Majtki w dół, deklaracje na stół. Orientację seksualną można zmienić nawet po śmierci

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

Skoro wiemy już, dzięki doktor Janickiej, że „Zośkę” i „Rudego” łączyło „żarliwe uczucie”, co każe podejrzewać pani doktor, „Gazecie Wyborczej” oraz Markowi Siwcowi, że obaj bohaterowie polskiego ruchu oporu byli homoseksualistami, a także wobec jednoznacznej oceny redaktor Olejnik, która poinformowała niedawno opinię publiczną, że Krzysztof Kamil Baczyński, piszący przepiękne wiersze dla żony Basi, był biseksualistą, należy powiedzieć sobie jasno: czas ściągać dziś Polakom już nie tylko maski, ale i majtki.

Teraz, kiedy wiemy nareszcie, że tylko będąc gejem lub półgejem można dysponować jako taką wrażliwością, odwagą i talentem, musimy ostatecznie odrzucić wszelkie starodawne uprzedzenia i przyznać – każdy ze znanych rodaków miał w sobie coś z homo, a każda znana rodaczka miała w sobie coś z lesbijki.

I przyznać trzeba natychmiast, że kiedy już człowiek otworzy te swoje niedowidzące wcześniej oczy, tak szeroko, jak tylko można sobie wyobrazić, bez trudu dostrzeże, jak był ślepy.

Dość przyjrzeć się korzeniom lewicy. Te wszystkie uściski, buziaczki i „misie” z kolegami ze Związku Radzieckiego, które były udziałem najwyższych władz państwowych PRL, to nic innego jak gejowskie umizgi. Kiedy Wojciech Jaruzelski obłapiał Leonida Breżniewa, nam, biednym ślepakom wmawiano przez lata, że to gesty bratniej przyjaźni. Jakiej tam bratniej? Homoseksualnej - jak dwa a dwa jest cztery.

A wypucowana jak tafla w radzieckiej rewii łyżwiarskiej łysina rzeźnika Urbana? Czy to jest człowiek, który nie chciał się podobać? I skąd u niego takie zamiłowanie do motywu penisa w publikowanych w jego czasopiśmie ilustracjach?

A Czesław Kiszczak, gdy go Adam Michnik nazywał człowiekiem honoru, to nie czuł do naczelnego „Wyborczej” żarliwego uczucia? Ho, ho, jeszcze jak bardzo czuł. Trudno nie czuć, gdy się człowiekowi ziemia pod nogami pali, a tu przychodzi taki z mikrofonem i ziemię tę gasi jak góral ognisko.

Idąc tropem homoseksualnego rozpoznania bojem szybko odkryjemy, że kochającymi inaczej mogą być wszyscy ludzie kształtujący dzisiejszy obraz lewicy. No chyba, że ktoś jest trans.

I okazać się za chwilę może, że cała polska postkomunistyczna i postnowoczesna lewica to jedno wielkie homoimperium, co zresztą wiele by wyjaśniało. Palikot dziwnym trafem nagle przestał promować „Zakaz pedałowania” i zaczął żelować fryzurkę, Kwaśniewski z Millerem wciąż się przyjaźnią, Kalisz daje się fotografować w samych kąpielówkach, a Olejniczak pręży natłuszczoną klatę na okładkach.

Jakże oni muszą cierpieć w tym ukryciu, namawiając innych do coming outu, a samemu łkając w zaciszu gabinetów nad losem parlamentarnej mniejszości. I jak cieszą się ich serca, co dobrze widać po Siwcu, gdy doktor Janicka odkrywa kolejnych gejów w polskiej historii. Co z tego, że heteroseksualnych, a wciskanie im homoseksualizmu przypomina pamiętną lustrację animowanych Teletubisiów i ich różowych torebuni. Orientację, jak widać po Baczyńskim, „Zośce” i Bytnarze „Rudym”, można zmienić nawet po śmierci. Kto następny? Mieszko I Lepszy? Namiętny Krzywousty? Trzeba się śpieszyć, żeby dzieciaki już od 1 września mogły się uczyć nowej homohistorii Polski.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych