Nikt tak nie kompromituje feminizmu jak same feministki. Żaden męski szowinista nie zniechęcił mnie do feminizmu. Środzie, Szczuce i kilku innym udało się to bez trudu

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP / T. Gzell
fot. PAP / T. Gzell

Powiedzmy sobie szczerze: wielu kobietom  odpowiadałaby sytuacja, w której miałyby więcej przywilejów niż mężczyźni. A tak naprawdę za całą zasłoną dymną mówienia o równości płci kryje się właśnie to przekonanie. Co jasno dała kiedyś do zrozumienia prof. Środa, broniąc Wandy Nowickiej przed odwołaniem z funkcji wicemarszałka Sejmu. Bo „pierwszemu pokoleniu polityczek” wolno brać wygórowane premie i robić rzeczy dla mężczyzn niedopuszczalne.

Ale uwaga drogie panie — jeśli choć przez chwilę  przemknęła wam przez głowę myśl, że feministki was biorą w obronę, to sobie tę myśl szybciutko z głowy wybijcie. Bo polskie feministki to zawodowa korporacja, która troszczy się tylko  o przywileje jej członkiń.

Podam prosty przykład. Kiedy kilka lat temu wybuchł skandal z Simonem Molem, który zakaził HIV co najmniej kilkanaście młodych kobiet, obdzwoniłam wszystkie feministyczne „Zadry”, „Ośki”, biuletyny i stowarzyszenia. Wydawało mi się, że to temat wręcz idealny dla feministek — mogą napiętnować samca, który skrzywdził ich siostry.

Pani rozumie, że to sprawa delikatna. Nie będziemy komentować

— usłyszałam. Feministyczne bidulki stanęły przed zadaniem przekraczającym ich intelektualne możliwości. No bo z jednej strony, jakieś zakażone kobiety, w dodatku postępowe, bo uprawiające antyrasistowski seks. Ale z drugiej strony Antyfaszysta Roku... To dylemat nie na feministyczną, kobiecą główkę.


Szkoda, że z okazji, by milczeć, nie skorzystała za to profesor etyki Magdalena Środa, do której zadzwoniłam po inny komentarz. Otóż poprosiłam ją kiedyś, by wypowiedziała się na temat billboardu „Spragniony wrażeń? Zimny Lech”, który zawisł naprzeciwko Wawelu.

No i bardzo dobrze. Lech Kaczyński ma, na co zasłużył. Ani on, ani jego ugrupowanie nie protestowali nigdy przeciwko seksistowskim reklamom, typowym dla Polski. Spotkała go więc sprawiedliwa kara

— oświadczyła Środa. Nie wierzyłam własnym uszom, kilka razy odsłuchiwałam nagranie. Wybuchł wówczas spory skandal. A ja zyskałam absolutną pewność, że bycie etycznym autorytetem feminizmu nie oznacza kultywowania etyki w nie feministycznym sensie.


Jeśli Środa jest autorytetem moralnym polskich feministek, to jego medialną twarzą jest Kazimiera Szczuka. Jeszcze przed osobnikiem z Biłgoraja odkryła, że najlepszą strategią na zaistnienie w mediach jest skandal. Nikt tak jak ona nie potrafi posłać bluzgu na wizji, kazać przeciwnikowi zamknąć „faszystowską mordę” czy nawet przejść do rękoczynów.


Szczuka została w mediach obsadzona w roli intelektualistki, jako że przez kilkanaście lat tkwiła Instytucie Badań Literackich PAN usiłując zrobić doktorat. Próba się nie powiodła i gdyby nie chodziło o feministkę, która — jak wiadomo — korzystać powinna ze szczególnych przywilejów — to już dawno mgr Szczuka powinna z tej instytucji wylecieć. Na lewicowy pysk, tak się to chyba powinno powiedzieć?


Kazimiera Szczuka, feministka skandalistka, jest bohaterką mojego tekstu w najnowszym numerze „Sieci”. Pomyślałam, że warto się przyjrzeć z bliska, jak feministka została celebrytką popkultury.

Niestety, tym razem nie mogłam już ze Szczuką porozmawiać, bo kilka lat temu oświadczyła, że już nigdy, przenigdy nic mi nie powie i nie skomentuje. No trudno, jakoś muszę z tym żyć.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych