Konie od MSZ, piersi od feministek. Czekam na Święta, tradycyjne kartki i prawdziwe demonstracje

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. sxc.hu
Fot. sxc.hu

Tuż, tuż Święto Zmartwychwstania Pańskiego. Czas, by przystanąć w biegu. Jako człowiek staroświecki, taki Old-fashioned Man (przy okazji pozdrowienia dla tych, którzy w Warszawie tak się określają…) lubię dostawać świąteczne kartki – a nie tylko e-maile i sms-y.

Ale jak przychodzi koperta z nadrukiem, że z MSZ albo z jakiejś naszej ambasady, to aż się boje otwierać. Pamiętam, co spotkało mnie, raptem parę miesięcy temu, przed poprzednimi Świętami – Bożego Narodzenia. Dostałem życzenia świąteczne i noworoczne od dwóch naszych dyplomatów – i gra gitara. Ale na kartce nie było ani Nowonarodzonego Dziecięcia, ani Matki Boskiej, ani Świętego Józefa, ani żłóbka, ani nawet Gwiazdy Betlejemskiej, o aniołkach nie wspominając. Czyżby minister Sikorski realizował program pana Krzysztofa Kononowicza, zawarty w haśle: „żeby nie było niczego”. Nie. Na kartce coś jednak było. Były… dwa konie na biegunach. Jeden po jednej stronie kartki, a drugi po drugiej. A także przerywana kreska i symbol nożyczek, co by sobie owe koniki wyciąć i – w domyśle – na biurku postawić. Nie wiem, czy Sikorski się z koniem na głowę zamienił, ale mało to było śmieszne, a bardziej straszne. Rozumiem, że nacje bardziej zlaicyzowane od nas wysyłają świąteczne kartki „neutralne” i „politycznie poprawne”: bez symboli religijnych. Od pewnej, skądinąd bardzo urodziwej, Brytyjki dostałem na Boże Narodzenie widoczek Buckingham Palace z tłumem przed nim i brytyjską flagą. Mało może świątecznie, ale na pewno patriotycznie. Moi czescy przyjaciele też nie zgrywają przede mną, że są ogarnięci misjonarskim zapałem i ich życzenia mogą być równie dobrze wysyłane na Śmingus-Dyngus, Prima Aprilis, czy Pierwszy Dzień Wiosny. Ubolewam nad tą ich specyfiką, ale ani ogniem ani mieczem nawracał ich nie będę. Od Polaków jednak oczekiwałbym czegoś więcej. Czegoś związanego z tradycją i chrześcijańską i polską. A tu masz, babo, placek – konia dostałem. A nawet dwa. To jednak dowód na to, że Radek – Przypadek w piętkę goni. Czy na Wielkanoc ktoś z MSZ przyśle mi dinozaura lub krokodyla? A może foto-montaż: minister z głową osła?

Ale resort spraw zagranicznych (którego zresztą szef jest, według sondaży, najpopularniejszym ministrem gabinetu osobliwości Donalda Tuska, co świadczy o rządzie, a nie o Sikorskim) nie jest jedyną instytucją czy środowiskiem, które pokazuje, że tradycję ma w nosie. Oto nie dalej, jak dwa tygodnie temu widziałem plakaty zapraszające na… „XIV Wielką Manifę”. W moich młodzieńczych czasach tekst „idziemy na manifę” oznaczał, że mamy w nosie ZOMO, idziemy na kolejną, oczywiście nielegalną, demonstrację „Solidarności”, aby pokazać komuchom gest Kozakiewicza. Słowo zmieniło znaczenie i dziś „na manifę” zwołują się panie feministki, co dla większości obywateli stanowi sygnał, aby miejsce owego happeningu, w tym przypadku Plac Defilad, omijać tego dnia szerokim łukiem.  Na plakacie widać pannę, z ociekającym farbą, pędzlem w dłoni, gołym biustem i hasło: „O Polkę niepodległą”, przy czym zamiast „P” był znak Polski Walczącej. Spojrzałem na to-to i skręciło mnie z obrzydzenia. Niech sobie babony (kobiety uwielbiam, za babami nie przepadam) manifestują jak chcą i gdzie chcą, najlepiej na Marsie, ale od świętych symboli, jak: „Polska Walcząca” i świętych pojęć, jak „Niepodległa Polska” – wara. Poszły, fora ze dwora!

Czekam na Święta, tradycyjne kartki i prawdziwe demonstracje – łże-życzenia i łże-manify to nie dla mnie.

* tekst ukazał się w najnowszym numerze tygodnika "Gazeta Polska".

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych