Homo-małżeństwo, czyli związek post-ludzi. Kilka słów o paryskiej manifestacji przeciw tzw. małżeństwom homoseksualnym

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

W Niedzielę Palmową, kiedy uwaga mediów skupiona była na uroczystościach watykańskich z udziałem nowego papieża, w Paryżu działy się rzeczy nie mniej interesujące. Powiedziałbym: rzeczy ważne także z punktu widzenia wyzwań, przed jakimi staje nowy papież. W Paryżu mianowicie odbyła się wielotysięczna manifestacja przeciwko ustawie o tzw. małżeństwach homoseksualnych. W tej sprawie wypowiadał się u schyłku swojego pontyfikatu Benedykt XVI i nie ulega wątpliwości, że Franciszek będzie musiał – prędzej czy później - też zabrać na ten temat głos. Będzie musiał, bo założenia na jakich oparta jest ta ustawa idą całkowicie w poprzek chrześcijańskiej filozofii człowieka.

CZYTAJ WIĘCEJ: Paryż: Nawet 1,5 mln osób demonstrowało przeciw tzw. małżeństwom homoseksualnym. Kolejna wielka manifestacja Francuzów

Jak było w Paryżu? To jest sporne, bo organizatorzy mówią, że uczestników było 1,3 mln, a policja twierdzi, że 300 tys. W minionym tygodniu „Le Monde”, główny opiniotwórczy dziennik francuski – coś na kształt naszej „Gazety Wyborczej” – zajmował się głównie dowodzeniem, że szacunki podane przez organizatorów marszu mijają się z prawdą. Nie byłem tam, nie widziałem, nie wiem, ilu naprawdę było manifestantów. Ale zafiksowanie „Monde’u” na kwestii liczby manifestujących wydaje mi się charakterystyczne. Ci którzy nadają ton debacie, którzy nadają miary, wedle których „la France bien pensante” wie, co wypada myśleć na dowolny temat, tak bardzo starają się, by w świat nie poszła informacja o sukcesie „La Manif pour tous”. No dobrze, ale – jak by nie liczyć – sukces był.

Był sukces, bo udało się zmobilizować setki tysięcy ludzi w sytuacji, gdy ustawa została już przegłosowana przez Zgromadzenie Narodowe (izbę niższą parlamentu), a teraz pracuje nad nią Senat, gdzie lewica też ma większość, więc z punktu widzenia arytmetyki parlamentarnej sprawa wydaje się przesądzona. Wygląda na to, że manifestacja z Niedzieli Palmowej była nie mniejsza niż poprzednia zorganizowana jeszcze w styczniu, zanim Zgromadzenie Narodowe przystąpiło do pracy nad ustawą. A to oznacza, że wśród przeciwników nie następuje zniechęcenie, że nie zwycięża wśród nich myśl, że skoro sprawa jest przesądzona to dłużej manifestować nie warto. Otóż ludzie ci uważają, że – mimo wszystko – warto.

Ten fenomen godzien jest zastanowienia. „La Manif Pour Tous” to stowarzyszenie organizujące kolejne manifestacje uliczne, szereg debat, konferencji etc. Interesujące jest to, że nie jest to zbiorowisko li tylko katolików, chociaż ci którzy nadają to debacie, tak starają się przedstawiać spór o małżeństwa homoseksualne. W rzeczywistości manifestanci demonstrują nie pod szyldem Biblii, lecz pod szyldem Kodeksu Cywilnego – czyli jednego z fundamentów świeckiego państwa (kodeks z 1804 r. jest dziełem Napoleona).

Świeckość państwa to we Francji niemal synonim Republiki (koniecznie pisanej z dużej litery) i sprowadza się ona  - najogólniej mówiąc – do przekonania, że państwo jest wspólnym dobrem wszystkich obywateli, bez względu na ich wyznanie (czy brak wyznania) oraz bez względu na ich poglądy polityczne. Świeckość zakłada więc istnienie jakichś tożsamości i stara się ułożyć pokojowe współistnienie pomiędzy różnymi tożsamościami.

Inaczej post-nowoczesność, której dzieckiem jest ustawa o „małżeństwie dla wszystkich”. W post-nowoczesności wszystko jest płynne: matka i ojciec, mogą stać się matką i matką, albo ojcem i ojcem, mężczyzna może stać się kobietą, a kobieta – mężczyzną, jeśli tylko uznają, że to jest warunek ich samorealizacji, samostanowienia. Człowiek sam siebie stanowi, jest „jako Bóg”.

Napoleon, a za nim Jules Ferry, Clemenceau, de Gaulle, a nawet Mitterrand wierzyli jeszcze w to, że człowiek sam siebie nie stwarza, że jako stworzenie (a nie Stwórca) jest bytem skończonym, podlega pewnym ograniczenioma, że istnieją pewne tabu, których nie można i nie powinno się  przekraczać. Ich następcy, Francois Hollande i jego koledzy z Partii Socjalistycznej, ale także niektórzy liderzy prawicy, zdają się przyznawać rację filozofom post-nowoczesności, że na tym świecie nic nie jest określone i nic nie jest niemożliwe.

Otóż sprzeciw wobec postawy, że człowiek może być „jako Bóg” łączy dziś katolików, protestantów, muzułmanów i niemałą liczbę niewierzących. Wszystkich tych, którzy mają świadomość, że ten spór w rzeczywistości nie idzie o równość praw, ale o uratowanie naszej cywilizacji.

Dobrze byłoby, obserwując co się dzieje w krajach w większym stopniu poddanym wpływom post-nowoczesności, zdawać sobie sprawy, że nasz spór o związki partnerskie jest tylko uwerturą do rzeczy ważniejszej. Ona zbliża się wielkimi krokami.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych