Postanowiłam przestać marudzić. Że zimno, że śnieg, że wiosny nie widać. Od dwóch tygodni powtarzam tę nudną litanię ze trzy razy dziennie. Ale z okazji świąt basta. Postanowiłam poćwiczyć myślenie pozytywne.
No więc po pierwsze: narzekamy na tę zimę, narzekamy... ale czy na pewno wszyscy? Mój dostawca drewna do kominka – np. uśmiechnięty był przed świętami od ucha do ucha. Panowie od węgla – jeszcze szerzej. W telewizyjnych spotach co rusz migają mi zadowolone twarze górali, właścicieli wyciągów i całej branży górsko - turystycznej. Sporo dzieciaków też – jak widzę w szklanym okienku i na żywo – całkiem sobie to śnieżne szaleństwo chwali.
Wbrew pozorom na zimę nie narzekają zupełnie moje psy i koty. Te pierwsze oddałyby zapewne całe lato za możliwość tarzania się w śniegu. Te drugie – skracają co prawda spacery i wylegują się dłużej przed kominkiem. Ale na niezadowolone też nie wyglądają. No i z kleszczami na razie spokój. I łapy czyste (choć mokre).
Ptaszory za oknem – zapewne są bardziej zdezorientowane. Bo jak tu zakładać gniazda i wysiadywać jaja? Choć wystarczy chwila słońca i wbrew zimowej aurze szczebiocą całkiem wiosennie. Na wszelki wypadek przedłużyłam im sezon stołówkowy w karmniku... Korzystają – nie powiem.
Zwierzęta leśne – no tym muszą pomóc ludzie. Ale przynajmniej niektóre radzą sobie świetnie. Spotkałam niedawno całe stado dzików z całkiem pokaźnym, dokazującym aż miło przychówkiem... Czyli natura nie śpi.
A wracając na ludzko-medialne podwórko: choć nie jestem przesadnym fanem sportu – co rusz obija mi się o uszy, że nieźle nam idzie – na śniegu i lodzie właśnie. A to Stoch, a to Żyła, a to Kowalczyk, a tu panczeniści zrobili niespodziankę … Jakoś mocno to kontrastuje z wyczynami naszej narodowej jedenastki.
Tak, czy owak - jeszcze parę takich sezonów i przegonimy Norwegię. Tym bardziej, że jak donosi mi zakotwiczona tam przejściowo koleżanka – po drugiej stronie Bałtyku już wiosna i śniegu aby, aby. A u nas – proszę – można trenować do woli. I kolejne Igrzyska nasze! (Oby w Zakopanem!)
No i jakież warunki do trenowania ostrożnej jazdy za kierownicą. Swoja drogą – jak dowodzą statystyki przy takiej aurze jak dziś – paradoksalnie wypadków jest mniej. Podczas śnieżycy i gołoledzi instynktownie zdejmujemy nogę z gazu i nie ponosi nas zgubna ułańska fantazja. I ze zmianą opon można poczekać. No więc same korzyści.
Co by tu jeszcze? No oczywiście rzeźby ze śniegu. Ten wiosenny jest znacznie lepszy, do realizacji artystycznych wizji – bo mokry i ładnie daje się formować. Mamy więc całą serię bałwano-zajęcy , śniegowych baranków, a nawet jaj ... Wreszcie coś nowego, bo tradycyjne trójkuliste kukły już się – przyznajmy - co nieco opatrzyły.
No a jutrzejszy Śmigus Dyngus? W wersji śnieżnej to naprawdę coś. Może się nawet przekonam do tego – ciut ciut prymitywnego obyczaju...
A jak już o sztuce mowa to jest jeszcze okazjonalna poezja ulotna... Oto próbka:
Przez śnieżyce zasuwając przebija się siny zając, za nim kurczak dzielnie pędzi, choć zimówki ktoś mu zwędził. Pewnie wina to baranka, bo od rana jest na sankach. Gdzieś widziano Mikołaja... to są wielkanocne jaja!
No może to nie Szekspir, ale zawsze coś nowego. I na pewno nie skopiowane z ubiegłego roku. No to jak ? Przekonałam Państwa ? Choć odrobinę? Bo siebie już prawie, prawie... Ale wyznam w sekrecie, że nie obrażę się wcale, jeśli jutro za oknem zamiast sopli zobaczę zielone pąki Tak na Prima Aprilis. A póki co, idę dołożyć do kominka...
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/154237-zimowe-trzy-po-trzy-czyli-sztuka-pozytywnego-myslenia-w-oczekiwaniu-na-wiosne-spoznialska
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.