Tupolew zawadził o brzozę? „To tak jakby powiedzieć: zakładamy hipotezę, że jabłko jest niebieskie.” Ekspert o absurdach oficjalnej wersji katastrofy smoleńskiej

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. KBWLLP
fot. KBWLLP

Samolot miał podobno uderzyć w brzozę na wysokości 5metrów. A to by świadczyło o tym, że załoga straciła nad nim panowanie. W jaki więc sposób wyjaśnić, że samolot poleciał wyżej, do wysokości 36 m (...), skoro podobno utracił siłę nośną na lewym skrzydle? Takie manewry samolotem wydają się co najmniej kuriozalne – mówi w „Naszym Dzienniku” dr inż. Bogdan Gajewski.

Współpracujący z zespołem parlamentarnym Antoniego Macierewicza specjalista jest m.in. członkiem Międzynarodowego Towarzystwa Badaczy Wypadków Lotniczych, współpracownikiem kanadyjskiego Biura Badania Wypadków Lotniczych oraz prezesem Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie Oddział Ottawa. Oceniając raporty MAK oraz komisji Jerzego Millera ws. przyczyn katastrofy smoleńskiej, podkreśla, że oparły się one na niesprawdzonych założeniach.

Obydwa te raporty założyły roboczą hipotezę – proszę pamiętać: tylko założyły taką hipotezę – że samolot zawadził skrzydłem o brzozę. Jednak do dzisiaj nie ma dowodów na tę okoliczność, a czekamy na nie już prawie trzy lata. To tak jakby powiedzieć: zakładamy hipotezę, że jabłko jest niebieskie

– zauważa w „ND” dr inż. Bogdan Gajewski.

Właśnie tak narodziła się owa „teoria pancernej brzozy”. Druga, sprawa to kłamstwa, jakie zostały zawarte w tych dokumentach. Jest ich tyle, że nie sposób ich tutaj wszystkich wymienić. Jaskrawym przykładem jest rzekoma obecność gen. Andrzeja Błasika w kokpicie w ostatnim etapie lotu, na którym to założeniu (znowu tylko założeniu) stwierdzono w raporcie MAK, że zmusił on pilotów do lądowania. Proszę zauważyć, że bez obecności gen. Błasika w kokpicie cały raport MAK nie ma żadnego sensu

– dodaje.

Ekspert zastanawia się dlaczego przy sporządzaniu oficjalnych raportów nie wykonano symulacji ostatnich momentów lotu tupolewa przed katastrofą.

To jest właśnie zagadka, która kładzie się cieniem na raporcie MAK i na raporcie komisji Millera. Być może obawiano się, że taka symulacja nie potwierdziłaby uderzenia w brzozę. I co wtedy? Jak wytłumaczyć całkowity rozpad samolotu?

- pyta dr Gajewski.

Przypomina, że w raporcie Millera zakwalifikowano zderzenie Tu-154M z ziemią jako  „uderzenie małej energii pod małym kątem”, przy czym „podmokły teren oraz zarośla wytłumiły energię zderzenia”.

Wobec takiej opinii pytanie o rozpadnięcie się kadłuba samolotu jest tym bardziej zagadkowe. (…)  Przykłady z innych wypadków lotniczych wyraźnie pokazują, że przy uderzeniach o małej energii i wytłumieniu jej o podmokły teren wraz z zaroślami kadłuby zachowują swój kształt, czasami łamiąc się w dwóch, trzech miejscach. Ale nigdy nie rozpadają się na tysiące części

– podkreśla specjalista.

JKUB/”ND”

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych