Rosjanie opóźniali nasze prace. Kłamali w śledztwie, by ukryć swoją odpowiedzialność za katastrofę smoleńską – opowiada tygodnikowi "Wprost" Edmund Klich, pierwszy szef komisji badającej przyczyny katastrofy prezydenckiego Tu-154, akredytowany przy komisji MAK.
Według Klicha tragedia w Smoleńsku to była zwykła katastrofa lotnicza, do której doszło w wyniku zaniedbań zarówno po stronie polskiej, jak po rosyjskiej, z choć z przewagą polskiej.
Jego zdaniem katastrofy można było uniknąć. A to dlatego, że w chwili styartu na lotnisku w Smoleńsku nie było odpowiednich warunków do lądowania, więc tupolew w ogóle nie powinien wystartować z Polski.
Przepisy wojskowe dla lotów z VIP-ami jasno określają, że nie wolno startować, jeśli na lotnisku docelowym nie ma odpowiedniej pogody. A to, że nie mieli pogody, jest pewne, bo wystartowali 15 minut po lądowaniu jaka-40 w bardzo złych warunkach. Moim zdaniem widoczność na lotnisku w Smoleńsku wynosiła 500 metrów, a wymagane było co najmniej tysiąc
- mówi Klich. Równocześnie były akredytowany jest pewien, że Rosjanie mieli nie tylko prawo ale i obowiązek zamknąć lotnisko i nie zezwolić na lądowanie polskiego samolotu.
Po lądowaniu jaka – 40 lotnisko powinno być zamknięte, szczególnie po tym, jak mało nie rozbił się rosyjski samolot transportowy ił. Kontroler Plusnin cały czas był przeciwny lądowaniu tupolewa. Decyzje zmienił obecny w wieży kontroli lotów płk Krasnokutski po telefonie z Moskwy. Można powiedzieć "Szkoda, że ił się nie rozbił, bo wtedy nie zginąłby prezydent". To jest brutalne, że wtedy nikt by już nie lądował
– twierdzi Klich.
Rozmówca "Wprost" jest przekonany, że Rosjanie popełnili rażący błąd zezwalając na lądowanie, a później robili wszystko, by go zatuszować. I w ramach tego tuszowania nie dopuścili Polaków do wieży kontroli lotów.
Oni wiedzieli, że informacje podawane przez kontrolerów były nieprecyzyjne i nie chcieli, abyśmy już na tym etapie badania znali te fakty
– mówi Edmund Klich. Jego zdaniem nieprawdziwe były też informacje, że kamera na wieży kontroli lotów była niesprawna.
Kontroler na gorąco powiedział co innego
– przypomina. Według Klicha kłamano, aby żeby ukryć swoją odpowiedzialność. Rozmówca "Wprost" kategorycznie jednak odrzuca teorię zamachu.
Tyle było dowodów na zaniedbania, że nie wierzę. Nabrałem pewności, że to nie zamach, gdy zobaczyłem bałagan na wieży. Do katastrofy doszło w sposób niezamierzony, przy olbrzymich zaniedbaniach obu stron
– przekonuje. Klich zgadza się jednak, że doszło do poważnych zaniedbań przy badaniu przyczyn katastrofy. Zaniedbań po stronie polskiej.
Trzeba jedno powiedzieć: specjaliści z komisji Millera powinni pojechać tam i zrobić szczegółową inwentaryzacje wraku, bardzo szczegółową.
- mówi Kich i przyznaje, że tego nie zrobiono.
Także moi byli doradcy nie badali wraku, choć stawiałem im takie zadanie. Robili jedynie ogólne oględziny bez szczegółowych badań. Ja inżynierom mówiłem: "Panowie róbcie inwentaryzację wraku" Nie otrzymałem żadnych danych
– mówi, przyznając, że Polacy po prostu przejęli badania, które zrobili Rosjanie.
Przedstawiciele komisji Millera powinni uzupełnić badanie wraku. Był na to ponad rok, należało pojechać do smoleńska
– zaznacza.
ansa/Wprost
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/154802-edmund-klich-rosjanie-klamali-by-zatuszowac-swoja-odpowiedzialnosc-za-katastrofe-smolenska
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.