Maria Dłużewska, autorka filmu "Testament", ostatniej części tryptyku smoleńskiego, przyznaje, że chciała się tym filmem pocieszyć. Chciała znaleźć w bohaterach "Testamentu" cień nadziei.
Diana Merta-Krawczyk, Małgorzata Wassermann, Paweł Kurtyka, Sebastian Putra i Jakub Płażyński to tylko nieliczni przedstawiciele tych, którzy w jednej chwili stracili najukochańsze osoby. Choć katastrofa, która odebrała im bliskich została oficjalnie uznana za największą tragedię po 1945 roku, nadal nie mogą znaleźć odpowiedzi na podstawowe pytania dotyczące śmierci swoich ojców. W trzy lata po ich nagłym odejściu większość nadal nie ma pewności czy zapala znicze na grobach właściwych osób. Wciąż nie mogą ustalić podstawowych kwestii dotyczących okoliczności, w jakich zginęli. Przez trzy lata lżeni i wyśmiewani nie mieli nawet możliwości, by w spokoju przeżyć żałobę.
Tym dzieciom nic nie zostało oszczędzone. (...) W cywilizowanych krajach państwo i społeczeństwo otaczają sieroty najczulszą opieką. U nas posłuszne rządzącym media budują przekonanie, że rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej niepotrzebnie burzą spokój, że nie bardzo wiadomo o co im chodzi. I z tym się godzić nie można. To, co się dzieje zaprzecza podstawowym normom cywilizacyjnym, w których się wychowaliśmy. To już zsowietyzowanie, zdziczenie
- mówi Maria Dłużewska w wywiadzie dla tygodnika " Sieci".
"Testament" pokazuje niezwykłą siłę młodych ludzi, którzy w jednej chwili musieli zdać egzamin dojrzałości. Egzamin tym trudniejszy, że nie mogli przy nim już liczyć na wsparcie swoich ojców, źródła siły i budowy ich tożsamości. Nie poddali się jednak ani na chwilę. Nie wycofali nawet na krok. Ta mężna, rycerska postawa mówi więcej o wielkości ich ojców, niż niejedno telewizyjne wystąpienie, z których ich znaliśmy.
Diana Merta odsłania zaskakujące i czułe oblicze swojego ojca. Pisane przez niego od lat listy z każdej podróży są dla niej do dzisiaj skarbnicą mocy i mądrości.
Człowiek, który nie czyta przypomina grubo ciosany kamień - jest ociężały, trochę toporny. Brakuje mu błyskotliwości, szybkości w podejmowaniu decyzji, a nade wszystko niezależności. Prawdziwej niezależności uczymy się bowiem między innymi obcując z literackimi bohaterami. Człowiek unikający książek jest także najczęściej pozbawiony z poczucia humoru. Pozostaje mu więc rechot, nie śmiech. Rechot z opadających spodni, prostackich kawałów i cudzego nieszczęścia
- pisał w jednym z listów Tomasz Merta do małej Diany, która już wtedy przygotowywana była przez niego na zderzenie z trudną rzeczywistością bezdusznych ludzi.
Ten rechot, o którym tata wspominał... trochę mamy takie wrażenie, że to jest rechot z nas. Z rodzin, z żon, z dzieci, z bliskich. To jest brak szacunku dla wdów, dla sierot. To brak szacunku dla ciał naszych bliskich, którzy zginęli.
- mówi Diana Merta w "Testamencie".
Film Marii Dłużewskiej, choć ma przynieść pociechę i nadzieję, nie unika trudnych pytań, dramatycznych wspomnień, bezkompromisowego podsumowania działalności mediów i krytycznej oceny politycznych decyzji.
Przecież to jest Targowica. Przecież oni nas sprzedali. Jak można było zostawić swoich ludzi? Jak można było oddać swojego prezydenta w ręce sąsiadów? My wiemy jak u nich wygląda wymiar sprawiedliwości, jak u nich wygląda demokracja. Nikt normalny, przy zdrowych zmysłach by nie ufał. Ale zaufał nasz premier. Zaufali jego ministrowie i mamy dzisiaj wszyscy tego efekty
- mówi Małgorzata Wassermann.
Maria Dłużewska podkreśla, że w dokumencie to bohater prowadzi reżysera. Bohaterowie "Testamentu" zaprowadzili ją w miejsce, którego się nie spodziewała: do medialnej nagonki przedsmoleńskiej. Córka Zbigniewa Wassermanna i syn Janusza Kurtyki pokazują jak bolesna dla całych rodzin była ciągła próba zaszczuwania ich ojców. Małgorzata Wassermann przypomina wykreowaną i rozdmuchaną przez "Gazetę Wyborczą" aferę wokół tzw. "rury Wassermanna". Mówi, że jej ojciec powtarzał w takich chwilach jedno: "W Polsce się do ludzi nie strzela. W Polsce się do ludzi kompromituje".
Tych ludzi zawsze chciano się pozbyć, oni przeszkadzali. W kontekście katastrofy to wszystko brzmi złowrogo, ich śmierć wydaje się być konsekwencją tamtych działań
- podkreśla autorka filmu. Jej bohaterowie wyjaśniając przekłamania z przeszłości, jednoznacznie oceniają propagandowe działania.
Całość problemów, z jakimi Polacy się spotykają wynika z tego, że organizm państwowy to jest struktura przeniesiona żywcem z okresu komunizmu. Zmieniły się atrybuty zewnętrzne, kiedy dodano koronę na orła, a w środku pozostały te same schematy, te same mechanizmy. Telewizja Polska jest dobrym przykładem
- stwierdza Paweł Kurtyka.
Choć bohaterowie filmu doskonale widzą dramat indoktrynacyjny, rozgrywając się przy użyciu tub medialnych; choć na co dzień doświadczają siły oddziaływania środowisk, próbujących ich skompromitować i zakrzyczeć pamięć o ofiarach katastrofy smoleńskiej, nie poddają się. Widzą nadzieję i potencjał przemiany Polski. Podejmują działania obywatelskie i nie ulegają zniechęceniu. Mają świadomość swojej roli, czują wielkość swojego zadania i doskonale znają zapisy testamentów pozostawionych im przez ojców.
W walce o prawdę na polu świata kipiącego kłamstwem i manipulacją polec niezwykle łatwo. Bohaterowie "Testamentu" niezłomnie i mężnie trwają. Maria Dłużewska podkreśla, że okrucieństwo, którego wciąż doświadczają nałożyło im zbroje. To prawda. Po obejrzeniu filmu widać jednak, że pod stalową zbroją kryją się piękne, szlachetne, rycerskie serca. Gdy się na nie patrzy, pewne jest jedno: Jeszcze Polska nie zginęła...
Moja rozmowa z Marią Dłużewską, autorką filmu "Testament" oraz płyta z jej filmem w najbliższym numerze tygodnika " Sieci".
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/154751-w-walce-o-prawde-na-polu-kipiacym-klamstwem-i-manipulacja-polec-niezwykle-latwo-bohaterowie-testamentu-meznie-trwaja