Zniszczenie pomnika "Inki" to sukces wychowawczy elit III RP. Bohaterstwo Polaków w Polsce nie jest godne pochwały

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rysunek przedstawiający "Inkę". Fot. Anna Tertel/Wikipedia.org
Rysunek przedstawiający "Inkę". Fot. Anna Tertel/Wikipedia.org

Danuta "Inka" Siedzikówna to jedna z tych bohaterskich Polek, których imię oraz losy powinien znać każdy Polak. Na życiorysie takich osób jak "Inka" powien być oparty program nauczania o najnowszych dziejach Polski. Jej nazwisko powinno mieć godne miejsce w panteonie Narodu polskiego a także zajmować eksponowane miejsce w kulturze, pamięci i tożsamości.

Ostatnie wydarzenia pokazały jednak - nie po raz pierwszy, że bohaterstwo Polaków w Polsce nie czymś godnym pochwały i promowania.

Świadczył o tym choćby atak na pomnik "Inki" w Krakowie. Ktoś ośmielił się zbezcześcić pomnik bohaterskiej postaci, której współczesna Polska i Polacy winni są dozgonną wdzięczność.

Niestety wybryk sprzed kilku tygodni, zniszczenie pomnika Danuty Siedzikówny, to dowód sukcesu wychowawczego elit III RP. Polska powstała na mocy umów okrągłostołowych. W wyniku ich zawarcia powstał kraj, który oparł się na niepolskich interesach narodowych. W jego centrum były i są do dziś interesy postkomunistyczne, interesy obce, które nadają ton polskiej debacie publicznej oraz wpływają na kształt polskiego państwa. Taki kraj nie może hołubić bohaterów, jak "Inka". Elity III RP wytworzyły realia, w których patriotyzm jest passe, w których Naród to pojęcie oszołomskie i warte jedynie wyśmiania, w którym bohaterstwo i zdrada muszą się mieszać, w których wartości muszą zostać rozmyte.

Jeśli bowiem do tego nie dojdzie społeczeństwo odrzuci środowiska dominujące, odrzuci "ojców założycieli" III RP i zwróci się w kierunku prawdziwej Polsce i polskim wartościom.

Danuta "Inka" Siedzikówna jest wręcz zagrożeniem dla elit okrągłostołowych. Jej życiorys pokazuje, czym jest bohaterstwo, czym jest umiłowanie wolności, czym jest odwaga, trzymanie się zasad, co oznacza bycie przyzwoitym. Nawet za cenę życia...

Taka postać w rzeczywistości opartej na nieprzyzwoitości, łamiącej podstawowe wartości i zasady nie może być promowana. Podważa bowiem u podstaw realia współczesnej Polski.

I dlatego elity i środowiska dominujące w III RP wytworzyły atmosferę, w której mogło dojść do zhańbienia pomnika polskiej bohaterki, w której o stołeczny pomnik w Warszawie muszą zadbać środowiska harcerskie, w której wydaje się gigantyczne sumy na pomnik najeźdźców, ale nie ma na promocję polskiej historii, polskiego bohaterstwa.

Niestety wydaje się, że ostatnia inicjatywa związana z "Inką" również nie może liczyć na sukces. Na jednym z portali internetowych powstał pomysł, by pomnik Siedzikówny trafił na miejsce pomnika komunistów, który wyremontowała Hanna Gronkiewicz-Waltz za gigantyczne pieniądze podatników. Widząc determinację stołecznych władz trudno spodziewać się sukcesu inicjatywy powstania pomnika "Inki" na Pradze. Szczególnie, że "Inka" - co wręcz szokujące - w swoich miejscowych stronach przegrywa z agentem NKWD oraz Gestapo, bohaterem PRLowskiej propagandy.

Mowa o wsi Narewka sąsiadującej z miejscem narodzenia "Inki". W Narewce znajduje się Zespół Szkół. Szkoła podstawowa działająca w tym zespole nosi imię Aleksandra Wołkowyckiego. Choć z tej dwójki to właśnie Siedzikówna powinna być stawiana za wzór, wybór padł na Wołkowyckiego. I ten wybór jest symbolicznym podsumowaniem opisywanego na początku symbolicznego bałaganu, jaki panuje w Polsce.

Wołkowycki to bowiem donosiciel i agent najpierw Gestapo, potem NKWD. To on ma na rękach krew matki "Inki" Eugenii. Wydał ją Niemcom, który zamordowali ją w 1943 roku. Dzisiejszy bohater Narewki był jednak potrzebny władzom PRL. Stał się cennym agentem sowieckiego NKWD. Potem został ulokowany w szkole i był forsowany przez PRLowską propagandę jako wzór pedagoga. Mówiono o nim, jako o człowieku walczącym z analfabetyzmem, działającym na rzecz polskiego społeczeństwa, (tu cytat ze współczesnej strony internetowej szkoły) "wpajającym dzieciom i młodzieży wiarę w siłę i przyszłość nauki, oświaty i kultury". Na oficjalnej stronie szkoły znajdziemy informacje, że Wołkowycki nominację na dyrektora szkoły otrzymał z rąk komunistów, ale ani słowem nie wskazano, że był on agentem donoszącym na Polaków podczas dwóch okupacji! Ten epizod został przemilczany, zastosowano znane najgorszej propagandzie narzędzie manipulacji.

Wołkowycki w Narewce oprócz szkoły ma również swoją ulicę oraz pomnik. O pamięć "Inki" trzeba walczyć, pamięć o niej tli się w społecznej aktywności.

Losy bohaterów oraz zdrajców, ich status oraz miejsce w życiu publicznym pokazują na jakich wartościach opiera się państwo oraz przestrzeń publiczna. Sprawa patrona szkoły w Narewce pokazuje jak w soczewce, jakie wartości są w Polsce promowane...

Witold Borucki ps. "Babinicz", jeden z Żołnierzy Wyklętych pisał w Raporcie do władz przyszłej wolnej Polski:

ze swojej strony piszę do władz wolnej Polski o pamięć o tych moich żołnierzach, którzy oddali swoje życie i krew za wolną i prawdziwą Polskę, za ideę Chrystusową.

Dziś z tą pamięcią nie jest dobrze, trzeba o nią walczyć wbrew dominującym trendom w życiu publicznym. O Polsce i polskich władzach dobrze to nie świadczy...

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych