Nie miejcie złudzeń. Tam w okolicach kancelarii premiera siedzi kilkanaście osób i kombinuje jak was załatwić
- powiedziała mi kilka tygodni temu osoba w tamtych rejonach zatrudniona (państwo wiecie, że źródła informacji mamy zawsze dobre...). Nie, nie zlekceważyłem tej opinii. Ale też co właściwie można zrobić w takiej sytuacji? Dać się sparaliżować strachem? Wpaść w trwogę? Zaprzestać normalnych działań? Nie! Tego właśnie zrobić nie wolno. Przecież w tym wszystkim o to właśnie chodzi - byśmy przestali zajmować się normalną, zwykłą, codzienną pracą. By zapanował w naszej redakcji i w pionie wydawniczym stan ciągłej nerwowości, napięcia, a może i zgorzknienia. By cały rynek otrzymał sygnał - coś tam jest nie tak.
Temu właśnie służy wniosek o zabezpieczenie roszczeń jaki złożył przyjaciel rzecznika rządu pan Grzegorz Hajdarowicz. A Sąd Okręgowy w Warszawie błyskawicznie zaaprobował. Ba, pośpiech był tak szczery i entuzjastyczny, że z sądu nadsyłano nam pisma za pośrednictwem specjalnych kurierów! A wszystkie decyzje zapadały w pierwszych możliwych terminach. Naprawdę zuchy pracują w sądownictwie. I najstarsi prawnicy takiego tempa nie pamiętają, zwłaszcza w zawalonym niemiłosiernie sprawami okręgu warszawskim. Podejrzewam, że tylko słynny gdański sędzia Milewski był zdolny do takiego tempa.
Efekt jest znany. I trzeba powiedzieć wprost - tak można załatwić każdego. Byle pretekst, wniosek o zabezpieczenie i buch - gazety, telewizji, firmy nie ma. To zresztą metoda dość charakterystyczna dla III RP o czym opowiada wchodzący niedługo na ekrany wstrząsający, oparty na faktach, film Ryszarda Bugajskiego "Układ zamknięty". Tam właśnie procedurą "zabezpieczenia" zlikwidowano fabrykę prowadzoną przez ludzi spoza układu. Po latach wygrali - ale firmy już nie było...
Ale zostawmy tych, którzy o próbie zablokowaniu popularnego tygodnika zdecydowali tak lekką ręką, bez choćby cienia niepokoju czy nie powinni jednak poczekać na stanowisko pozwanego. Którzy uznali iż nieznana szerzej podstrona, nie istniejąca jako samodzielny byt prasowy, nigdzie nie zarejestrowana, może być dobrym pretekstem do zniszczenia pisma niechętnie widzianego przez władzę. I która niesie dla naszej, skromnie działającej spółki wydawniczej potworne straty.
Warto bowiem zastanowić się chwilę nad motywami pana Hajdarowicza. Zemsta? Nie, to nie jest raczej człowiek kierujący się emocjami. W tych służbach, wśród delegowanych na ten odcinek, takich nie ma. Biznes? Bez żartów, na mało kojarzonej nawet przeze mnie podstronce internetowej, o którą się tak martwi, zarobku nie było i nie będzie. Na dodatek cała sprawa, w tym najdrożsi adwokaci wynajęci by uderzyć we "wSieci", już kosztuje pana Hajdarowicza dziesiątki, a może i setki tysięcy złotych. A może kosztować dużo więcej.
A więc co? Może polityka? Może jakieś nocne spotkanie pod oknem rzecznika rządu, podobnie jak w sprawie trotylowej, i tu miało miejsce? Nie wykluczam. Wszak bardzo na rękę władzy były wcześniejsze działania pana Hajdarowicza - zniszczenie starej wersji "Uważam Rze", spacyfikowanie "Rzeczpospolitej". A sam tryb i cena zakupu przez niego tych tytułów domagają się nadal wyjaśnienia.
Idą ciężkie czasy. Warunkiem trwania tego nieudolnego rządu jest całkowita cisza medialna. Silny, zyskujący coraz większe powodzenie (oni dobrze znają dane sprzedażowe...), dynamicznie redagowany młody tygodnik jest zagrożeniem. Na dodatek to pismo na które nie można założyć żadnego kagańca, nie można go przejąć, kupić, zamknąć, w coś niegodnego wplątać. Nie, nie ten kapitał.
Politycy PO nieoficjalnie dzielą media na kontrolowalne i niekontrolowalne. Pan Hajdarowicz wkładając tyle wysiłku w zaatakowanie "w Sieci", śmiem twierdzić iż w interesie władzy, wyraźnie pokazał szanownej publiczności po której stronie jesteśmy zapisani. I to jest pozytyw.
Prosimy wiec pokornie o przekazanie znajomym i przyjaciołom - od poniedziałku wasz ulubiony tygodnik to "Sieci". W - na razie - nam zamazano. Reszta pozostaje bez zmian. A kulisy tej sprawy, głęboko wierzę, jeszcze kiedyś poznamy. Kto wie, może zajmie się tym kiedyś komisja śledcza? Spisek biznesowo-rządowy mający na celu zdławienie wolnych mediów to poważna sprawa.
***
A w kioskach wciąż aktualny numer:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/152418-nie-miejcie-zludzen-tam-w-okolicach-kancelarii-premiera-siedzi-kilkanascie-osob-i-kombinuje-jak-was-zalatwic