Wspólne państwo wg prezydenta: "lepsze, fajniejsze, ciekawsze, bo nasze"... (Ale nie tych, którzy chcą prawdy o Smoleńsku)

fot. PAP/Wojciech Pacewicz
fot. PAP/Wojciech Pacewicz

Bronisław Komorowski wciąż wierzy w raport Millera. A z ustaleniami komisji Macierewicza nie raczy się nawet zapoznać. Bardziej niepokoją go narastające radykalizmy. A te dostrzega gdzie? Oczywiście - na prawicy! Tak można by streścić najnowszy wywiad, którego prezydent udzielił tygodnikowi "Wprost".

 

Uważam, że należy się przeciwstawiać radykalizmowi, bez względu na to, czy jest koloru czarnego, brązowego, różowego, zielonego, czy czerwonego

– wyznaje Piotrowi Najsztubowi swoje credo prezydent Komorowski. Co charakterystyczne jednak – więcej takiego niepokojącego zjawiska dostrzega na prawicy.

To jest szerszy problem radykalizacji niektórych środowisk politycznych, po obu stronach sceny politycznej, zwłaszcza po prawej

– tłumaczy. I przekonuje, że środki zaradcze już podjął. Był nim m.in. wspólny marsz 11 listopada.

(Użycie przymiotnika "wspólny" jest tu chyba lekkim nadużyciem, bo w samej Warszawie odbyły się trzy duże pochody, z czego prezydencki z pewnością nie był najliczniejszy – no ale od czego wyobraźnia!)

Według Komorowskiego najlepszym lekarstwem na radykalizm (od którego krok już tylko do religijnego fundamentalizmu!) są " spokojne słowa", i "wyważone sądy". Które nie przeszkadzają mu najwyraźniej deprecjonować polityków opozycji.

Myślę, że liczący się polityk, który śpiewał: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie”, będzie się chyba do końca swoich dni wstydził, że 20 lat po odzyskaniu wolności – w czym miał swój udział – pozwolił sobie zasugerować, że wolna ojczyzna jest tylko wtedy, kiedy on jest u władzy

- twierdzi prezydent. I dalej zwolennik "spokojnych i wyważonych sądów" bez oporów szydzi:

Osobiście wierzę w zdrowy rozsądek ogromnej większości Polaków, którzy potrafią odróżnić, co jest humbugiem politycznym, a co prawdą, nawet trudną, czy bolesną, ale prawdą. Potrafią odróżnić, co jest teatrem, a co jest wiarygodną postawą jakiegoś polityka. I jak ktoś udaje, że jest premierem, a wszyscy widzą, że nie jest, to popada w śmieszność. Każdy ma prawo do autokompromitacji...

I prezydent już wie, jak sprawić, by Polacy nie uwierzyli w ów teatr opozycji.

Będziemy pokazywali, że to prawdziwe państwo jest lepsze, fajniejsze, ciekawsze i o wiele bardziej autentyczne, bo nasze wspólne.

(I znów pozostaje zapytać – o jaka wspólnotę panu prezydentowi chodzi, skoro deprecjonuje głos i poglądy co najmniej jednej trzeciej społeczeństwa. Być może, gdyby kropkę postawić po słowie "nasze" ta wypowiedź zabrzmiałaby bardziej szczerze...)

Niewiele nowego Bronisław Komorowski ma do powiedzenia w kwestii katastrofy smoleńskiej. Swoją opinię "zamroził" bowiem wiele miesięcy temu:


Zaakceptowałem zasadniczą myśl raportu ministra Millera, że źródłem nieszczęścia była próba lądowania w niedopuszczalnie złych warunkach pogodowych. Reszta to już dodatki, błędy natury technicznej czy mankamenty natury technicznej na lotnisku.

 

- mówi. I zapewnia, że nie interesuje go to co ustaliła komisja Macierewicza.

Tym, co ogłasza komisja Macierewicza, nie interesuję się, bo mam swoją opinię i wiedzę, która wynika z raportu powołanej przez polskie państwo oficjalnej komisji. Nie traktuję więc dywagacji Antoniego Macierewicza jako źródła liczącej się wiedzy o katastrofie, raczej jako źródło wiedzy o zjawiskach społecznych i mentalnych.

- twierdzi prezydent. I dodaje:

Namawiam rząd, żeby próbował zlikwidować monopol informacyjny różnego rodzaju fanatyków i domorosłych ekspertów. Żeby równoważył to wypowiedziami fachowców i profesjonalistów. To przede wszystkim członkowie byłej komisji Millera powinni wykazać aktywność w obronie racji, które przedstawili opinii publicznej w raporcie. Zabrakło mocnych wypowiedzi fachowców, które mogłyby choć częściowo dać odpór szaleńczym pomysłom i koncepcjom.

 

No cóż z zapowiedzi medialnej kontrofensywy zwolenników i autorów raportu Millera na razie niewiele wynika. Najwyraźniej żadne rady i perswazje  nie są w stanie dodać odwagi rządowym ekspertom i sprawić, by podjęli się skutecznej obrony nie dającego się obronić dokumentu.

Panie prezydencie, może czas dostrzec, że prawdy w tej  sprawie nie da się już ani przemilczeć, ani zakrzyczeć

ansa/wprost.pl

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych