Po histerycznym ataku na Lecha Wałęsę i Joannę Szczepkowską za ich wypowiedzi o homoseksualistach, po wściekłych atakach środowisk liberalnych na konserwatystów stojących na straży rodziny, nikt nie może mieć już wątpliwości, że celem środowisk, działających przeciwko tak zwanej homofobii nie jest szerzenie tolerancji wobec ich „inności” i poszanowanie dla ich wyborów. Celem tych zmasowanych działań jest przebudowa tradycyjnego społeczeństwa na ich wzór i podobieństwo. Jednak ta rewolucja się nie powiedzie.
Nabrałam ostatnio przekonania, graniczącego z pewnością, że czarny scenariusz nakreślony przez Tomasza Terlikowskiego w operacji „Chusta” nie zrealizuje się.
Po pierwsze dlatego, że dzisiejszy świat tworzy złudzenie dobra, tam gdzie go nie ma. Nie można nie zgodzić się z Dorotą Gawryluk, która w opublikowanej w tygodniku „Sieci” rozmowie ze mną mówiła:
Nie można osiągnąć szczęścia, depcząc życie, nie można budować szczęścia na nieszczęściu. To prawdy odwieczne. A my dziś szukamy jakiegoś złotego środka, cudownych rozwiązań, próbujemy odkrywać Amerykę, kiedy ona już od dawna jest odkryta. Jesteśmy u progu powrotu do korzeni, do wartości. Po latach eksperymentów, wrócimy do źródeł. Próby szukania szczęścia tam, gdzie go nie ma, zawsze kończą się tym samym. Powrotem do prawdy. Benedykt XVI powiedział ostatnio, że szatan ukrywa się pod pozornym dobrem. I dzisiejszy świat tworzy takie złudzenie dobra tam, gdzie go nie ma.
Poraża prostota i jasność myślenia znanej dziennikarki. Powrót do korzeni musi nastąpić, bo życie bez wartości, zasad, zobowiązań zawsze w końcu obraca się przeciwko jego propagatorom.
Po drugie rację ma ksiądz Henryk Zieliński, który zachęca do dawania chrześcijańskiego świadectwa życia.
Możliwość rzeczowej rozmowy z funkcjonariuszami dyktatury relatywizmu jest dzisiaj żadna. Jedyną sensowną odpowiedzią jest chrześcijańskie świadectwo życia.
Wyznawcy Chrystusa Zmartwychwstałego nie mogą pozwolić się zamknąć w gettach i sparaliżować strachem. Nie dajmy się zastraszyć. Nie błagajmy o litość ani o przyzwoitość mainstreamowych mediów. Róbmy swoje, zgodnie z naszym sumieniem. Alleluja, czas z naszą wiarą w Chrystusowe Zmartwychwstanie wyjść do świata!
I my do tego świata wychodzimy, nie chowamy się ze swoimi poglądami, choć tak pewnie byłoby wygodniej.
I jest jeszcze "po trzecie". Zupełnie oczywiste i naturalne "po trzecie". Jest na po prostu więcej. Bo to my, kochając i szanując życie ponosimy trudy rodzicielstwa i wychowania. To my: chrześcijanie, konserwatyści mamy więcej dzieci, bo nie zamykamy się na życie. Zwolennicy rewolucji moralnej, tak zwani postępowcy są zbyt leniwi, żeby mieć dzieci.
Oni wolą się bawić, żyć wygodnie, bezstresowo, konsumpcyjnie. To w dużej mierze my, konserwatyści, wychowujemy przyszłe pokolenia Polaków, uczymy ich poszanowania wartości, szacunku dla rodziny. Dlatego myślę, że przyszłość należy do nas. Wrócimy do korzeni.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/154265-przyszlosc-nalezy-do-nas-powrot-do-korzeni-musi-nastapic-bo-zycie-bez-wartosci-zawsze-obraca-sie-przeciwko-jego-propagatorom