnięto się w niesłychanej dewastacji, tym straszniej odzywał się głos z piersi powszechności, mówiący (..): Excidat ille annus aveo.
Tłumacząc z łaciny: Oby ten rok został na zawsze zapomniany!
Tak było. Mało się o tym mówi, epoka popowstaniowa, w sumie pół wieku bez chwycenia za broń, ginie gdzieś w naszej świadomości historycznej w mrokach przeszłości, przyćmiona późniejszym zrywem i niepodległością. Ale mówimy przecież nie tylko o porzuceniu insurekcyjnego marzenia, nie tylko o odrzuceniu liberum conspiro, wolności spiskowania, ale także o stosunku do powstańców. W gorzkich słowach opisała to pod koniec życia, w roku 1913, jedna z bohaterek roku 1863, łączniczka generała Langiewicza Jadwiga Prendowska. Poniższy fragment dotyczy czasu po jej powrocie z zesłania, oczywiście za udział w powstaniu:
Życie moje po powrocie do kraju było jednym pasmem cierpień i walk. Grupa towarzyska do której należałam, odnosiła się do nas niechętnie, obwiniając o klęski, jakie spadły na naród. Dziwić się temu nie należy, cierpieli dużo, a nie mieli ducha ofiary. My osobiście wróciliśmy do pełnej ruiny majątkowej. (...) Nie zdołałam ocalić nawet okruchów mienia.(...)
Byłam pod dozorem policji, zatem narażona na tysiączne szykany władz, zależnie od osobistości wykonawcy lub podmuchu wiatru. Uznania i szacunku doznawałam od klas niższych.
Oczywiście, to też nie pełen obraz. Józef Piłsudski, urodzony w 1867 roku, wychowany został w kulcie Powstania Styczniowego, a dziedzictwo roku 1863 stało się jednym z fundamentów ideowych II Rzeczypospolitej. Jednak okrzyk "Oby ten rok został na zawsze zapomniany!" rozbrzmiewał szeroko i wyraźnie.
Żadnych zaborów dziś nie ma, Polska ma niepodległość, choć słabnącą, i kulawą, ale dającą szansę zmiany, demokrację. Jednak był w tym co aplikowano Polakom przez władzę i część jej mediów po 10 kwietnia ton podobny do stańczykowego, podobne wezwanie do zapomnienia - tak samej tragedii jak i ducha, przesłania tych, którzy polegli w Smoleńsku.
Umyka często nam w rozmowach i analizach jak dużo wysiłku włożono w próby wyszydzenia dorobku śp. Lecha Kaczyńskiego i jego ludzi.
W powtarzającej się w propagandzie przemysłu pogardy narracji o prezydencie - wielkim nieudaczniku, który nieudacznie rządził, stawiał się jak głupi silniejszym sąsiadom, a na końcu rzekomo czterokrotnie kazał lądować we mgle wbrew rozsądkowi, zawarte jest sedno tej próby. Nie chodziło tu bowiem tylko o przykrycie podstawowych faktów: kto sprawował kontrolę nad państwem polskim w chwili tragedii, kto i na co umawiał się wcześniej z Moskwą, kto zdecydował by udawać śledztwo zamiast je prowadzić. Nie, tu gra szła i idzie o dużo więcej.
Celem było właśnie zmuszenie Polaków by zapomnieli o ambitnej próbie odnowienia państwa wewnątrz i zbudowania jego pozycji międzynarodowej jako silnego lidera regionu, bez uznawania dominacji Berlina czy Moskwy.Tak naprawdę to ten ambitny cel miał zostać ośmieszony, odrzucony i w efekcie zapomniany. Temu służył przemysł pogardy przed Smoleńskiem i temu służy po Smoleńsku. Tak zwani słuszni eksperci i komentatorzy doskonale wiedzą, że właśnie wmawianie Polakom iż nie należy porywać się na zbyt ambitne cele, że musimy ułożyć swoje życie narodowe w możliwych, wyznaczonych przez innych granicach, w najbardziej dziś popłaca. Bo to są realne cele przedsmoleńskiej i posmoleńskiej operacji. To nam wkółko mówi nasz szef dyplomacji. I testuje: czy jawny hołd złożony Berlinowi przyjmiemy czy nie? Przyjęliśmy, niestety.
A że w efekcie oznacza to przyjęcie logiki podległości, stanu świadomości w jakiejś mierze podobnej do porozbiorowej? Cóż, to nie zostanie głośno wypowiedziane, choć tak właśnie jest.
O tym myślałem dziś na Krakowskim Przedmieściu. Zimno, mokro, zwykły dzień pracy. A jednak dziesiątki tysięcy ludzi przyszły by powiedzieć, że nie zgadzają się na taką kastrację narodowych celów, na takie pomniejszenie państwowych ambicji.
Owszem, obojętnych jest na razie więcej. Ale skala oporu jest na tyle duża, że celu jaki nakreśliła sobie władza, nie da się przeprowadzić. To jest możliwe tylko gdy głos taki wychodzi "z piersi powszechności". Otóż dziś nie wychodzi!
I dlatego tak ważne jest, że tylu nas spotkało się w środę, że tak godnie to przeżyliśmy, że mamy tak dużą świadomość środków jakie są potrzebne do kontrakcji: budowy mediów, samoorganizacji, skupienia wokół celu, ale i wolnej dyskusji co do sposobów przekonania pozostałych rodaków.
Tak, 10 kwietnia 2013 roku wygraliśmy ważną bitwę.
I jeszcze jeden cytat na koniec. Jadwiga Prendowska pod koniec wspomnień dodała:
Dziś (mowa o 1913 roku - mk) wyznać mogę szczerze - otacza mnie szacunek ponad wszelką zasługę.
Inna epoka, inne tempo, inny czas i kontekst. Ale jedno wspólne - ofiary Smoleńska i ich bliscy też doczekają, dużo szybciej niż sądzimy, chwili naprawdę powszechnego szacunku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/155055-nie-ten-straszny-rok-2010-nie-zostanie-jak-chcialaby-wladza-na-zawsze-zapomniany-nie-uznamy-narodowej-podleglosci
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.