Nie udało się przeforsować konstruktywnego votum nieufności wobec rządu PO-PSL w Sejmie. Przeciw była Platforma (smutne, że z dawnych ideałów Platformy zostało kurczowe trzymanie się stołków) i PSL (ta partia od zawsze wie jak dbać o swoje), wstrzymało się SLD (aspiruje do roli koalicjanta Platformy po kolejnych wyborach), Ruch Palikota opuścił salę (także chciałby być koalicjantem PO), za wyjątkiem posłanki Marzeny Wróbel wstrzymała się Solidarna Polska (pragnie za wszelka cenę odróżnić się od PiS; przykro słuchało się złośliwości L. Dorna pod adresem J. Kaczyńskiego; żal patrzeć jak Z. Ziobro rozmienia na drobne swój kapitał polityczny zdobyty w PiS).
Są jednak plusy „projektu Gliński”. Wreszcie zabrzmiał w przestrzeni publicznej głos merytoryczny, zrozumiały, zatroskany o Polskę. Prof. P. Gliński zgromadził grono wybitnych specjalistów, stał się osobą znaną. Największa partia opozycyjna pokazała, że podejmuje ważne tematy, ma eksperckie zaplecze i recepty na rozwiązanie społecznych problemów. Odtwarzając z tabletu z sejmowej trybuny przemówienie prof. P. Glińskiego lider PiS J. Kaczyński kompletnie zaskoczył D. Tuska i w ten sposób przebił medialny klosz nałożony przez władzę i jej pomocników na inicjatywę powołania rządu technicznego. Miało być tak jak zwykle - niedopuszczenie konkurencji do głosu, atak na J. Kaczyńskiego, żeby go sprowokować, krytyka PiS, że nie ma pomysłów i kompetentnych ludzi. Tym razem - przynajmniej częściowo - tak nie było.
Zdenerwowany D. Tusk nie podjął dyskusji ani z prof. P. Glińskim, ani z uzasadniającym złożenie wniosku o votum nieufności wobec rządu J. Kaczyńskim. Zrobił to co umie i lubi. Znów zaserwował przysłowiową powtórkę z rozrywki - personalne napaści na lidera PiS oraz zarzuty, że zwolennicy PiS nie kochają Polski (sic!). Są tacy, którzy uważają, że ucieczka od merytorycznej debaty i granie emocjami to celowy zabieg konsekwentnie stosowany przez D. Tuska. Mają rację, ale nie całą. D. Tusk był przeciętnym uczniem i studentem, w polityce jest tylko sprytny. Jak relacjonują ludzie, którzy z nim w różnych okresach współpracowali, sprawy państwowe przerastają go intelektualnie, nudzą i meczą. Dlatego nie czyta dokumentów (lub czyta niewiele; sam to przyznał w jednym z wywiadów; nie sposób znaleźć jego zdjęcia z poważną lekturą w ręce), grywa w piłkę, jeździ w Dolomity. Nastawił się na personalne gry, propagandę i pijarowskie wrzutki. Straszy Prawem i Sprawiedliwością, brutalnie niszczy wizerunek głównego politycznego rywala, polaryzuje społeczeństwo. Stwarza pozory kompetencji, sypie publicznym groszem ludziom związanym z władzą i obiecuje, obiecuje, obiecuje…
D. Tusk chcąc zdezawuować pomysł Prawa i Sprawiedliwości zakładający powołanie rządu technicznego z prof. Pioterem Glińskiem jako premierem użył określenia „maskarada”. Owszem, mamy do czynienia we współczesnej Polsce z maskaradą, tyle tylko, ze jej reżyserem i głównym aktorem jest premier D. Tusk. Pytanie brzmi - jak długo jeszcze?
Roman Kowalczyk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/152839-mamy-do-czynienia-z-maskarada-ktorej-rezyserem-i-glownym-aktorem-jest-premier-tusk-pytanie-jak-dlugo-jeszcze
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.