Psi kopciuszek, czyli jak mały kundelek zdołał przyćmić komisarza Alexa i innych czworołapych celebrytów

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot, wPolityce.pl
fot, wPolityce.pl

Nie Szarik, nie Cywil, ani komisarz Alex – ale mały kundelek Czaruś, stał się ulubieńcem mediów przez ostatnie dni. Piesek towarzyszył dziecku, które korzystając z nieuwagi dorosłych wywędrowało z domu i zgubiło drogę. Pomógł mu przetrwać zimną noc w lesie. Teraz przeżywa najazd dziennikarzy i "robi" za celebrytę.

Choć nie ma sławnych przodków, a i w żadnym konkursie psich piękności nie miałby szans - został okrzykniety bohaterem. Pies, który nie zrobił w sumie nic nadzwyczajnego. Po prostu był z dzieckiem, do którego się szczerze  przywiązał.

Z relacji telewizyjnych wynika że mały Czarek jest wyjątkowo nieśmiałym stworzeniem.  Niespecjalnie reaguje na swoje imię. Nie podchodzi do obcych. I prawdopodobnie dlatego – ze względu na swoja lękliwość -  nawiązał silną więź z małą Julką. Dzieckiem, którego się nie bał. Bardzo wątpliwe, czy tak małą istotkę uznał za swoją panią. Na pewno jednak za członka stada, czy jak kto woli rodziny. Osobę, do której czuł autentyczne przywiązanie. Jak przyznają opiekunowie dziecko i pies spędzali ze sobą sporo czasu. Dziecko zapewne się z nim bawiło, zagadywało, głaskało. Choć jedzenie raczej dawał ktoś dorosły.  Pies czuł się dobrze w  towarzystwie Julii, więc kiedy mały wędrowiec potuptał w stronę lasu - poszedł za nim. Za najbliższą sobie istotą. Bo stada się nie opuszcza. Nie wykazał się żadnym szczególnym bohaterstwem. Nie walczył z wrogiem, nie ostrzegał przed niebezpieczeństwem, nawet nie wzywał pomocy.  Po prostu był. Pewnie przesadą jest twierdzenie, że uratował dziecku życie. Ale na pewno zminimalizował skutki zimnej nocy spędzonej pod gołym niebem. Został w lesie, choć zapewne sam nie miał najmniejszego problemu ze znalezieniem drogi do domu. Przytulił się prawdopodobnie dlatego, że sam szukał wsparcia i ciepła. Tak, czy owak zrobił to, czego nie zrobili ludzie. Był przy dziewczynce, nie spuszczając jej z oka. Tylko tyle i aż tyle.

Mógł to zrobić, bo nikt nie uwiązał go łańcuchem do budy, ani nie zamknął w ciasnym kojcu. Bo pozwolono mu na to do czego został wyhodowany – towarzyszyć człowiekowi.

Niestety  wiele psów nie ma w Polsce takiej możliwości. Polskie prawo wobec psów jest równie opresyjne jak w wielu innych dziedzinach. Stosuje system kar i zakazów.

Energia ustawodawcy idzie w kierunku opracowywania kolejnych list ras niebezpiecznych (co jest bzdurą, bo wszystkie statystyki mówią, że najgroźniejsze są mieszańce i psy bez rodowodów – z nielegalnych hodowli).

Eksperci  z samorządów dokonują istnych wygibasów prawnych, by określić który pies powinien nosić kaganiec, a który nie.  Co z góry skazane jest na porażkę, bo ani kryterium wagi, ani rasy tu się nie sprawdza. Bo liczba wyjątków stawia pod znakiem zapytania każdą opisaną regułę.

Większość urzędów, parków, sklepów a nawet parków opatrzona jest tabliczkami o zakazie wprowadzania zwierząt. Do niedawna nawet psy przewodnicy niepełnosprawnych – niechętnie były wpuszczane do sklepów, czy  restauracji. Znalezienie noclegu jeśli towarzyszy nam czworonożny pupil nadal stanowi nie lada problem. To się powoli zmienia. Ale bardzo powoli.

Tymczasem zasada jest prosta (stosowana w wielu stanach USA). Pies może towarzyszyć właścicielowi niemal wszędzie. Ale za to właściciel ponosi za niego całkowitą odpowiedzialność. I pokrywa z nawiązką wszelkie poczynione przez zwierzę szkody. Za to jego sprawa, czy bezpieczeństwo ze strony psa zagwarantuje smyczą, kagańcem, czy po prostu słowem. Sam wie do czego zdolne jest jego zwierzę i waży ryzyko, bo to kwestia sporych kosztów.

No cóż, Polska jest jednym z najbardziej zapsionych krajów Europy, ale z edukacją kynologiczną wciąż u nas na bakier. Bo albo widzimy w psach ucieleśnienie wyobrażeń o serialowych bohaterach, albo  krwiożerczego wilka z bajki o Czerwonym Kapturku. A – one są po prostu psami. Inteligentnymi stworzeniami wyhodowanymi po to, by towarzyszyć ludziom. Na dobre i na złe. Gotowymi do wykonywania tysięcy zadań, jeśli tylko zechcemy skorzystać z ich umiejętności, lub po prostu do bezinteresownej przyjaźni. Za odrobinę wzajemności. Bo ponad pełną miskę i ciepłe miejsce do spania pragną naszej akceptacji i uwagi. To mogła zaofiarować nieśmiałemu Czarkowi malutka Julka, której na szczęście nikt nie uczył, że piesek jest be, bo nierasowy i może czasem brudny. A kundelek odwzajemnił się najszczerzej jak potrafił. Wiernością swojego małego, psiego serca.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych