Świąteczne życzenia dla prorządowych dziennikarzy. Nie traćcie wiary, że po zimie zawsze w Polsce jest wiosna

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

W Wigilię Bożego Narodzenia nawet zwierzęta mówią ludzkim głosem. W Wigilię Wielkanocy spróbuję więc i ja przemówić głosem zrozumiałym przez mainstreamowe koleżanki i kolegów po fachu. Jak widać – na razie jakoś się udaje, skoro wspólnym „fachem” nazywam własną profesję i zawód wykonywany przez reprezentantów Frontu Jedności Przekazu. Pisałem o ich działaniach, manipulacjach, kłamstwach, obelgach, chamstwie, braku wyobraźni, bezczelności, lizusostwie i umoczeniu w partyjne rozgrywki polityczne już tyle razy, że ten jeden raz spróbuję im po prostu, tak po ludzku złożyć świąteczne życzenia.

Tylko czego życzyć tym, którzy mają wszystko – uznanie władzy, sympatię rządu, reklamy spółek z udziałem Skarbu Państwa i – co najważniejsze – wewnętrzne przekonanie, że dziennikarz ma tworzyć zasłonę dymną wokół porażek rządu i bronić władzy przed opozycją, czy 70 procentami polskiego społeczeństwa, które uważa, że ekipa Donalda Tuska źle lub bardzo źle wypełnia swoje obowiązki względem obywateli i ojczyzny? Jedynym sensownym życzeniem, jakie można im złożyć, wydaje się stara jak świat bezpieczna formułka: życzę Wam, koleżanki i koledzy, tego, czego sami sobie życzycie.

A zatem: Wojciechowi Maziarskiemu z „Gazety Wyborczej” – by spełniły się jego marzenia o „rekonstrukcji smoleńskiej”. Już wyjaśniam – red. Maziarski nie cierpi wszelkich inscenizacji rekonstruujących ważne wydarzenia z polskiej historii. Nie wiadomo, czemu – tak po prostu ma. Ostatnio zaproponował nawet swoim ciętym jak lotnicza blacha piórem, by polscy patrioci urządzili rekonstrukcję... morderstwa ks. Jerzego Popiełuszki, a zaraz potem – katastrofy smoleńskiej. No więc tego mu życzę z całego serca – by taką właśnie rekonstrukcję mógł kiedyś obejrzeć i by znalazły się tam nie tylko ostatnie chwile pasażerów tupolewa, ale i wszystko to, co było wcześniej – rozmowy Tomasza Arabskiego z Rosjanami czy spotkania na najwyższym szczeblu Tusk – Putin, których treści premier RP nie chce odtajnić, bo „szkodziłoby to polskiej dyplomacji”.

„Takie rzeczy w dojrzałych demokracjach odtajnia się po 50 czy 100 latach” - mówi aktualny wciąż prezes Rady Ministrów.

Maziarskiemu pewnie nic to nie mówi, ale innym kolegom już być może tak – premierowi chodzi o takie sytuacje w dziejach dojrzałych demokracji, gdy odtajnienie dokumentów czy przebiegu „dyplomatycznych” rozmów mogłoby rzucić cień na obecnie sprawujących władzę albo zaszkodzić interesom państwa.

Jeśli chodzi o cień – pełna zgoda. Ale jakaż to szkoda może wyniknąć z faktu, że Polacy dowiedzą się, jakie ustalenia podejmowano w rozmowach przedstawicieli polskiego rządu z przedstawicielami rządu rosyjskiego w związku z obchodami 70. rocznicy sowieckiego ludobójstwa w Katyniu? Cóż tam mogło być tajnego? Maziarski chce rekonstrukcji, więc dlaczego mu jej nie dać? Czy zasługi tego dziennikarza dla umacniania władzy platformersko-ludowej nie są wystarczające, by przychylić się do jego postulatów?

Ale życzenia te kieruję w stronę całej „Gazety Wyborczej”. Im bliżej świąt, tym większe czuję współczucie dla jej dziennikarzy. Jak poradzą sobie z faktem, że ich wielka akcja potępiająca niewinne otrzęsiny u Salezjanów, które to autorzy z Czerskiej przedstawiali nieomal jako pedofilską orgię z udziałem dzieci i duchownych, była zwyczajnym antyklerykalnym świństwem przywodzącym na myśl komunistyczne praktyki Uszatego rzeźnika rządu z czasów stanu wojennego? Jak - po zdecydowanej opinii biegłego, że w otrzęsinach nie było niczego zdrożnego - wytłumaczyć Czytelnikom, że się pluło, obmawiało, okaleczało psychicznie ludzi, którzy na to niczym sobie nie zasłużyli? Nie wiem, jestem na takie porady, jak to się mówi, „za krótki”. Ale wierzę, że przy świątecznym stole przyjdzie i do autorów „Wyborczej” oczyszczająca refleksja, owocująca choćby skromnymi przeprosinami i przelewem na konto oczernionej przez nich szkoły.

Podobne nadzieje wiążę z wielkanocnymi przemyśleniami Ewy Wójciak, która nazwała Ojca Świętego wulgarnym słowem, bo naczytała się lewackich czasopism. Dziś wie już, że księża, na których rzekomo miał donosić przed laty dzisiejszy Papież, zdecydowanie zdementowali te orwellowskie manipulacje rodem z „Folwarku zwierzęcego”.

I może nawet pani Wójciak chciałaby przeprosić, powiedzieć „Wybaczcie, pomyliłam się, bo nie znałam prawdy”?

Ale nie może, skoro już ruszyła machina listów otwartych ludzi, którzy podpiszą wszystko, co im Front Jedności Przekazu podsunie. Życzę pani Wójciak, by opuścili ją w biedzie tak niemądrzy obrońcy. A im samym? Czasem dobrze robi wyjazd na wieś, niekoniecznie po szczaw dla dziecka czy mirabelki na naleweczkę, ale tak po prostu – by odpocząć, otworzyć oczy i spojrzeć dalej niż czubek. Nosa oczywiście.

Bo nosa trzeba mieć nie tylko w polityce, także w dziennikarstwie, o czym wie najlepiej Janina Paradowska, ulubiona – podobno – dziennikarka Donalda Tuska. Gwiazda „Polityki” przed świętami chętnie podsuwa Polakom tematy do rozważań przy świątecznym stole, jak np. „Co zrobić ze szczątkami wraku, gdy już wróci do Polski”. Życzę pani Janinie, by premier zaczął ją jednak lubić trochę mniej, bo mam wrażenie, że tym swoim lubieniem ostrą zazwyczaj jak pieprz publicystkę zwyczajnie zagłaskał. Ze szczątkami wraku wiadomo, co robić i żaden sensownie myślący człowiek nie będzie sobie tym zaprzątał głowy przy świątecznym stole. Trzeba z nimi uczynić dokładnie to samo, co wykonali – podobno – rosyjscy prokuratorzy. Czyli zbadać w nich ślady wszelkich substancji chemicznych, przyjrzeć się uszkodzeniom, sprawdzić, czy ktokolwiek próbował szczątki te wymyć czy uszkodzić już po katastrofie. Wiem, że Janina Paradowska gdzieś w głębi serca tego właśnie chce, bo przecież sympatia do premiera, odwzajemniana przez niego z całą mocą urzędu, nie może tak znanej dziennikarki zwieść na manowce bezmyślnego potakiwania członkom komisji Anodiny i Millera.

Na koniec zaś wszystkim Państwu – wewnętrznego zmartwychwstania. I wiary w to, że po zimie przychodzi wiosna. Pewnie, że nie wszędzie, ale u nas, w Polsce – zawsze. Spokojnych Świąt.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych