To co robią środowiska gejowskie "to szantaż i kneblowanie ust". Mariusz Cieślik ostro w obronie Szczepkowskiej

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Sxc.hu
Fot. Sxc.hu

W prawdziwej demokracji wszystko powinno podlegać krytyce. Mniejszości seksualne w Polsce skutecznie walczą 
jednak o to, by ich to nie dotyczyło. Dowodzą tego przypadki Lecha Wałęsy 
i Joanny Szczepkowskiej – pisze Mariusz Cieślik, publicysta „Rzeczpospolitej"

Można było zignorować Lecha Wałęsę, znanego z kontrowersyjnych i nieprzemyślanych wypowiedzi. Nikt nie użył wobec niego słowa „prostak", ale dokładnie to (albo jeszcze gorzej) zasugerowała feministka Kazimiera Szczuka, mówiąc, że „od rozumu w sensie intelektualnym nigdy nie był fachowcem". Agnieszka Holland dorzuciła jeszcze w zawoalowany sposób religijnego fanatyka, gdy wmawiała bohaterowi „Solidarności", że po nocach słucha Radia Maryja (którego w rzeczywistości szczerze nie znosi)

- pisze Mariusz Cieślik.

Ale Joanny Szczepkowskiej zignorować tak łatwo się nie da. Ani nie jest prostaczką, ani fanatyczką, trudno ją nawet oskarżyć o homofobię, bo to zwolenniczka jednopłciowych małżeństw. Poza wszystkim mówimy o wybitnej aktorce, pochodzącej z artystycznej rodziny (dziadek – pisarz Jan Parandowski, ojciec – legenda teatru polskiego), niezwiązanej z żadną siłą polityczną. A jeśli już, to w dawnych czasach kojarzonej z „Solidarnością" (to przecież z tego wzięła się słynna wypowiedź aktorki w „Wiadomościach", że 4 czerwca 1989 r. skończył się w Polsce komunizm). Joanna Szczepkowska nieraz pokazała, że ma w sobie to, co powinien mieć prawdziwy artysta – odwagę, by iść w poprzek opinii większości, w tym własnego środowiska.

Cieślik przypomina od czego zaczęła się wrzawa wokół Szczepkowskiej:

Gazeta, do której pisuję felietony, bardzo chętnie i pilnie zamieszcza fakty świadczące o lobbingach homoseksualnych wśród kleru. Spróbuj jednak napisać tekst o takim lobbingu w teatrze. Ja spróbowałam. Tekst został zatrzymany i określony jako donos. Ja zostałam nazwana szmatą. Otóż, jeśli mamy szczerze rozmawiać o prawach gejów do normalnego życia, to zachowujmy się jak w normalnym kraju i dajmy prawo do oceniania gejów też". Oczywiście gazeta, która felietonu nie opublikowała, to „Gazeta Wyborcza".

Jednak, jak zauważa Mariusz Cieślik:

nazwana „szmatą" aktorka powinna się ze strachu schować, by nie zostać okrzyknięta pierwszą homofobką III RP, ale zrobiła dokładnie na odwrót. Przyjęła m.in. zaproszenie Moniki Olejnik. W „Kropce nad i" powtórzyła, że „taryfa ulgowa dla gejów powinna się skończyć", skoro istnieje zjawisko molestowania i mobbingu ze strony homoseksualistów. I że nie można bać się posądzenia o homofobię i godzić się na to, że „środowiska gejowskie cały czas nam mówią, że zdajemy egzamin z tolerancji, w związku z czym nie możemy tych środowisk krytykować".

Wypowiedzi aktorki spotkały się z natychmiastowym odporem.

Zareagował m.in. Jacek Poniedziałek, który w ostatnich latach przyjął niestety rolę dyżurnego geja polskich mediów, z niekorzyścią dla swojej pracy scenicznej. Oczywiście zareagował, nazywając Szczepkowską homofobką. I pośrednio dowodząc, że miała rację, bo teatralne lobby na rzecz praw seksualnych mniejszości zadziałało doprawdy bezbłędnie.

Zdaniem Cieślika powinniśmy być Joannie Szczepkowskiej wdzięczni.

Trudno się bowiem oprzeć wrażeniu, że ochrona praw mniejszości seksualnych, pożeniona z nadwiślańską wersją poprawności politycznej, stoi dziś w sprzeczności z wolnością słowa i zdrowym rozsądkiem. Że dzieje się z nią to samo, co z akcją afirmatywną w Ameryce, która zamieniła się we własną karykaturę. Co jakże celnie sparodiował kiedyś w skeczu znany przede wszystkim z roli Borata Sacha Baron Cohen. W swoim raperskim wcieleniu jako Ali G. wybrał się na demonstrację i kiedy policja usuwała go z miejsca zdarzenia, pytał funkcjonariuszy: „czy to dlatego, że jestem czarny?". „Nie, proszę pana, dlatego że pan przeszkadzał" – usłyszał w odpowiedzi.

Mariusz Cieślik podkreśla, że napiętnowane publicznie są osoby, które na temat zbyt dużych praw mniejszości seksualnych mają krytyczne zdanie.

A każdy działacz organizacji gejowskich może używać swojej orientacji seksualnej, wzorem Roberta Biedronia, jak oręża, wyciągając w stosownym momencie homofobię. Joanna Szczepkowska ma rację, mówiąc, że to nie jest żadna walka o tolerancję, bo tolerancja dla odmienności seksualnych jest w Polsce niemal powszechna. To szantaż i kneblowanie ust osobom o innych poglądach, w czym niechlubny udział mają wpływowe media.

Nic dodać nic ująć.

DLOS/"Rz"

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych