Wesoła gromadka TOK FM śpiewa peany ku czci Arabskiego. Ostrzega też przed złowrogim milczeniem Kaczyńskiego. Czy są granice groteski?

fot. tokfm.pl
fot. tokfm.pl

Tematy związane z ministrem (ambasadorem?) Tomaszem Arabskim i jego przesłuchaniem w czasie posiedzenia komisji spraw zagranicznych w znaczącej części zdominowały dziś poranek radia TOK FM. O samym Arabskim i tym, w jaki sposób przepytywali go posłowie informowaliśmy w naszej relacji na wPolityce.pl.

CZYTAJ WIĘCEJ: "Teatr hańby" w czasie posiedzenia komisji spraw zagranicznych. Burzliwe przesłuchanie Tomasza Arabskiego. NASZA RELACJA

Choć zgromadzeni w radiowym studiu publicyści jeszcze nie znali linii obrony, jaką w sprawie Arabskiego zastosuje premier Tusk, idealnie wpasowali się w jego późniejszy przekaz.

Tomasz Wołek próbował na początku obrócić całą sytuację w kiepskiej jakości żart, mówiąc:

Nieporozumienie polega na tym, że przeciwnicy ministra Arabskiego, którzy tak namiętnie protestowali w Sejmie, popełnili straszliwą pomyłkę. Im się wydawało, że Tomasz Arabski ma zostać ambasadorem w Smoleńsku, podczas gdy on przecież ma zostać ambasadorem w Madrycie. Pomyłka, która spowodowała spore zamieszanie

- cieszył się Wołek, czekając na śmiech swoich współtowarzyszy. Spotkała go jednak cisza.

Takim żartem tego nie zbędziemy...

- próbował ratować sprawę Żakowski.

Do gry wszedł wtedy Tomasz Lis, skupiając się na piłkarskim wątku całej sprawy:

Wczoraj było przedstawienie żałosne, nieestetyczne, tandetne ze wszech miar. Pan Mularczyk: "I co, pan będzie się zajmował załatwianiem panu Tuskowi biletów na Real Madryt?". Po prostu koszmarna tandeta. No, naprawdę, panie pośle, jeśli pan premier pojedzie z wizytą do Madrytu, to wcześniej ambasador Hiszpanii w Warszawie zapyta, czy czegoś nie zorganizować ekstra... Jeżeli pan premier mrugnięciem oka zapowie, że chce pójść na mecz Realu, czego pewnie nie zrobi ze strachu, to premier Rajoy mu te bilety załatwi i Arabski nie będzie się musiał fatygować

- mówił naczelny "Newsweeka". A nam przypomniała się historia z Old Trafford, gdy Lis musiał ratować się ucieczką ze stadionu.

Ale dość żartów z zamianą Smoleńska na Madryt i piłkarskimi odniesieniami. Wiesław Władyka zupełnie poważnie zanalizował wydarzenia z sejmowej komisji, mówiąc o "smoleńskim wzmożeniu":

Widać, że jest wzmożenie smoleńskie, czy kwietniowe... Już się gotuje, już pan prezes PiS milczy od kilku tygodni... Ale po odsłonie z prof. Glińskim odchodzimy od merytoryki i zaczyna się grzanie. I będzie codziennie się coś nowego działo. Chcę wyrazić swój absmak - z jednej strony niby rozmawiano tam o takich ważnych sprawach - polityka zagraniczna, realizacja interesów w Hiszpanii, łupki... jest taki poważny namysł i wiadomość dla publiczności, na czym polega robienie dyplomacji, a z drugiej strony jakaś taka łomotanina, mówiliśmy z Tomkiem Lisem w przerwie - jakiś taki bazar, remiza...

- oceniał publicysta "Polityki".

"Już się gotuje wzmożenie, już prezes PiS milczy..." - przyznają państwo, że urocza to wypowiedź. Nienawistne milczenie Kaczafiego (jak określa prezesa PiS duet Mazurek&Zalewski) - do tej pory obiekt kpin i dowcipów, wchodzi zupełnie poważnie jako argument. Nie uwierzylibyśmy, gdybyśmy faktycznie tego nie usłyszeli.

Po krótkiej wymianie zdań dotyczącej organizacji samego lotu, przyszedł czas na crème de la crème audycji - peany pochwalne redaktora Wołka ku czci Arabskiego i Ewy Kopacz.

Arabski jest w tej samej mierze ofiarą co ówczesna minister Ewa Kopacz. Bo te dwie osoby, rzucając wszystko, pojechały w momencie kompletnego chaosu, dezorientacji, przerażenia - pojechały i z ogromną ofiarnością, być może nie unikając błędów, które wszyscy gdzieś tam pamiętali, ofiarnie pracowali na rzecz tej sprawy, z wielkim poświęceniem!

- piał z zachwytu Wołek.

I jak w dobrym thrillerze - po punkcie kulminacyjnym emocje nieco opadły, a pojawiła się nostalgia za jakością polityki z roku 1989:

Ja miałem reakcje i refleksje nie tuskowo-kaczyńsko-smoleńsko-rocznicowe, ale patrzyłem na tę salę i myślałem: "Boże święty, to nie jest komisja do spraw wycinki drzewa, tylko komisja spraw zagranicznych!". Czyli tak można sobie wyobrażać, że to jakaś elita parlamentu... Kurczę, ludzie - to jest czwarta liga, to było tak żałosne przedstawienie... To było smutne. Jakość tej klasy politycznej, prawie ćwierć wieku po 89 roku... Obawiam się, że jest zdecydowanie niższa...

- żalił się Tomasz Lis.

Wtórował mu Żakowski, twierdząc:

No, wtedy komisja spraw zagranicznych to była komisja spraw zagranicznych...

Niewiele nas jest w stanie zaskoczyć w piątkowych sabatach, jak nazywają je Czytelnicy, ale wypowiedzi o złowrogim milczeniu Kaczyńskiego i peany pochwalne dla duetu Arabski-Kopacz za zachowanie po katastrofie są naprawdę godne uwagi.

lw

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych