Jest Pan doradcą profesora Piotra Glińskiego. Czy to oznacza, że Pan, także szanowany profesor, wszedł do polityki?
Prof. dr hab. Antoni Kamiński: Ale nie do polityki takiej, jak ją rozumieją ci, którzy o niej codziennie piszą. Mnie personalne rozgrywki, obejmowanie jakichkolwiek funkcji publicznych, nie interesuje. Ja rozumiem politykę jako pomnażanie wspólnego dobra. Chciałbym żeby w Polsce powstawały długofalowe strategie rozwoju, żeby horyzont podejmowania decyzji się wydłużył. Jestem przerażony kompletnym brakiem wizji.
U kogo?
Przede wszystkim u rządzących. Tyle że to nie jest zjawisko nowe. Już 15 lat temu napisaliśmy z Piotrem Chmielewskim artykuł wydrukowany w „Rzeczpospolitej” i w „Więzi”. Stawialiśmy tam tezę, że niczego się u nas długofalowo nie planuje, pominąwszy nadzieje związane z przystąpieniem do NATO i Unii Europejskiej, i wprowadzeniem podstawowych mechanizmów gospodarki rynkowej. A demokracja pozbawiona pierwiastka obywatelskości sprowadza się do wyborów i do niedoskonałych zresztą mechanizmów, takich jak niezawisłość polskich sądów.
Coś jednak Pana musiało przekonać do przekroczenia granicy dzielącej pozycję naukowca od pozycji politycznego eksperta. Misja Piotra Glińskiego jest misją polityczną.
Przekonało mnie to, że Gliński jest człowiekiem przyzwoitym. I że podobnie jak ja widzi dramatyzm sytuacji Polski. Kiedy przyjął tą propozycję mógł się wydawać albo bardzo naiwny albo bardzo odważny. O naiwność go nie posądzam, więc wniosek jest oczywisty. On się różni od klasycznego polityka, widziałem wielu znajomych, którzy w polityce po prostu zgłupieli. A on chce wprowadzić do publicznego obiegu debatę o sprawach najważniejszych. Nie tylko o In vitro czy związkach partnerskich. To są może rzeczy istotne, ale jednak dla zdecydowanej mniejszości Polaków. Gliński i jego platforma polityczna zasługuje na poparcie.
A co jest dla Pana najważniejsze?
Sprawne zarządzanie strategiczne zasobami kraju, w tym zasobami ludzkimi. Mamy ludzi nieźle wykształconych, a jednak nie umiemy ich wykorzystać, a rozmaite reformy, choćby systemu edukacyjnego, okazują się poronione. To się zresztą gubi pośród gierek personalnych: Gowin czy Tusk? Tusk czy Schetyna? I pośród pytań, czy związki partnerskie muszą koniecznie przyjść.
Temat powstrzymania rewolucji obyczajowej jest ważny.
Oczywiście, tylko że ja właśnie walkę z Kościołem postrzegam w kategoriach czegoś zastępczego, wypełniania programowej pustki. To już Leszek Kołakowski rozumiał znaczenie sacrum, a dziś „Wyborcza” używa Kołakowskiego jako tarczy, ale go nie rozumie. Oni to sacrum próbują rozbić. A dla mnie ważne jest nauczanie Jana Pawła II, w tym również Jego "projekt dla Polski", przy czym przypominałbym o tym nauczaniu także i samemu Kościołowi.
To sytuuje Pana po prawej stronie sceny.
Po prawej? Tak, chociaż ważnym dla mnie doświadczeniem były wieloletnie kontakty z profesorem Edwardem Lipińskim, przedwojennym socjalistą i założycielem KOR. On doskonale rozumiał wagę takich pojęć jak państwo, jak patriotyzm. Opowiadał mi o zebraniach PPS Lewicy, jeszcze sprzed pierwszej wojny. „Pan sobie nie wyobraża, jacy eleganccy ludzie tam przychodzili, to była elita” – to jego słowa. Tamci socjaliści zasługiwali na szacunek, ale na współczesnej lewicy ja tej elegancji, tego poziomu intelektualnego i moralnego nie widzę. Kiedyś ludzie oddawali za Polskę życie. Dziś politycy pokazują, że ważna jest tylko osobista korzyść.
Czy zespół ekspertów będzie działał dalej po głosowaniu nad votum zaufania dla profesora Glińskiego?
Jest to dobrze dobrany zespół ludzi, posiadających nie tylko kwalifikacje profesjonalne, ale także doświadczenie w pracy administracyjnej, rozumiejący czym jest racja stanu. Byłoby źle, gdyby jego żywot skończył się wraz z głosowaniem - niezależnie od jego wyniku. Sam profesor Gliński stwierdził, że nawet w wyniku niekorzystnego wyniku głosowania, pragnie on kontynuować współpracę z tym zespołem.
Na stronie Instytutu Nauk Politycznych PAN, znalazłem Pana oświadczenie. Pisze Pan, że Pańska działalność w zespole ekspertów przy profesorze Glińskim „nie ma związku z moją pracą w ISP PAN, ani z moimi zajęciami w charakterze wykładowcy w Collegium Civitas”. To chyba oczywiste, po co pisać takie oświadczenia?
Poproszono mnie o to. W latach 1984-1990 byłem dyrektorem Instytutu Socjologii na Uniwersytecie Warszawskim. I nie przyszło mi nigdy do głowy, aby nakłaniać kogokolwiek do pisania jakichś oświadczeń. Owszem, kiedy sekretarz partii zgłosił się z pytaniem o zebrania grupy związkowej Szymona Jakubowicza i Henryka Wujca, poprosiłem tę grupę żeby spotkania zawiesiła. Bo zainteresowanie Służby Bezpieczeństwa mogło zagrozić Instytutowi, ale o żadnych oświadczeniach tego typu nie było mowy.
To skąd w tej chwili taka gorliwość?
Myślę, że z obawy aby nie narazić ISP na jakieś kłopoty. Kiedy Rafał Dutkiewicz wyraził kiedyś chęć rywalizowania z partią Donalda Tuska, natychmiast zaczął mieć, jako prezydent Wrocławia, problemy z pieniędzmi.
Rozmawiał Piotr Zaremba
Prof. dr hab. Antoni Kamiński - socjolog, profesor zwyczajny, kierownik Zakładu Bezpieczeństwa Międzynarodowego i Studiów Strategicznych w Instytucie Studiów Politycznych PAN, specjalizuje się w takich zagadnieniach jak instytucje polityczno-gospodarcze oraz studia strategiczne. W latach 1999-2001 prezes zarządu Transparency International Polska. Stypendysta: w latach 1975-76 – postdoctoral fellowship ASP ACLS, 1988-89 – senior research fellow WPT&PA w Bloomington; 1994 – fellow JIIA; 1996 – fellow WWC; visiting professorships: 1980-81 – University of British Columbia, 2006 – Princeton University, East China Normal University. Ostatnie publikacje książkowe: (z Bartłomiejem Kamińskim) Korupcja rządów: państwa pokomunistyczne wobec globalizacji (Warszawa 2004), oraz Polityka bez strategii. Bezpieczeństwo Europy Środkowo-Wschodniej w perspektywie globalnej (współautor i redaktor naukowy, Warszawa 2008).
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/152378-nasz-wywiad-glinski-jest-czlowiekiem-przyzwoitym-podobnie-jak-ja-widzi-dramatyzm-sytuacji-polski-mowi-prof-antoni-kaminski