Dziś mija 8. rocznica śmierci błogosławionego Jana Pawła II. Papież Polak podczas swojego pontyfikatu odważył się walczyć o Chrystusową prawdę i ludzką godność na całym globie.
O skuteczności tej walki świadczy najpełniej fakt, iż największe XX-wieczne zagrożenia dla jedności Kościoła – komunizm, latynoska teologia wyzwolenia i liberalny „katolicyzm” Zachodu – odchodzą dziś powoli do lamusa historii.
Pontyfikat Jana Pawła II trwał aż 27 lat – od 1978 do 2005 roku. Już w jego połowie w gruzy rozsypał się blok sowiecki, którego ważny przedstawiciel, szef KGB Jurij Andropow, pisał pod koniec lat 70. w tajnym memorandum:
Papież to nasz wróg (...) Dzięki swym niepowszednim zdolnościom i wielkiemu poczuciu humoru oczarowuje każdego, zwłaszcza dziennikarzy, dlatego jest niebezpieczny. (...) Oznacza to, że wszystkie środki są dozwolone, a my nie możemy pozwolić sobie na sentymenty.
Komuniści mieli powody, żeby lękać się papieża. Już w 1956 r. jeden z krakowskich funkcjonariuszy służb specjalnych podkreślał w swojej notatce, że „ks. Wojtyła jest gorliwym wykonawcą ekskomuniki papieskiej” zabraniającej współpracy katolików z komunistami. Potem było tylko gorzej: biskup Wojtyła otwarcie krytykował cenzurę, walcząc jednocześnie z gomułkowskimi władzami o świątynię w Nowej Hucie czy budynki krakowskiego seminarium. W 1974 r. – już jako kardynał – następująco skomentował zakaz organizacji w Krakowie procesji Bożego Ciała:
Nawet hodowcy psów mogli odbyć swój pochód po Rynku Głównym. Tylko dla społeczeństwa katolickiego w uroczystość Bożego Ciała jest on niedostępny.
Gdy w 1978 r. Karol Wojtyła został papieżem, za żelazną kurtyną zapanowała panika – i to nie tylko we władzach PRL. Rok później, podczas antytotalitarnego wystąpienia Jana Pawła II na forum ONZ, potwierdziły się najgorsze obawy Andropowa. Jak wspominał Daniel Moynihan, ambasador USA przy ONZ:
Delegaci z Europy Wschodniej i Związku Sowieckiego po raz pierwszy w tej sali byli przestraszeni, a nie znudzeni.
Co wydarzyło się dalej – wiemy doskonale. Już po 15 latach pontyfikatu Jana Pawła II poza pojedynczymi, kurczącymi się wysepkami quasi-sowieckiego komunizmu (Korea Płn., Kuba), potężny blok „demokracji ludowych” został rozbity w pył, a marksizm-leninizm jako ideologia państwowa doznała całkowitej kompromitacji.
Chrystus przeciw Marksowi
Na temat roli, jaką odegrał Jan Paweł II (wraz z Ronaldem Reaganem i Margaret Thatcher) w likwidacji sowieckiego komunizmu w Europie, powstały już dziesiątki opracowań. Znacznie mniej jednak mówi się i pisze o zasługach, jakie poniósł papież w walce z tendencjami socjalistycznymi wewnątrz samego Kościoła.
Tymczasem jeszcze w połowie lat 70. XX wieku sytuacja przedstawiała się tragicznie. W Ameryce Łacińskiej, gdzie kilkuset księży szczyciło się członkostwem partii komunistycznych, a ich dzieła, zawierające bon moty w rodzaju: „Własność prywatna jest złodziejstwem zalegalizowanym i uświęconym”, uzyskiwały oficjalny placet Kościoła – powstrzymanie coraz ściślejszego aliansu chrześcijaństwa i marksizmu wydawało się niemożliwe.
Wspierana przez agenturę ZSRR teologia wyzwolenia święciła triumfy od granicy amerykańsko-meksykańskiej aż po Ziemię Ognistą. W Chile – przed wyborami prezydenckimi w 1970 r. – odprawiono w rocznicę urodzin Lenina uroczystą mszę, podczas której agitowano na rzecz komunisty Salvadora Allende. W Meksyku (niecałe dwa lata później) przełożony najbardziej znanej stołecznej bazyliki zezwolił na kręcenie w jej wnętrzu bluźnierczego filmu awangardowego „Święta góra”. Na porządku dziennym były kościelne publikacje stawiające znak równości między Chrystusem a Leninem i Marksem. Czy mogło dziwić więc, że celem pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II był właśnie Meksyk, Dominikana i Bahamy?
W 1979 r. zdziwienie było spore – choć największą niespodzianką okazał się ostatecznie nie tyle sam cel podróży, co postawa papieża. Jan Paweł II, zamiast oczekiwanego przez kręgi postępowe wsparcia dla teologii wyzwolenia, w ostrych słowach ją potępił.
Obraz Chrystusa polityka, rewolucjonisty, wywrotowca z Nazaretu, nie zgadza się z katechezą Kościoła
– upomniał papież komunistów podczas zebrania Panamerykańskiej Konferencji Episkopatu (CELAM). Wypowiedź ta – co było do przewidzenia – wywołała następnego dnia w globalnych mediach falę zarzutów o lekceważenie przez Jana Pawła II problemów Ameryki Łacińskiej...
Identyczne reakcje wywołało 4 lata później wyraźne upomnienie przez papieża Ernesto Cardenala – nikaraguańskiego księdza, który w 1979 r. przyjął tekę ministra kultury w komunistycznym rządzie sandinistów. Cardenal, twierdzący, że krytyka komunizmu to grzech, został skarcony przez Jana Pawła II już na lotnisku podczas ceremonii powitalnej – co skrupulatnie zarejestrowały kamery telewizji z całego świata. Podobne ostrzeżenie spotkało w Nikaragui innego komunistycznego ministra, księdza Miguela D’Escoto, nagrodzonego zresztą później przez ZSRR Leninowską Nagrodą Pokoju.
Jan Paweł II nie poprzestał jednak tylko na słownych naganach, choć te i tak wzbudzały „kontrowersje” wśród intelektualistów i postępowych teologów. Poprzez zdecydowaną politykę personalną papież w krótkim czasie doprowadził bowiem do oczyszczenia z jawnych komunistów CELAM – czyli południowoamerykański episkopat. Dzięki temu wybryki, na jakie pozwalali sobie latynoscy księża-marksiści w latach 60. i 70., zdołano ograniczyć do znośnego minimum już po dekadzie od rozpoczęcia pontyfikatu.
Ogromne znaczenie dla losów latynoamerykańskiego katolicyzmu miały również pielgrzymki do Peru, gdzie działał maoistowski „Świetlisty Szlak”, do Urugwaju, którego władze nakazały pisać słowo „Bóg” małą literą, oraz do Chile, szarpanego konfliktem między juntą gen. Pinocheta a komunistami. Jan Paweł II, potępiając lewicowych terrorystów i strofując prawicowych dyktatorów, doprowadził tam do skutecznego zastąpienia teologii wyzwolenia tzw. teologią pojednania. Przesłanie polskiego papieża było jasne: drogą do pokoju społecznego jest przestrzeganie Dekalogu oraz szacunek dla ludzkiej godności, a nie lektura Marksa, karabin i bomby.
Nie inaczej było w innych państwach Ameryki Łacińskiej. Choć papież nie mógł rozwiązać tam bezpośrednio żadnego z problemów społecznych (choć wiele pozytywnych zmian zainspirował) – udało mu się ocalić to, co najważniejsze: zagrożoną przez księży-komunistów jedność Kościoła. Teologia wyzwolenia, po ranach zadanych jej przez Jana Pawła II, nigdy już nie odzyskała dawnej popularności, a ideolodzy komunizmu – stale obecni na kontynencie iberoamerykańskim (Hugo Chavez, Evo Morales) – przestali wreszcie odwoływać się do rzekomego marksizmu Jezusa Chrystusa.
Teolog pojednania
W Europie i USA – tak jak w Ameryce Łacińskiej – sankcje, jakie nakładał Jan Paweł II, szły w parze z jego nauczaniem. Teologii „wyzwolenia” moralnego i seksualnego przeciwstawił papież teologię pojednania się z Bogiem, bliźnim oraz samym sobą: z własną duchowością, cielesnością i seksualnością. Podobnie jak na kontynencie amerykańskim – nauka ta nie doprowadziła co prawda do gwałtownych przemian społecznych, ale jej wymiernym efektem było wyraźne oddzielenie doktryny katolickiej od ideologii socjalistycznej i progresizmu obyczajowo-moralnego. Czy dorobek ten okaże się jednak w XXI wieku trwałym? Czy popularne w latach 60. i 70. koncepcje zbliżenia chrześcijaństwa i komunizmu, a w latach 80. i 90. etyki katolickiej i libertyńskiej, odejdą dzięki Janowi Pawłowi II w niepamięć ?
4 kwietnia 2005 r. – dwa dni po śmierci wielkiego papieża – belgijski ksiądz Remi Verwimp, działający w organizacji „Chrześcijanie dla Socjalizmu”, udzielił flamandzkiemu dziennikarzowi wywiadu, który może napawać optymizmem. Oceniając dziedzictwo Ojca Świętego, ksiądz-marksista ubolewa bowiem nad mizernymi perspektywami, jakie stoją przed ruchem tzw. krytycznych chrześcijan:
Janowi Pawłowi II udało się zmarginalizować licznych zwolenników teologii wyzwolenia, głównie poprzez politykę obsadzania stanowisk prawicowymi członkami kleru (...) Sytuacja ta bardzo utrudniła rozwój działalności grup takich jak «Chrześcijanie Na Rzecz Socjalizmu». Dostrzegam same negatywy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/154329-osma-rocznica-smierci-bl-jana-pawla-ii-dzieki-niemu-najwieksze-zagrozenia-dla-kosciola-komunizm-teologia-wyzwolenia-i-liberalny-katolicyzm-zachodu-odchodza-do-lamusa