Wyjście spod kamienia, czyli czego obawia się Adam Michnik

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Wikipedia
Fot. Wikipedia

Adam Michnik wyszedł z ukrycia. Ostatni raz swoje expose programowe wygłosił bodajże przed Komisją Rywina. Od tamtej pory nie przypominam sobie jego publicznych wystąpień, które utkwiłyby mi w pamięci.

Cóż się więc stało, że pan redaktor się ocknął i przemówił do narodu? Czyżby bardzo powolna tendencja wzrostowa PiS-u w sondażach połączona ze spadkiem poparcia dla PO podziałała na niego orzeźwiająco? Rozmowa z Andrzejem Morozowskim na antenie TVN 24 nie była zbytnio zajmująca. Obydwaj grali do jednej bramki i uderzali to w Kościół, to w opozycję (PiS).

Dużo ciekawsza dyskusja wywiązałaby się, gdyby „nadredaktor GW” spotkał się z prowadzącym reprezentującym inną opcję światopoglądową. Ale Michnik nie uczynił tego z dwóch powodów. Po pierwsze jego antykościelny i antypisowski przekaz nie mógłby zostać tak wyeksponowany przez kontrargumenty strony przeciwnej, a po drugie prawie wszyscy prowadzący tego typu programy już dawno z telewizji zarówno państwowych jak i prywatnych zostali usunięci. Jedyny Jan Pospieszalski, który próbował porozmawiać z Michnikiem w korytarzach sądu, został przez mecenasa „nadredaktora” fizycznie odepchnięty. Dlatego swoją analizę sytuacji Adam Michnik wygłaszał bez przeszkód i w atmosferze pełnego zrozumienia, jaką spodziewał się znaleźć u prowadzącego program Andrzeja Morozowskiego.

A jak dziś słucham niektórych kazań, to muszę powiedzieć, że przerażony jestem, bo to z Ewangelią nic wspólnego nie ma

– stwierdził w pewnym momencie Michnik. Zakładam, że wypowiadające te słowa zna treść ewangelii i świadomie dezawuuje księży, mówiąc nieprawdę. Spójrzmy na to z drugiej strony. Wystarczy włączyć na chwilę telewizor i usłyszymy, szczególnie w ostatnim czasie, podawaną w sposób nachalny propagandę homoseksualną, pochwałę związków partnerskich dwu i jednopłciowych, ciągłe rady i udawaną troskę o rozwiązanie problemów pedofilii w Kościele. Jednym słowem mamy do czynienia z huraganowym atakiem na wartości chrześcijańskiej wspólnoty przy okazji abdykacji i wyboru nowego papieża. O tym „nadredaktor GW” nie zająknął się nawet słowem. Ale tu wyręczył go Benedykt XVI stwierdzając, że największym zagrożeniem, z którym katolicy muszą walczyć jest dyktatura relatywizmu. To znaczy światopoglądu reprezentowanego właśnie przez Adama Michnika i zdecydowanie większą część znanych dziennikarzy „głównego nurtu”.

Na nic się zdadzą apele o wprowadzenie tzw. „łagodniejszego kursu” w Kościele, zmiany stosunku do związków osób o tej samej orientacji seksualnej, bądź ograniczenie przywilejów małżeństw na rzecz konkubinatów. Dlatego, że tak stoi napisane w Ewangelii, Listach Apostolskich i w Biblii. Tak, tak panie Michnik, to nie jacyś księża przekręcają Ewangelię tylko pan ze swoim widzeniem świata postępuje wbrew niej. Bo to, co w mediach robi pan wraz z „towarzystwem” , to jest właśnie dyktatura relatywizmu, z którą każdy świadomy katolik ma obowiązek walczyć. Bo chrześcijaństwo nie jest tylko od nadstawiania policzków na ciosy, jak to często tacy jak pan lubią jednostronnie przedstawiać . Ale przede wszystkim walka ze złem.  I być może takiej postawy katolików, atakowanych zewsząd przez propagandę relatywizmu obawia się  Adam Michnik, postanawiając wyjść z cienia.

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych