Nieudolność policji przyczyną masakry? Bulwersujące okoliczności strzelaniny w Sanoku zakończonej śmiercią 17-letniej dziewczyny

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. youtube.com
fot. youtube.com

Nieznane dotąd informacje o policyjnej akcji w Sanoku, którą na początku stycznia śledziła cała Polska, wskazują, że dowodzący operacją popełnili poważne błędy. Ich konsekwencją mogła być nie tylko śmierć 17-letniej Kamili M., lecz i zagrożenie życia funkcjonariuszy – ustalił „Dziennik Gazeta Prawna”.

Gazeta przypomina przebieg dramatycznych wydarzeń.

Miejscowy przestępca, 32-letni Andrzej B., najpierw z okien swojego mieszkania ostrzelał policyjny radiowóz, a następnie zabarykadował się w lokalu wraz ze swoją partnerką – 17-letnią Kamilą M. Po kilkunastu godzinach policja znalazła ich ciała

– pisze „DGP”.

Dziennik podkreśla, że choć na miejsce zostali przerzuceni policjanci z Biura Operacji Antyterrorystycznych, to zasadnicze błędy w policyjnym rzemiośle zostały popełnione znacznie wcześniej.

Według anonimowych informacji, którymi policja dysponowała, Andrzej B. mógł mieć związek z zabójstwem, które miało miejsce parę dni wcześniej w podsanockiej wsi Międzybrodzie. Zabójstwo to wyglądało jak egzekucja. Zabity Krystian L. był w pozycji klęczącej, z rękami zaplecionymi z tyłu głowy. Miał rany postrzałowe głowy, tułowia. Dlatego postawiono policjantów na osiedlu, by obserwowali Andrzeja B.

– opisuje „DGP”.

Krystian L. był wspólnikiem w narkotykowych interesach Andrzeja B., o czym policja wiedziała. Tak samo jako o tym, że Andrzej B. zdobył broń palną. Według „DGP”, sposób zareagowania policji na te informacje budzi poważne kontrowersje.

Dwóch policjantów z komendy powiatowej wysłanych do mieszkania, w którym jest podejrzewany o mafijną egzekucję? Pukają do niego? Ktoś, kto w taki sposób zaryzykował życie tych ludzi, nie powinien pracować sekundy dłużej w mundurze

– „DGP” przytacza zgodną opinię kilku komendantów wojewódzkich.

Następnego dnia rano policjanci przyjechali na „dyskretną” obserwację  mieszkania Andrzeja B. „cywilnym” samochodem, o którym powszechnie wiedziano w Sanoku, że jest używane przez policję. Andrzej B. ostrzelał ten samochód ze swego okna.

Po kilkunastu godzinach, gdy wielokrotne próby nawiązania kontaktu przez negocjatorów nie przyniosły skutku, do mieszkania weszli policjanci z Biura Operacji Antyterrorystycznych. Andrzej B. leżał na łóżku obok 17-letniej Kamili M. Obydwoje zginęli z tej samej broni, z której wcześniej zabito Krystiana L.

- opisuje finał masakry „DGP”. 

JKUB/”DGP”

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych