Wroński o działalności Arabskiego po 10/04: Nie wszystko poszło tak, jak trzeba? Cóż, on przynajmniej próbował

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Grzegorz Jakubowski
Fot. PAP/Grzegorz Jakubowski

Spór o nominację Tomasza Arabskiego na ambasadora Polski w Hiszpanii nie umknął uwadze Pawła Wrońskiego z "Gazety Wyborczej". Publicysta w znany sobie i "GW" sposób komentuje przebieg posiedzenia sejmowej komisji, która opiniowała kandydaturę Arabskiego.

Warto przytoczyć kilka fragmentów tekstu. Choćby ten o dzielnym ministrze, który zmagał się z ogromem tragedii po 10 kwietnia 2010 roku. Wroński o ministrze pisze tak:

Wtedy, w kwietniu, właśnie Tomasz Arabski wraz z minister zdrowia Ewą Kopacz byli jedynymi politykami, którzy mieli dość ludzkiej siły, by z własnej inicjatywy pomagać rodzinom ofiar w trudnych chwilach w moskiewskiej kostnicy. Tego hartu ducha zabrakło wielu innym. Należy mu się za to pochwała, a nie okrzyki: "Hańba!". Nie wszystko poszło tak, jak trzeba? Cóż, on przynajmniej próbował.

Czyli wszystko jasne - co tam prawda, co tam stanie na straży polskich interesów - liczy się, że minister był w Moskwie. To, że oddał wszystko na czym Polsce zależało, to, że przegrał nasze interesy, to, że zwyczajnie kłamał nie ma dla Wrońskiego żadnego znaczenia. Choć przyznaje on, że "nie wszystko poszło tak, jak trzeba" (zaskakujące to określenie dla wyników działań rządu ws. smoleńskiej), to daje przyzwolenie na nieodpowiedzialność władz ws. katastrofy.

W tekście Wrońskiego jest i jawne kłamstwo poza pokrętnym argumentowaniem. Publicysta "GW" powtarza kłamliwe tezy, że "wizytę 10 kwietnia 2010 roku organizował nie on (Arabski - red.), ale Kancelaria Prezydenta".

Tę fałszywą informację w mediach pokroju "Wyborczej" powtarza się niemal codziennie. Jednak nie ma ona nic wspólnego z prawdą. Nawet teksty "GW" nie zmienią prawdy, że to KPRM była odpowiedzialna za przygotowanie wizyty w Katyniu zarówno 7 jak i 10 kwietnia 2010 roku.

Wroński swój tekst kończy opisem dylematu, jaki ponoć postawił przed posłami PiS minister Radosław Sikorski.

Według rozpowszechnianej przez PiS wersji w Smoleńsku był zamach, przynajmniej, jak twierdzi Jarosław Kaczyński, jest "to jedyna hipoteza, która wszystko tłumaczy". Ale jeśli to zamach, to Arabski jest niewinny, bo nie miał na to wpływu. Tymczasem posłowie tej partii usiłowali wczoraj obarczyć go odpowiedzialnością za niedopełnienie urzędniczych obowiązków, które doprowadziło do komunikacyjnej katastrofy. Logicznie nie da się tego pogodzić

- pisze Wroński.

Spieszymy więc z pomocą redaktorowi Wrońskiemu i stawiamy przed nim podobne dylematy.

Panie redaktorze! Broni pan Tomasza Arabskiego. Co zatem zdarzyło się w Smoleńsku? Jeśli zarzuty przeciw niemu są "absurdalne" to znaczy, że on jest niewinny, a to - jak pan zauważył - znaczy, że w Smoleńsku...

Tak, tak. Pana tekst sugeruje, że w Smoleńsku doszło do zamachu.

Jak to pogodzić z pracą na Czerskiej?

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych