Ewa Błasik: To pułkownicy tkwiący mentalnie w Układzie Warszawskim na siłę wkładają mojego męża do kokpitu

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Ewa Błasik stanowczo odpiera zarzuty Edmunda Klicha, że generał Błasik był jednak 10 kwietnia w kokpicie rządowego tupolewa. Takie stwierdzenia znalazły się w wywiadzie, którego były akredytowany przy MAK udzielił tygodnikowi "Wprost."


To są kłamstwa i pomówienia. Przykro mi, że tak prymitywny pułkownik reprezentował Polskę w tej tragicznej katastrofie. Ten człowiek opowiada bzdury. Nie ma żadnych dowodów

– mówiła wdowa po dowódcy polskich sił powietrznych, która była gościem Bogdana Rymanowskiego w programie "Jeden na jeden" (TVN24). Przypomniała, że w tej sprawie wypowiedziała się już prokuratura, która stwierdziła, że generał był jedynie pasażerem na pokładzie samolotu.
Według Ewy Błasik z rozmowy z Klichem wynika, że błędnej identyfikacji głosu generała dokonał płk Kędzierski, wojskowy  szkolony w Moskwie.

Ci mentalnie tkwiący w Układzie Warszawskim,  nie odcięci od Kremla pułkownicy, na siłę wkładają mojego męża do kokpitu

– podkreśliła.
Według Ewy Błasik pomówieniem są również słowa Macieja Laska, który dopuszcza możliwość, że Błasik był w kabinie oraz opinie, że mógł się tam znaleźć generał Tadeusz Buk. Jak przypomina w samolocie było trzech pasażerów o imieniu Tadeusz ( w stenogramie pada imię "Tadek") i nie sposób na tej podstawie stwierdzić o kogo chodzi.


Na pytanie, czy popiera propozycję prof. Marka Żylicza z komisji Millera, o ponownym wszczęciu prac komisji, odpowiedziała:

Ja już niczego nie oczekuję od tej komisji pana Millera, chyba, że załączą jakiś aneks wymazujący domniemaną winę (gen. Błasika - przyp. red.). Bo ten kontekst sytuacyjny to skandal

- mówiła.

Błasik nie ukrywa, że nie daje wiary raportowi komisji Jerzego Millera, ani nie ufa jej członkom.

- To skompromitowani eksperci, mówię tutaj szczególnie o tych wojskowych, którzy na siłę wkładali męża do kokpitu

- oświadczyła odnosząc się do hipotez, że w momencie katastrofy jej mąż znajdował się w kokpicie, a w czasie lotu pił alkohol.

Jak zaznaczyła Ewa Błasik eksperci komisji Milera ci nigdy nie mieli kontaktu z tupolewem, nie byli na jego pokładzie.

- Ja się dziwię, że oni podjęli się brania udziału w takiej tragedii, nie znając się na tym samolocie

- podkreśliła.

Zdaniem Ewy Błasik oskarżenia jej męża o łamanie zasad bezpieczeństwa jest absurdem.


Dla mojego męża bezpieczeństwo było świętością, on wprowadzał instrukcję HEAD, która mówi, że kapitan o wszystkim decyduje. Jak można bezkarnie, powiem bezczelnie wmawiać, że mój mąż nie stosował tego, co wprowadzał

- przekonywała.
Ewa Błasik wyznała, że w rocznicę katastrofy, jak co roku będzie na cmentarzu.

W godzinę śmierci będę stać nad grobem męża i polskich generałów i obok leżących naszych wspaniałych, polskich generałów

– oświadczyła.

ansa/TVN24

ZOBACZ: Tak dziś wygląda miejsce katastrofy smoleńskiej. ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych