Konstruktywne votum nieufności: uprawnienie i pożytek. "Projekt Gliński" ożywił dyskusję publiczną w naszym kraju

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Donald Tusk nie ma racji, gdy twierdzi, że PiS składając wniosek o konstruktywne votum nieufności nagięło Konstytucję, ponieważ zezwala ona na to tylko wtedy, gdy rząd utraci stabilną większość.

Pan premier myli skutecznie przeprowadzone konstruktywne votum nieufności z instytucją konstruktywnego votum nieufności jako takiego. Skutecznie przeprowadzone konstruktywne votum nieufności doprowadza do upadku rządu i wyłonienia nowego premiera. Instytucja natomiast to uprawnienie, opozycja może z niego korzystać, jeśli tylko wypełni formalne warunki (liczba wnioskodawców, czas od złożenia poprzedniego wniosku).

Nie wystarczy, że większość Sejmu odwoła rząd, musi się ona jeszcze zgodzić na osobę nowego premiera – taki jest sens tego przepisu. Wprowadzono go (nie znało jej polskie prawo konstytucyjne przed 1997 rokiem) właśnie po to, żeby nie destabilizować życia politycznego wtedy, gdy w Sejmie nie wyklaruje się większość gotowa wziąć odpowiedzialność za nowy rząd. Nie pozwala odwołać rządu, o ile nie istnieje realny scenariusz alternatywny. Jest więc rodzajem konstytucyjnego bezpiecznika, zaporą przed destabilizacją.

Inaczej mówiąc to automat, który chroni przed anarchizacją polityki, a skoro automat, to nie potrzeba opozycji dodatkowo zniechęcać do korzystania z niego. PiS miało pełne prawo złożyć taki wniosek.

Inna sprawa, jaki jest pożytek z jego składania w sytuacji, gdy wiadomo na pewno, że nowa większość się z tego nie wykluje. Pożytkiem jest demonstracja polityczna. Tak się dzieje także w innych państwach demokratycznych znających tę instytucję. W wypadku tego wniosku, z prof. Piotrem Glińskim jako kandydatem na premiera, pożytkiem było ożywienie publicznej dyskusji poprzez zorganizowanie szeregu debat z udziałem ekspertów, o najważniejszych dla kraju sprawach. PiS pokazało się w tych debatach jako partia, która ma poglądy na najważniejsze polskie dylematy rozwojowe (a także kryzysowe) i ma jakieś zaplecze eksperckie. To pozwoliło PiS-wi lepiej się przebić do opinii publicznej i z nową siłą spolaryzować scenę polityczną, z korzyścią dla siebie.

Na minus policzyłbym partii Kaczyńskiego pomysł z użyciem terminu „premier techniczny”. Konstytucja nie zna takiego pojęcia. Kandydat, który przechodzi we wniosku o konstruktywne votum nieufności, zostaje premierem polskiego rządu, koniec i kropka. Mam wrażenie, że w zamyśle strategów PiS-u leżało pokazanie, że to nie jest pomysł na prawdziwego premiera z PiS-u, bo prawdziwym premierem może być tylko Jarosław Kaczyński. To był błąd i należy współczuć prof. Glińskiemu, że w ten sposób partia, która wystawiła jego kandydaturę od razu jak gdyby powiedziała, że to nie jest na serio.

Oczywiście szans na zwycięstwo tego wniosku nie było, tak czy tak – z Glińskim czy z Kaczyńskim jako kandydatem. Moim zdaniem jednak wystawiając Glińskiego PiS nie powinno określać go podrzędnym mianem kandydata na „premiera technicznego”, bo w ten sposób samo pokazywało, że nie traktuje osoby pana profesora do końca poważnie. W dobie, gdy tak wielką rolę odgrywa wizerunek polityczny, to był – wizerunkowy właśnie – błąd.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych