CZTERY PYTANIA do posła Macierewicza. "To, co mówi rząd, jest na poziomie powtarzania tez komisji Burdenki, to zupełny absurd"

Fot. PAP/Jacek Turczyk
Fot. PAP/Jacek Turczyk

wPolityce.pl: Wyniki kolejnych badań, jakie w USA zlecił Stanisław Zagrodzki, kuzyn śp. Ewy Bąkowskiej, wskazują, że na fragmencie pasa bezpieczeństwa z tupolewa odkryto ślady trotylu oraz substancji DNT, powstającej przy detonacji trotylu. Czy te oraz inne badania pokazują, że możemy już mówić o pewności, iż na pokładzie TU-154M w Smoleńsku doszło do wybuchu?

Antoni Macierewicz: Hipotezę, że na pokładzie tupolewa w Smoleńsku doszło do eksplozji uważam za silną, ale wciąż za hipotezę. W takiej sprawie ostateczne rozstrzygnięcie, mówienie o pewności może mieć miejsce jedynie po bardzo dokładnych i wieloaspektowych badaniach. Nie ma wątpliwości, że dane publikowane przez "Gazetę Polską", będące wynikiem analiz próbek pobranych jesienią w Smoleńsku, mają olbrzymie znaczenie. Podobnie zresztą jak informacje przekazane przez Stanisława Zagrodzkiego. Te dane trzeba brać bardzo mocno pod uwagę. Jednak pewność będziemy mieli dopiero, gdy niezależni badacze będą mieli dostęp do materiałów, gdy będą możliwe obiektywne i nieuwikłane politycznie, wolne od politycznych nacisków badania materiału pobranego z wraku samolotu. Potrzebne jest przeprowadzenie analiz metalurgicznych samego wraku. To są niezbędne badania, komplementarne do ujawnionych w Smoleńsku śladów materiałów wybuchowych. Należy również dokonać kompleksowej analizy, pozwalającej na określenie o jakim ładunku mówimy. Samo określenie obecności trotylu czy DNT nie wystarczy. To jest jedynie przesłanka, mówiąca o obecności trotylu w tym ładunku. To nie rozstrzyga o całokształcie jego struktury chemicznej. Trzeba również dokonać analizy pokazującej, w której części samolotu doszło do największych zniszczeń, gdzie było pierwotne - jedno czy wiele - miejsce komasacji energii, jaki był jej charakter. Czy mieliśmy do czynienia z eksplozją wewnątrz, czy z zewnątrz? Mamy olbrzymią liczbę możliwości, które trzeba wziąć pod uwagę. Musi również zostać ustalona relacja między hipotetycznymi eksplozjami, a oczywista, bo odzwierciedloną w skrzynce ATM awarią silnika.

 

Jaka mogła być natura tej awarii?

Ona wydaje się być skutkiem a nie przyczyną katastrofy, jednak to również kwestia do wyjaśnienia. Te kwestie muszą być stawiane i definiowane w wymiarze publicystycznym i badawczym. Jednak jeśli chodzi o orzeczenie ostateczne, które będzie podstawą przewodu sądowego - bo musi być taką podstawą - może ono zostać postawione po kompleksowych badaniach, których zarys przedstawiłem. Nasza wiedza już pozwala z pewnością i w sposób bezdyskusyjny wykluczyć wersję Anodiny i MAK, przy której wciąż upiera się Donald Tusk i jego poplecznicy. To, co oni mówią, jest na poziomie powtarzania tez komisji Burdenki, to jest zupełny absurd, upieranie się przy kłamstwie, ze względu na fakt, że powiedzenie choć słowa prawdy spowoduje posypanie się oficjalnej wersji. W związku z tym, ze względu na przewagę polityczną w mediach, władze sądzą, że łatwiej im upierać się przy kłamstwie. Ta wersja na pewno nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. To jakby upierać się przy tezie, że podawanie kolejnych wysokości złamania brzozy (5m, 6.6m, 7.7m, 9m) przez prokuraturę wynika z faktu, że tupolew podchodząc do lądowania cztery razy ściął ją na czterech kolejnych wysokościach... To jest ponura tragifarsa, co robią z tą brzozą. To nie ma się nijak to prawdy.

 

Jak blisko prawdy o przebiegu katastrofy jesteśmy?

Alternatywne rozwiązanie, moment, w którym możemy powiedzieć, że na pewno mieliśmy do czynienia z konkretnym ładunkiem, podłożonym w danym miejscu, czy wprowadzonym za pomocą rakiety itd., dopiero przed nami. Do niego wciąż mamy długą drogę. Przed nami stoi konieczność niezależnego przebadania materiałów wybuchowych, trzeba przebadać czarne skrzynki, wrak. Jesteśmy na poziomie silnych, ale wciąż hipotez.

 

Co z tych badań możemy dokonać w obecnych realiach politycznych?

Trudno powiedzieć. Za każdym razem powoli posuwamy się do przodu. Dokładamy kolejną cegiełkę, rozszerzamy nasze pole badań również o inne kwestie. Obecnie konieczne jest przebadanie rozkładu ciał i obrażeń. To trzeba skorelować z poszczególnymi fragmentami samolotu. To może przynieść bardzo wiele. Takie badanie musi zrobić prokuratura. Ona musi zrobić taką mapę. Podobnie powinna zrekonstruować  samolot. Tego jednak nie zrobiła do dziś, to zrobiliśmy my na podstawie zdjęć. Jednak śledczy powinni to zrobić w oparciu o szczątki znalezione w Smoleńsku. To pokaże, jak wyglądała dynamika rozpadu samolotu i jakie to miało przełożenie na obrażenia ofiar. Rozszerzamy pole badań, każda z tych analiz składa się na coraz pełniejszy obraz przebiegu wydarzeń. Być może zyskamy nowe narzędzia prawne, być może zgłoszą się do nas kolejni eksperci, którzy pozwolą hipotezy przez nas formułowane przekształcić w ten sposób, by mogły one być materiałem dowodowym, który przedstawimy sądowi. Takiego biegu wydarzeń nie wykluczam, jeśli rząd Tuska wciąż będzie zaprzeczał oczywistym faktom.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych