Małgorzata Terlikowska, żona publicysty Tomasza Terlikowskiego, udzieliła wywiadu "Wysokim Obcasom", dodatkowi feministycznemu "Gazety Wyborczej". Opowiada w nim o sobie, mężu, czwórce dzieci. Warto przeczytać i odnotować kilka zdań, nie tylko dlatego, że o sprawie huczy w Internecie, ale także dlatego, iż to rozmowa ciekawa i ważna. Choć - przyznajmy - zaskakująca.
To rozmowa chwilami bardzo intymna:
Piąte dziecko?
Nie teraz, poczekam. Chociaż Tomek bardzo by chciał.
Antykoncepcja?
Nie. Nigdy.
Kalendarzyk?
Nieskuteczny. Jest świetna metoda amerykańska - model Creightona - sprawdzona na milionach kobiet. Wystarczy codziennie się obserwować. I notować.
Małgorzata Terlikowska szczerze opowiada o nacisku, z jakim spotyka się ze strony bliskich, także dzieci, by zdecydowała się na piąte dziecko. Ale na razie jest zbyt zmęczona. Mówi też o tym, jak traktowane są rodziny wielodzietne. Nazywa to "ostracyzmem":
Piąte dziecko oznacza też, że będę musiała wysłuchiwać tych wszystkich głupich komentarzy na ulicy. "Patrzcie! Ma już czwórkę dzieci, a teraz znowu chodzi z brzuchem".(...) Taka czarna owca, co nie wie, jak się zabezpieczać. Koleżanka usłyszała ostatnio na ulicy: "O! Ma pani piątkę dzieci. Dziwne, że są tak czysto ubrane". Nie jest miło tego wysłuchiwać.
W zeszłą niedzielę wracaliśmy wszyscy z Kościoła. Dwie osoby nas po drodze zaczepiły. "Aż czworo dzieci? Brawo!". Niby to miłe, Tomek się uśmiechnął. Ale potem mruknął pod nosem, że za chwilę będziemy obwożeni w klatce po polskich wsiach i miasteczkach jako atrakcja.
Rozmówczyni "Wysokich Obcasów" opowiada także o dramatycznej walce, jaką wraz z mężem stoczyła, by mieć dzieci, o bezdusznych lekarzach i niedelikatnych pytaniach otoczenia, dlaczego nie mają dzieci. Ale - jak wiemy - wszystko skończyło się dobrze.
W październiku 2002 roku, pięć lat po ślubie, wyjechaliśmy do Włoch na kanonizację księdza Josemarii Escrivy. W każdym sanktuarium padaliśmy na kolana: "Panie Boże, prosimy cię o dziecko". Miesiąc później zaczęłam się źle czuć. Zrobiłam test: dwie kreski. Cud.
Terlikowska tak odpowiada na pytanie, czym różni się rodzina katolicka od niekatolickiej:
Katolicka rodzina wie, że nigdy się nie rozstanie. Podjęcie tej jednej fundamentalnej decyzji - Tomasz będzie moim mężem do końca życia - przynosi ogromną ulgę. Znam kobiety, które cały czas żyją jak w poczekalni na dworcu. Myślą, że gdzieś tam na jakiejś stacji czeka ktoś inny, wspanialszy.
Warto odnotować także odpowiedź na pytanie, czy łatwo jest wychowywać dzieci po katolicku we współczesnej Polsce:
Na każdym kroku czyhają inne wzorce. W prywatnym przedszkolu, do którego chodziła Marysia, organizowano na przykład bal Halloween. Nie Poszła. "Marysiu, to złe święto. Wierzymy w życie wieczne i nie żartujemy z duchów". Była smutna. Przykład rodziców to mało. Przychodzi czas, kiedy wzorce zewnętrzne - popkultura, środowisko rówieśników - działają na dziecko dużo silniej.
W rozmowie żona publicysty jest bardzo szczera, mówi także o kryzysach małżeńskich:
Wyjechałam na weekend z koleżankami do Krakowa. Pół roku to planowałam, Tomek sam mnie namawiał. A potem wydzwaniał i mnie wpędzał w poczucie winy. Tylko dwa dni, a jemu kompletnie odbiło. Dzwonił nie tylko na mój telefon, ale też koleżanki (...) Potem przeprosił. Dostałam wielki bukiet kwiatów.
W sumie - może kontrowersyjna, ale naprawdę ciekawa rozmowa.
wu-ka, źródło: Gazeta Wyborcza
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/153719-malgorzata-terlikowska-na-okladce-feministycznych-wysokich-obcasow-w-bardzo-szczerym-osobistym-wywiadzie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.