Szefowie rad programowych Polskiego Radia, Telewizji Polskiej i Polskiej Agencji Prasowej wreszcie zażyli coś na odwagę, a gdy środek zaczął działać, kropnęli list do prezydenta Komorowskiego (CZYTAJ: Rady programowe TVP, Polskiego Radia i PAP piszą do prezydenta w obronie mediów publicznych). W obronie mediów publicznych. Przed kim? Bliżej nie określono.
Najodważniejsze zdanie tego listu nawołuje, by demokratyczne państwo nie odwracało się plecami do publicznych mediów. Gdyby rzeczywiście stosunek dziś rządzących do publicznego radia i publicznej telewizji ograniczył się wyłącznie do „odwracania się plecami” – mielibyśmy sielankę. Tu plecy nie odegrały większej roli, w proces niszczenia tych mediów wciągnięto strefę anatomicznie ułożoną nieco poniżej.
Przecież sprawa niszczenia publicznych mediów, to proces świadomie podjęty przez teraz rządzących. Prawda – każda z partii uczestnicząca w sprawowaniu władzy w ostatnich latach ma pewien udział degrengoladzie tych mediów. Każda koalicja traktowała je, jako pewnego rodzaju łup prawnie przysługujący. Jednak żadna z nich nie doprowadziła publicznego radia i telewizji do kompletnego rozkładu, zarówno pod względem finansowym, jak też programowym, personalnym, a przede wszystkim moralnym. Wszak publiczne anteny są dziś jedynie propagandową tubą w stopniu, o którym poprzednicy mogą tylko pomarzyć. Ekran pełen jest rozmaitych osobników, dla których dziennikarstwo znaczy tyle, ile zdobycz dla złodzieja. Przyłapani w przeszłości wielokrotnie na „złodziejstwie”, zostali powołani jeszcze raz do pełnienia swej misji. Jak choćby autorzy łobuzerskiego paszkwilu „Dramat w trzech odsłonach”.
Kultura, jako dziedzina warta zainteresowania w ogóle na antenach nie istnieje. Czy pamiętacie Państwo nasze polskie święta? Wszystko jedno, Boże Narodzenie lub Wielkanoc? Cały dzień prowadzili je – na przykład – Barbara Wachowicz z Bogusławem Kaczyńskim. Przypominano najpiękniejsze karty polskiej literatury, najwspanialsze występy polskich artystów, najwybitniejszych pisarzy, kompozytorów. Sienkiewicz, Moniuszko, Norwid, Chopin, Żeromski, Słowacki, Krasiński. Cóż to były za piękne opowieści! Wspaniałe gawędy zilustrowane niezwykłymi popisami naszych artystów, których przecież nigdy nie brakowało.
Co z tych tradycji zostało? Nic, lub prawie nic. Każdego dnia jakaś nic nieznacząca sieczka, wypociny jakichś mało rozgarniętych, spędzających młodość z dala od jakichkolwiek ksiąg, panienek i młodzieńców, których jedynym „atutem” jest zdolność wypowiedzenia w ciągu minuty wielu nic nieznaczących zdań. Do tego dochodzą jakieś przeglądy prasy, najczęściej zwanej kolorową, choć koloryt ten zbliżony jest najczęściej do barw damskiej bielizny i problemów okolicznych.
Przewodniczący rad programowych napisali do prezydenta, licząc, że potrafi on coś zmienić. Tak, jakby obudzili się na pustyni po kilkuletniej śpiączce. Wszak Bronisław Komorowski, gdy zwracano się do niego w sprawach kompetencji KRRiT, jasno odpowiedział, że nic nie może. Ciekawe, w jakiej sprawie coś może, ale to już zupełnie inny temat. Autorzy listu wyrażają także nadzieję, że pod patronatem KRRiT mogłaby się odbyć jakaś twórcza dyskusja o dalszych losach publicznych mediów. Znowu jakaś niezrozumiała naiwność. Przecież wszystko, co do tej pory w tej dziedzinie się stało zawdzięczamy właśnie postawie KRRiT. Ona ma w rękach wszelkie najważniejsze decyzje, łącznie z personalnymi. Ale stawia wciąż na zawodową tandetę, partyjne posłuszeństwo przeważa nad wszystkim innym.
Wykańczanie finansowe radia i telewizji, które nabrało największej i najskuteczniejszej dynamiki po słowach działaczy PO z Donaldem Tuskiem na czele, to jedno. Nic nie warta danina, niepotrzebne opłaty itd. – pamiętacie Państwo? Drugie, to systematyczne niszczenie ludzi utalentowanych, kierowanie ich do zajęć marginalnych i nic nieznaczących. Skutek wiadomy i widoczny – tandetne osobowości zdolne są tylko do przygotowywania programów na swoim poziomie. I tak koło bezmyślności, blasku beztalenci się zamyka.
Być może ktoś zauważyłby ów list, gdyby szefowie rad, autorzy pisma do prezydenta solidarnie złożyli dymisje. W przeciwnym przypadku będą nadal swoimi nazwiskami firmować ten bezmiar politycznego kłamstwa, który publiczne media zabija. Ale do tego trzeba mieć chyba nieco więcej odwagi niż napisanie jakiejkolwiek epistoły.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/154109-szefowie-rad-programowych-publicznych-mediow-pokazali-odwage-napisali-list-najpewniej-na-berdyczow-gdyby-zlozyli-dymisje-moze-by-cos-zyskali
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.