Propaganda MAK w ustach polskiego prezydenta. Bronisław Komorowski powtarza kłamstwa o próbie lądowania 10/04

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP / Wojciech Pacewicz
Fot. PAP / Wojciech Pacewicz

Prezydent Bronisław Komorowski, świeżo upieczony Człowiek Roku tygodnika „Wprost” w wywiadzie udzielonym temu pismu przybiera swą ulubioną pozę „jednoczącego, a nie dzielącego”, przy okazji tradycyjnie wbijając szpile w jedno tylko środowisko polityczne.

Ale najsmutniejsze w zajawce tej rozmowy jest to, co pierwszy obywatel mówi o Smoleńsku.

Zanim o tym, jedno zdanie głowy państwa o liderze opozycji:

Osobiście wierzę w zdrowy rozsądek ogromnej większości Polaków, którzy potrafią odróżnić, co jest humbugiem politycznym, a co prawdą, nawet trudną, czy bolesną, ale prawdą. Potrafią odróżnić, co jest teatrem, a co jest wiarygodną postawą jakiegoś polityka. I jak ktoś udaje, że jest premierem, a wszyscy widzą, że nie jest, to popada w śmieszność. Każdy ma prawo do autokompromitacji...

Prezydent zrobił tym samym idealny wstęp do następnego wywodu, który jest właśnie przykładem autokompromitacji i dobrym testem dla odróżnienia prawdy od humbugu. Zapytany o to, w którym miejscu jesteśmy w sprawie wyjaśniania katastrofy smoleńskiej, odpowiada:

Mogę powiedzieć, gdzie ja jestem w tej sprawie. Zaakceptowałem zasadniczą myśl raportu ministra Millera, że źródłem nieszczęścia była próba lądowania w niedopuszczalnie złych warunkach pogodowych. Reszta to już dodatki, błędy natury technicznej czy mankamenty natury technicznej na lotnisku. Na lotnisku, gdzie wielokrotnie wcześniej lądowali polscy prezydenci, premiery, gdzie lądował także mój poprzednik, prezydent Lech Kaczyński.

Przypomnijmy – przede wszystkim prezydentowi – załoga TU-154M według wszelkich polskich ustaleń NIE PRÓBOWAŁA LĄDOWAĆ! To teoria Tatiany Anodiny. Podejście do lądowania nie jest próbą lądowania. Takie przedstawianie sprawy służy wyłącznie bezpodstawnemu, kłamliwemu oskarżeniu załogi o lekkomyślność. Przykre, że czyni to polski prezydent.

Dalej głowa państwa przyznaje, że nie interesuje się tym, co ogłasza komisja Macierewicza. A szkoda, bo może wtedy nie kompromitowałby się taką ignorancją albo złą wolą.

Jak dodaje, niepokoi go rosnąca grupa Polaków wierzących w zamach.

I namawiam rząd, żeby próbował zlikwidować monopol informacyjny różnego rodzaju fanatyków i domorosłych ekspertów. Żeby równoważył to wypowiedziami fachowców i profesjonalistów. To przede wszystkim członkowie byłej komisji Millera powinni wykazać aktywność w obronie racji, które przedstawili opinii publicznej w raporcie. Zabrakło mocnych wypowiedzi fachowców, które mogłyby choć częściowo dać odpór szaleńczym pomysłom i koncepcjom.

To dopiero jest niepokojące, że polskie władze, z premierem i niedoinformowanym prezydentem na czele, chcą zrobić wszystko, by namolnie promować wielokrotnie podważony raport, pełen nieścisłości, przekłamań i bezpodstawnych wniosków opartych na niewiarygodnych rosyjskich źródłach.

Oto szaleńcze pomysły i koncepcje.

 

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych