Palikot telefonuje do Biedronia:
- Gdzie jesteś?
- Na Grodzkiej.
W Trypolisie odkrywają, że Kadafi gwałcił studentki. Choć obwoził je ze sobą po świecie jako żołnierki gwardii przybocznej. My niedługo odkryjemy kim było trio tusko – grasio – nowakowe. Kolejne ekipy śledcze urobią się po łokcie ustalając ile ton cementu ukradziono przy „budowie” lotniska w Modlinie, albo że projektant budowy warszawskiego metra tak naprawdę to miał uprawnienia krawca, a szef rady nadzorczej przewoźnika lotniczego był szewcem. Albo odwrotnie. Groźni urzędnicy wkraczają do kontroli, gdy się ze szpalt i ekranów wylewa głupota, nieudacznictwo lub złodziejstwo.
Jaki koń jest – niby każdy widzi. Większość jednak udaje i plecie androny. Gdy tak sobie poczytać różnych mądrali to układają nawet zręczne zdania – tylko potem nic z tego nie wynika. Wracając do naszych baranów liczymy je na śpiąco a one beczą i zostawiają śmierdzące bobki. I tylko tyle.
O wsadzaniu do więzienia dziennikarzy za słowo gadamy w kółko: ŻE TAK NIE MOŻNA, ŻE TO WBREW WOLNOŚCI SŁOWA. Ale nadal wisi nad głowami żurnalistów jak miecz Damoklesa możliwość, że pójdą siedzieć. Wprawdzie głów się nie ucina, ale straszyć się straszy. Może mniej działa to na młodych. Bo ci – do trzydziestki – mają jeszcze odwagę, zapał, nadzieję i żony młode. Potem, stopniowo dziennikarz coraz mniej chce ryzykować. Niezapłacone długi rosną, koledzy ze studiów poszli na służbę do oligarchów i jeżdżą sobie wypasionymi autami – a w domu kobity suszą im głowy i nazywają nieudacznikami. Kac wzrasta.
Pamiętam takiego. Przed laty był w redakcji uważany za najbardziej partyjnego. Nie opowiadało się przy nim dowcipów. Nigdy w życiu nie napisałby żartu ani o Gomułce i Spychalskim, ani nawet o Palikocie i Biedroniu. Potem szybko się przestawił. Po nocy grudniowej zsolidaryzował się usłużnie z głównym oligarchą kraju. I teraz ma. Widziałem kolesia. Bęben jakby był w dziewiątym miesiącu. Paskudztwo fizyczne i moralne. Jemu jednak paragraf 212 nie grozi.
Prawo prasowe. Śmichy – chichy. Tak zwani specjaliści od tegoż prawa palcem nie kiwną bez gwarancji kilkudziesięciu tysięcy złotych. Więc wzięły się za ustawę dla żurnalistów polityczne partie. I pracują. Piąty rok.
Cytuję z dziennika - „Dziennika” z dnia 20 lipca 2009 roku, a więc prawie z przed czterech lat:
Ustawa medialna. Minister kultury chce ratować co się da. (…) Minister nie jedzie na urlop. Przez wakacje ma wymyślić, jak bez względu na sytuację z ustawą ocalić to, co wartościowe.
Przepychanka międzypartyjna – mędzenie z mediami – trwa w najlepsze.
Z reformą telewizyjną (permanentne zapowiedzi reorganizacji kolejnych ekip) jest jak ze zbyt obszernymi majtałami: opadają! A firma nadal świeci – już nie powiem czym – i popada w klęskę deficytu. Redaktorzy – urzędasy biegają po długich korytarzach tam i z powrotem. Reporterzy, operatorzy, publicyści płaczą, że przymierają głodem. Dzieje się.
W publicznym radiu bardzo się teraz rankiem starają mówić jak najszybciej i jak najkrócej. Więcej za to jest przerywników muzycznych wybieranych jakby na złość słuchaczom. Mimo, że chłopcy bardzo się starają trudno im o wiarygodność. Nawet gdy próbują ostro atakować rozmówców te głosy pozostały w pamięci. Jako wylęknione w czasie pseudo wywiadów w namiestnikowskim pałacu. Wtedy słychać było, że ich właściciele rozmawiają w pozycji na klęczkach.
Niedługo dowiemy się – tak jak obywatele wolnej Libii – jak bardzo ich gwałcono i kazano przybierać wymuszone pozy.
Żurnaliści nie tyle z bożej łaski, co z woli cynicznych pseudo przywódców – łączcie się. Najlepiej w popierające się mafijne grupki. Swój rozpozna swego. Nie piszcie prawdziwych artykułów, nie podążajcie na niebezpieczne wyprawy do Smoleńska. Póki co macie świetne lokale na Czerskiej, Słupeckiej i Wiertniczej. Póki się one nie wypróżnią czerpcie natchnienie i uwielbiajcie szefów. Może znowu przeprowadzą was przez morze czerwone chyba, że będzie tsunami.
Obywatel Maziarski Wojciech spadł daleko od jabłoni, która go rodziła. Obywatel L. (tak się dzisiaj o nim mówi) już nie jest chytry, a otwarcie wulgarny. Hiena to delikatne stworzonko, by nadal patronowała anty żurnalistycznej nagrodzie dla tych panów. Chłopaki, działajcie na jakiejś innej niwie. Wiosną wody odchodzą. Tyle, że szkoda Bałtyku. To płytkie morze. Nie podoła, gdy tyle brudu naraz do niego ścieknie.
A przecież dziennikarstwo to taki piękny zawód. Wystarczy nie łgać. I nie bać się byle kabotyna. Taki Kadafi - owszem potrafił. Ale krótko i nie ma takiej dziury gdzie by można było się potem bezpiecznie schować. Zapytajcie (telepatycznie!) Saddama, Osamę albo Nicolae. Oni już to wiedzą. Tyle, że za późno.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/152619-gwaltu-rety-jaki-kon-jest-niby-kazdy-widzi-wiekszosc-jednak-udaje-i-plecie-androny
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.