Wiceminister zdrowia twierdzi, że "ratownictwo medyczne to jedna z lepiej działających służb". Jeśli tak - to już doprawdy strach chorować!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Grzegorz Michałowski
fot. PAP/Grzegorz Michałowski

To już trzeba mieć niezwykły tupet! Wiceminister zdrowia twierdzi, że ratownictwo medyczne działa w Polsce  znakomicie, a system wymaga niewielkich korekt. I mówi to dwa dni po tym, gdy na skutek medycznej spychologii umarło małe dziecko!


Choć cała Polska jeszcze nie może się otrząsnąć po śmierci małej Dominiki, dla której matka nie mogła się doprosić o karetkę ministerstwo zdrowia - ministerstwo nie ma sobie nic do zarzucenia.

Ratownictwo medyczne to jedna z lepiej działających służb. Być może zawodzi system permanentnej empatii i zwracania uwagi na pacjenta. Musimy wyeliminować błąd człowieka, by nie było ryzyka, że jeśli ktoś ma słabszy dzień – popełni błąd. Musimy wyciągnąć maksymalnie dużo wniosków z tej tragedii, która dotknęła nas wszystkich

– mówił w TVP Info wiceminister zdrowia Sławomir Neumann. Resort zdrowia całą winę zruca na lekarzy i dyspozytorów.

Jak ustalono do tej pory rażące nieprawidłowości w placówce nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej w Skierniewicach, która nie pomogła 2,5-letniej Dominice. Wyniki kontroli wskazują na to, że skierniewicka placówka złamała zapisy kontraktu. W punkcie nocnej i świątecznej pomocy medycznej dyżurować powinno 3 lekarzy. W momencie, gdy umierająca Dominika potrzebowała natychmiastowej pomocy – w placówce był tylko jeden.


– Musimy spokojnie przeprowadzić kontrole, dokładnie zdiagnozować błąd systemu i błąd ludzki. Dopóki nie będziemy mieli czarno na białym rozpisanych błędów, nie będziemy wiedzieli co naprawiać

– mówił wiceminister zdrowia komentując dramatyczną sytuację ze Skierniewic. Neumann poinformował, że o konieczności reform w opiece medycznej dzieci jest mowa na trwającym posiedzeniu rządu.


Jest propozycja pana ministra Arłukowicza, by wyłączyć dzieci z nocnej i świątecznej pomocy. Opieka nad dziećmi w takich przypadkach musi być jasno rozpisana, oddzielnie kontraktowana. NFZ będzie prowadził kontrole w nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej. Nie dziwię się, że lekarz nie mógł pojechać do chorej (Dominiki – przyp. red.), bo musiał przyjmować innych. Pozostałych lekarzy nie było.– Zawiedli ludzie, ludzie z imienia i nazwiska

– dodał.

Gość programu „Minęła dwudziesta” mówił, że nie ma możliwości, by na okrągło kontrolować wszystkie placówki medyczne.

Pacjenci, którzy odbijają się czasami od ściany, powinni sami zgłaszać taką informację do NFZ, żeby dać znać, że coś szwankuje.

 

Zdaniem wiceministra zdrowia pacjenci nie powinni bać się reagować.

– Naszym obowiązkiem jest takie działanie, by napiętnować miejsca, gdzie dzieje się „inaczej”

– mówił w TVP Info Neumann, przywołując przykład ze Skierniewic, gdzie zamiast trzech lekarzy, dyżur pełnił tylko jeden.

Zapytany o to, czy dyspozytorami, ratownikami i innymi ludźmi zaangażowanymi w pomoc doraźną nie rządzą kryteria ciągłych „oszczędności”, odpowiedział:

Wszystkie procedury, które ratują życie są pełnopłatne, NFZ za to płaci. Nie widzę ryzyka, że gdy ktoś dziecko, które „przelewa się przez ręce” przyjmie do szpitala, nie będzie miał za to dziecko „zapłacone”.

Najwyraźniej pan minister wzorem swego szefa, szuka rozpaczliwie kozła ofiarnego. Niewątpliwie lekarze i dyspozytorzy w tej sprawie zawiedli. Ale czy tylko oni?  Ile dzieci musi jeszcze umrzeć, by do ministerstwa dotarło, że w polskiej służbie zdrowia sytuacja jest nienormalna na każdym szczeblu?

ansa/TVP info

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych