Pisząc ten blog, zamieszczając notki od czasu do czasu, w przerwaniach pomiędzy obowiązkami zawodowymi, społecznymi i rodzinnymi, pisząc ten blog skupiam się tylko na niektórych aspektach rzeczywistości, tych najbardziej mnie interesujących - duchowości i polityce.
Jednakże rzeczywistość jest nieskończenie bogatsza, chociaż większość spraw o te dwie mnie interesujące w jakiś sposób się ocierają. Ostatnio z racji mojego zaangażowania się w Zespół Ekspertów profesora Piotra Glińskiego siłą rzeczy te najbardziej interesujące sprawy ustępują wobec tego co za oknem - czyli próbie odpowiedzi na pytanie – jak Polskę wydobyć z tego bagna? I: co się właściwie teraz dzieje z moim narodem? Lecz równocześnie, wbrew pozorom, stosunek rozmaitych ludzi do kwestii Zespołu Glińskiego jest symptomem stanu w jakim znajduje się warstwa społeczna, kiedyś nazywana w Polsce „inteligencją”.
Nie dalej jak wczoraj miałem właśnie przyczynek tego co się dzieje: rozmawiałem sobie zupełnie spokojnie z wiekowym profesorem uniwersytetu, którego znam od 37 lat, a jest ode mnie starszy o lat prawie czterdzieści - zrozumiałe jest, że dystans i poważanie i , jakby to nazwać - szacunek? należy się niemalże z urzędu, tym bardziej, że poznałem go będąc nastolatkiem no i nasze losy jakoś się tam przeplatały. Człowiek ów ma nieskazitelną przeszłość, w czasach komuny zawsze był po naszej stronie, nie miał nigdy epizodu “ukąszenia heglowskiego” - jak to eufemistycznie nazywają w Gazecie Wyborczej. Ukąszenia heglowskiego wprawdzie nie było, ale było wieloletnie sprzyjanie i głosowanie na Unię Wolności czy jak to towarzystwo się teraz nazywa, a w ciągu ostatnich kilku lat - wręcz namiętne kibicowanie Tuskowi i jego kamandzie. Jakoś się tak złożyło, że przez te wszystkie lata, na spotkaniach raz, dwa razy do roku o polityce nie rozmawialiśmy, toczyliśmy rozmowy na tematy raczej intelektualne - o literaturze czy ogólnie humanistyce, o rozmaitych epistemologicznych aspektach humanistyki, trochę o filozofii cywilizacji - sama przyjemność, nie da się ukryć.
A więc podczas tej wczorajszej rozmowy zupełnie niewinnie wtrąciłem uwagę, że, wnioskując z objawów jakie widzimy - państwo nasze jest zdezorganizowane, co widać na przykładzie chociażby kolejnictwa lub służby zdrowia.
Na te słowa mój rozmówca eksplodował zupełnie szaleńczym atakiem wściekłości, łącznie z wyzwiskami i machaniem rękami, i w ten sposób nasza długa znajomość się skończyła.
Zastanawiając się nad tym smutnym przypadkiem, zgłębiając przyczyny tego dla mnie wstrząsającego wydarzenia, zdałem sobie sprawę, że ta niewinna uwaga, dotycząca stanu organizacji państwa, wywołała w tym starcu ciąg skojarzeń, który nałożony na wewnętrzne rozpoznanie, że wybór dokonany przed laty, wybór polegający na opowiedzeniu się po stronie "ludzi rozumnych", jest całkowicie błędny, całkowicie prowadzący na manowce, nie tylko polityczne ale i intelektualne - a więc ta moja uwaga skonfrontowana z tym wewnętrznym przekonaniem wywołała wybuch wściekłości jako jedyne możliwe ujście frustracji - w przeciwnym wypadku trzeba by stanąć w prawdzie i uznać, że się było w całkowitym błędzie.
I teraz patrząc na to, nie tylko na tego mojego już byłego znajomego, ale ogólnie na nich wszystkich, tak jak ich znam przecież z telewizora, albo z ich publikacji, patrząc na nich wszystkich wiem, że to zjawisko, które widzieliśmy w Pałacu na Wodzie w momencie inauguracji kampanii wyborczej Komorowskiego, ten sabat, jaki się tam odbył, lub teraz to co działo się niedawno przy okazji komentowania misji profesora Glińskiego było właśnie wynikiem tego dosyć skomplikowanego, a z drugiej strony jakże prostego do wytłumaczenia zjawiska, które jest znane wszystkim, którzy mają do czynienia z leczeniem uzależnień lub uwiedzeń przez sekty religijne - człowiek wie, że postępuje wbrew zdrowemu rozsądkowi, ze szkodą dla siebie, że dalsze takie postępowanie może skończyć się nawet samounicestwieniem - lecz siła tego uzależnienia jest tak wielka, że pokazanie uzależnionemu prawdy wywołuje ataki wściekłości, agresji przeciwko temu kto to robi.
A więc mamy do czynienia z sekciarskim uwiedzeniem. I tym należy tłumaczyć także cały ten spektakl medialny który rozegrał się wokół zamilczania misji prof. Glińskiego.
Dla sekciarsko uwiedzionych komentatorów i tych wszystkich, których nazywa się „salonem” wystąpienie Glińskiego i grupy jego ekspertów jest nie do przyjęcia nie dlatego, że jest to konkretna propozycja, program całkowicie przeciwstawny temu co robi ekipa Tuska, lecz dlatego, że grupa ludzi o kwalifikacjach uniwersyteckich opowiadając się przeciwko systemowi Tuska obnażyła sekciarskie uwiedzenie pozostałych – stąd te ataki wściekłości i drwiny.
Często w rodzinach, w których jest osoba uzależniona, nauczono się żyć z takim człowiekiem, nie próbując go wyprowadzić z takiego stanu, żeby nie narażać się na wybuchy gniewu - i żyje się z tym udając, że nic się złego nie dzieje - zupełnie jak z trupem w szafie. Coś śmierdzi, ale wszyscy udają, że wszystko w porządku.
I tak właśnie jest z tymi ludźmi zaangażowanymi po stronie systemu Tuska, wydawać by się mogło, że mającymi mózgi i myślącymi.
Śmierdzącym trupem w szafie jest teraz już całkowicie jawne stanie po złej stronie, po ciemnej stronie mocy. Jakich by się zasług nie miało w czasach komuny stanie po stronie systemu Tuska te zasługi przekreśla. I oni to wiedzą, i dlatego dominuje wścieklizna.
Z tej perspektywy, pisząc te słowa, i mając przed oczami tego szacownego starca, który w zupełnie groteskowy sposób zachował się obrzucając mnie wyzwiskami za to, że zakwestionowałem, w sposób pośredni, kwalifikacje rządzącej nami ekipy, patrząc na to trzeba zdać sobie sprawę z tego, że wyznawanie tego całego zestawu poglądów, które słyszymy bezustannie z telewizorni, a kto chce może przeczytać w Gazecie Wyborczej – jest sekciarskim uwiedzeniem albo też uzależnieniem, które jeśli dotkniętemu tym uświadomi się - powoduje właśnie takie reakcje. To sekciarskie uwiedzenie, kultywowane było (i jest) wśród polskich inteligentów, którzy zyskiwali dzięki temu poczucie wyjątkowości, a w konsekwencji doprowadziło do całkowitego oderwania się tych ludzi od rzeczywistości społecznej, od tego czym naprawdę żyje naród. Jednym z owoców tego jest ten ekskluzywizm PO, który polega na adresowaniu przekazu do uogólnionych “wykształconych z dużych miast” przy równoczesnej trudno maskowanej pogardzie do ludzi prostych (“zabierz babci dowód”).
Pochodną tego jest też stosunek do ostatniej inicjatywy konstytucyjnej próby odwołania rządu Tuska, czyli konstruktywnego wotum nieufności. Wyśmiewanie się z tego, epitety i mądre kiwanie głową, wzajemne poklepywanie się po pleckach – to wszystko w celu samoutwierdzenia się w przekonaniu, ze ma się rację, mimo, że zaokienna rzeczywistość coraz bardziej skrzeczy.
Żyjemy w Polsce od 20 lat z trupem w szafie - większość obecnej w Polsce warstwy przywódczej (kiedyś nazwałbym ja inteligencją, lecz jest to określenie zbyt szerokie) wyznaje poglądy, które w zetknięciu z praktyką polityczną i rzeczywistością społeczną są szkodliwe dla rozwoju Polski i bytu państwowego, i narodowego. Wspomniane uzależnienie, sekciarskie w swej istocie, jest kultywowane, a jakiekolwiek próby zwrócenia uwagi na szkodliwość tego zjawiska powodują ataki wściekłości i wykluczającej propagandy.
Jak napisałem wyżej -moja znajomość, długoletnia przecież - skończyła się w jednym momencie, gdy usłyszałem i zobaczyłem ten atak szalonego starca. I tak samo dzieje się w tej chwili w Polsce - następuje gwałtowny rozjazd, “zerwanie znajomości” pomiędzy warstwą przywódczą a narodem, Polakami w swej milionowej masie, którzy przecież ani nie są inteligentami, ani też nie ulegają sekciarskiej ideologii. To zjawisko będzie się pogłębiać, ponieważ po Smoleńsku, gdy ujawniła się skala manipulacji medialnych i obnażony został udział w tej manipulacji co bardziej sztandarowych postaci Polacy utracili już całkowicie zaufanie do tej grupy społecznej, którą w polskiej tradycji nazywało się kiedyś “inteligencją”, a nie wiadomo czemu Gazeta Wyborcza nazywa “intelektualistami”.
Polacy są narodem bez własnej warstwy przywódczej i bez zaufania do wybitnych ludzi, posiadających aparat intelektualny umożliwiający przewodzenie.
Ten naród nie mający do nich zaufania, dlatego, że zdradzili ten naród, i inteligencja, reagująca atakami wściekłości gdy chce się pokazać prawdę - to jest pęknięcie cywilizacyjne, które będzie rzutować na przyszłość w sposób bardzo istotny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/153306-wscieklosc-i-trup-w-szafie-jak-polske-wydobyc-z-tego-bagna-co-sie-wlasciwie-dzieje-z-moim-narodem