Księstwa bez książąt. Dlaczego kraje postkomunistyczne nie radzą sobie z polityką?

fot. Rzeczy Wspólne
fot. Rzeczy Wspólne

Myśl polityczna Niccolò Machiavellego wciąż jest wyzwaniem dla nowoczesnego republikanizmu. Jest tak zwłaszcza w przypadku młodych, demokratycznych republik. Polska, jak i większa część Europy Środkowo-Wschodniej to np. obszar, w którym według klasycznej typologii elit Machiavellego-Pareto dominują z reguły koterie kleptokratycznych, ale wyjątkowo sprawnych „lisów”. Przeciwstawiają się nim od czasu do czasu ryczące „lwy” o rodowodzie opozycyjno-narodowym. Jako że nie posiadają one jednak lisiej giętkości, władzę na krótko zdobytą dość szybko oddają.

Nadal brakuje więc w naszym regionie sprawnych przywódców, którzy byliby zdolni swą przebiegłość zaprząc do służby racji stanu. Zwłaszcza w przypadku polskiego republikanizmu bardzo wczesne i niefrasobliwe odrzucenie nauk Machiavellego urasta do rangi grzechu pierworodnego naszej myśli politycznej, który wciąż waży na losach kraju.

Dwa rodzaje elit

Współczesna teoria elit  w filozofii politycznej opiera się przede wszystkim na koncepcjach trzech myślicieli z tzw. włoskiej szkoły elitaryzmu. Są to Vilfredo Pareto, Gaetano Mosca oraz Robert Michels . Szczególnie oryginalna koncepcja cyrkulacji elit została wyłożona przez Vilfredo Pareto w ostatnim tomie jego monumentalnej pracy – „Trattato di sociologia generale” . Autor w weberowskim duchu konstruuje dwa idealne typy elit, odpowiadające dwóm typom tzw. społecznego rezyduum.

W bardzo dużym skrócie typ pierwszy to pozbawieni skrupułów oportuniści, którzy potrafią jednak być również doskonałymi innowatorami. W swoich działaniach polegają raczej na intelekcie i nieformalnych powiązaniach niż na sile autorytetu oraz instytucji. Politykę zaś utożsamiają przede wszystkim ze swoim indywidualnym interesem. Jeśli już odwołują się do ogólnych teorii społecznych, to raczej do takich, dla których podmiotem jest jednostka, a nie zbiorowość.

Typ drugi to elity opierające się na autorytecie i utożsamiające się z grupami takimi, jak naród czy kościół. Mają one silne poczucie misji, są patriotyczne i wierne swoim przekonaniom. W polityce opierają się zaś na charyzmie i sile, jaką dają im instytucje władzy. Są to jednak elity skrajnie zachowawcze, często pozostające w tyle za konkurencją i ogólnym rozwojem technologicznym. Dają się też łatwo złapać w sieci towarzyskich układów, których działania nie rozumieją. Z wielkim trudem poruszają się w sferze finansów i nieufnie podchodzą do gospodarki rynkowej.

Oczywiście Pareto, jak i cała włoska szkoła elitaryzmu opierają się na myśli politycznej Niccolò Machiavellego. Sam Pareto nie określał jednak swoich dwóch typów elit jako „lisy” i „lwy”. Terminologię tę spolaryzował jego amerykański interpretator James Burnham  w nawiązaniu do słynnego fragmentu „Księcia”, w którym Machiavelli stwierdza, że:

Książę [...] zmuszony świadomie postąpić jak zwierzę powinien wybrać między lisem a lwem; lew bowiem nie potrafi ujść zastawionych sideł, a lis nie zdoła się obronić przed wilkami. Toteż jest nieodzowne być lisem, aby wykrywać pułapki, i lwem, aby przerażać wilki. Ci, którzy pozostają po prostu przy lwie, nie pojmują, w czym rzecz.

Dwóch Machiavellich i dwa republikanizmy

Burnham zabrał również głos w kluczowej dla anglosaskiej myśli politycznej debacie nad etyczną oceną machiawelizmu i jego znaczeniem dla współczesnego republikanizmu. Opowiedział się jednoznacznie po stronie, jak sam to określił, „machiawelian – obrońców wolności” . Uważał bowiem, że Machiavelli wniósł do polityki dążenie do stworzenia sprawnej administracji, która chroniłaby obywateli przed tyranią, jednocześnie surowo zakazując „księciu” (czyli państwu) sięgania po własność prywatną przeciętnych obywateli oraz sprzymierzania się z koteriami możnych przeciwko ludowi. Stosowanie przemocy w myśl jego filozofii jest zaś dozwolone jedynie wtedy, kiedy staje się to absolutnie konieczne dla zachowania bytu państwa. Co więcej, według Burnhama nowocześni uczniowie Machiavellego, czerpiąc z jego nauki o koniecznościach i okazjach (necessità i occassione), przeciwstawiali się wyraźnie monistycznej wizji historii, charakterystycznej dla marksizmu i heglizmu. Machiawelianie odrzucali wulgarny historycyzm, w myśl którego jedna, zasadnicza przyczyna w sposób ostateczny tłumaczy i determinuje dzieje. Bronili oni raczej suwerenności decyzji podejmowanych przez rządy, a co za tym idzie, wolności i podmiotowości wspólnot politycznych. Byli jednak za to oskarżani o sprzyjanie polityce siły reprezentowanej w XX w. przez tzw. skrajną prawicę.

Dwa wcześniejsze w stosunku do Burnhama, kluczowe głosy w debacie o Machiavellim, to monumentalne analizy J. G. A. Pockocka  oraz Leo Straussa . Istotnie, współczesna anglojęzyczna literatura o wielkim florenckim myślicielu zdominowana jest obecnie w całości przez uczniów tych dwóch myślicieli. Co ciekawe, uczniowie ci są dziś zgodni co do tego, że Machiavelli był republikaninem, który rządy absolutnego księcia traktował raczej jako etap lub element pewnego cyklu niż cel sam w sobie. W „Księciu” florentczyk pisze wszak, że nie zajmują go zbytnio księstwa dziedziczne. Stwierdza też cierpko, że ci władcy, którzy swej pozycji nie zawdzięczają tylko własnej politycznej sprawności (virtù), „(...) nie mają… wiedzy potrzebnej na takim stanowisku” . W swoich „Rozważaniach” Machiavelli otwarcie zaś opowiada się za republiką, rezerwując jednak w historii jej rozwoju specjalne miejsce dla charyzmatycznych założycieli i odnowicieli, którzy co jakiś czas powracają do etosu, na jakim dana republika opiera swoje istnienie.

Straussiści i szkoła Pococka różnią się jednak w kwestii oceny proweniencji i etycznych konsekwencji republikanizmu Machiavellego. Pocock, jego uczeń Quentin Skinner  oraz inni historycy idei związani z Uniwersytetem Cambridge widzą w Machiavellim kontynuatora oraz odnowiciela antycznego republikanizmu, który dostosowuje go do wymogów nowoczesności. W efekcie myśl florentczyka staje dla nich ideologicznym budulcem nowoczesnych państw w ogóle, a państw anglosaskich w szczególności. Leo Strass, Paul A. Rahe , Harvey Mansfield  oraz ich liczni amerykańscy uczniowie określają zaś republikanizm Machiavellego jako zaprzeczenie myśli antycznej i w jego filozofii politycznej widzą przyczynę etycznych antynomii nowoczesności. Zdaniem straussistów współcześni historycy idei bronią włoskiego myśliciela jako dobrego patriotę tylko dlatego, że zostali oni do tego stopnia skorumpowani przez amoralizm dzisiejszej polityki, iż nie są już w stanie myśleć w kategoriach innych niż te, które narzucił im autor „Księcia”. Florentczyk w ocenie Straussa szokuje czytelników swoim z pozoru obiektywnym opisem polityki, by ukryć jeszcze bardziej szokujące intencje swej oryginalnej filozofii. Faktycznie nie opisuje on bowiem rzeczywistości politycznej, lecz tworzy własną, nową politykę. Ona otwiera się zaś na nowoczesny projekt poskramiania Fortuny, co w praktyce sprowadza się często do militaryzacji, biurokratyzacji i stosowania inżynierii społecznej. Według straussistów w przypadku myśli Machiavellego platońska granica między filozofią a praktyką zostaje nieodwracalnie zatarta. Z jednej strony zmusza to filozofów do obniżenia swoich etycznych standardów, z drugiej jednak radykalnie uproszczona filozofia postępu, kontroli i reorganizacji rzeczywistości społecznej staje się niepodzielną panią praktyki politycznej i na swej drodze nie napotyka już żadnych naturalnych praw czy teologicznych nakazów. Klasyczna filozofia platońska w ocenie Straussa jest zaś w swej praktyce niezwykle powściągliwa, co z kolei pozwala jej na pełne rozpostarcie teoretycznych żagli.

Strauss, który z bezpiecznej odległości obserwował ogarniętą wojną Europę, przeciwstawiał się zwłaszcza współczesnemu militaryzmowi. Uważał wręcz, że postęp techniczny musi być poddany ścisłej kontroli etycznej. O przyczynach upadku antycznego republikanizmu pod ciosami machiawelicznej moderny pisał zaś tak:

Antyczni [filozofowie] byli w gruncie rzeczy konserwatystami, w odróżnieni od dzisiejszych konserwatystów wiedzieli jednak, iż nie sposób być nieufnym wobec zmian społeczno-politycznych, nie będąc równocześnie nieufnym wobec zmian technologicznych [...] Domagali się moralnego nadzoru i kontroli nad wynalazczością [...]. Mimo to, musieli pogodzić się z koniecznością wprowadzania nowych wynalazków w dziedzinie sztuki wojennej, musieli się ugiąć przed koniecznością obrony oraz oporu wobec przemocy.

Właśnie ta konieczność stała się według Straussa przyczyną upadku klasycznej myśli politycznej. Co do USA, to niemiecko-amerykański myśliciel podobnie jak jego uczniowie uważał, że o wyjątkowości Stanów Zjednoczonych decyduje właśnie to, iż tak dalece, jak to tylko było możliwe, oparły się machiawelicznym pokusom. Pocock natomiast śmiało stwierdził coś wręcz przeciwnego: utrzymywał bowiem, że tylko dzięki przesiąknięciu ideami florenckiego myśliciela udało się amerykańskim elitom zbudować nową, potężną republikę. To myśl Machiavellego zapewniała bowiem o prymacie interesów ludu jako całości (the people) nad interesami rozmaitych grup i stanów; w opozycji do antyfederalistów uzasadniła też rozbudowę armii i obronę młodego państwa przed zewnętrznymi zagrożeniami, przy wykorzystaniu wszelkich dostępnych środków.

Pierwsza Rzeczpospolita a Machiavelli

Historyczne doświadczenia Europy Środkowo-Wschodniej stanowią w mojej ocenie niezwykle interesujący test pozwalający w pewnym stopniu rozsądzić konflikt pomiędzy oceną machiawelizmu autorstwa Straussa a Pococka. Test ten wykazuje, że o ile straussowski wywód wyróżnia się filozoficzną elegancją i zawiera wiele ważnych ostrzeżeń, to w praktyce politycy znajdujący się w trudnej sytuacji geopolitycznej nie powinni traktować tych nauk z pełną powagą. Amerykanie zaś od początku byli bardziej makiaweliczni, niż chcą tego straussiści.

Historia „machiawelicznych porównań” pomiędzy losami Rzeczypospolitej a USA sięga samego początku Stanów Zjednoczonych. Już James Maddison w czternastym  artykule z serii „Federalist Papers” zauważa, iż Rzeczpospolita Obojga Narodów jest jednym z niewielu bytów politycznych, który podobnie jak amerykańska federacja łączy republikański ustrój z pokaźnych rozmiarów terytorium. Jednocześnie jednak ku przestrodze swoich czytelników federaliści powtarzają litanię kierowanych pod adresem Rzeczypospolitej oskarżeń o anarchię, rozbicie oraz plutokrację. Wieszczą też środkowoeuropejskiej republice tyleż zasłużony, co i rychły upadek . Jeśli przyjąć optykę dyskursu machiawelian oraz antymachiawelian, upadek ten jest zaś rezultatem tego, że Rzeczpospolita przy swym rozległym terytorium i bardzo trudnej sytuacji geopolitycznej zbyt długo starała się bronić klasycznego modelu republikańskiego i odrzucała rady florenckiego myśliciela. Tak jak w arystokratycznej demokracji ateńskiej, wszelkie prawa obywatelskie były wszak dziedziczne i ograniczały się do ok. 8–10 proc. populacji. Zaś obywatele ci, tak jak sugeruje Strauss, tak długo jak tylko mogli, bronili się zaciekle przed tym, co postrzegali jako tyranię egzekutywy, centralizację administracji i militaryzację społeczeństwa.

Co do historii polskiego antymachiawelizmu, warto też zwrócić uwagę na nieco już zapomnianą, acz niezwykle oryginalną pracę Karola Boromeusza Hoffmana. Jako jeden z niewielu historyków dogłębnie przeanalizował on ten temat, dochodząc do konkluzji, iż włoska myśl polityczna była przez polską szlachtę wyszydzana jako szkoła tyranów już w XV w.i tak też wyszydzana pozostała aż do końca wieku osiemnastego. Nie jest wprawdzie pewne, czy istotnie pierwszym „polskim Machiavellim” , tak jak chce Hoffman, był Filippo Buonaccorsi, wpływowy doradca Jan Olbrachta. Wydaje się bardziej prawdopodobne, że przypisywane Buonaccorsiemu  „Rady Kalimacha” są nieco późniejszym, luźnym zbiorem celowo spłyconych i poprzekręcanych, półsatyrycznych impresji na temat florentczyka. Pozostaje jednak faktem, iż instynktowna niemal wrogość wobec włoskiego, politycznego nowinkarstwa bardzo wcześnie zawitała do szlacheckich dworków. Również pisma Jana Ostroroga raczej się do nich nie przebijały. Jest też bardzo znamienne, że pomiędzy rokiem 1780 a 1800, w przeciągu dwóch bodajże najważniejszych dekad w nowożytnej historii ludzkości, powstały dwie wojownicze republiki, które miały na zawsze zmienić losy świata i których twórców posądzano o inspiracje machiaweliczne, zaś Rzeczpospolita, która była istotnie ostatnią wielką, arystokratyczną republiką w stylu antycznym, zniknęła z mapy.

Lwy, lisy i książęta

Przyswojenie historycznej prawdy o fundamentalnym błędzie, jakim było odrzucenie nauki Machiavellego, nawet w XX w. przychodziło jednak elitom polskim z wielkim trudem. Tradycję prześmiewczej antymachiawelicznej satyry kontynuowali np. Jerzy Czech i Przemysław Gintrowski w swojej piosence pt. „Machiavelli”. Częściowo w efekcie takich właśnie pseudorepublikańskich resentymentów nowoczesna Polska wciąż cierpi na typowe dla postkolonialnych elit rozdarcie pomiędzy „lisami” a „lwami”. Te pierwsze nie odróżniają nowoczesnej polityki od pospolitego i często źle skrywanego oportunizmu. Te drugie potępiają machiawelizm w całości i zastępują polityczną roztropność swoim rozbuchanym poczuciem moralnej słuszności oraz honoru. Marcin Wolski w swoim „Polskim zoo” nie bez powodu w roli lisa obsadził wszak Adama Michnika, lwem zaś (być może nieco na wyrost) uczynił Lecha Wałęsę.

Jaki jest jednak związek groteskowego zwierzyńca z realną polityką? Vilfredo Pareto w ekonomii znany jest jako twórca teorii optimów, do których dąży wymiana handlowa. Jego teoria elit zakłada istnienie bardzo podobnego stanu doskonałego, w którym wyszkoleni, profesjonalni politycy z jednej strony z łatwością dostosowują się do zachodzących zmian i bezlitośnie wykorzystują wszelkie nadarzające się okazje, z drugiej zaś strony są otwarci na nowych adeptów i nie wykazują zupełnego cynizmu, wiążą bowiem swoją przyszłość z racją stanu, a rację stanu z dobrem społeczeństwa. Takie optimum nie jest zresztą niczym, co Pareto samodzielnie odkrywa. Lata, a wręcz stulecia prób i błędów wykształciły takie, machiaweliczne elity w rozwiniętych państwach. Są one wręcz tak przesiąknięte naukami florenckiego myśliciela, że mogą nawet być (i często są) nieświadome ich stosowania.

Machiavelli zaleca, np., aby polityk, działając w imię racji stanu, nie wahał się w razie konieczności łamać nakazów religijnych, zachowując jednocześnie pozory pobożności. Czy myśl ta może być wszakże aktualna, skoro na pierwszy rzut oka nowoczesna polityka zachodnia już od dawna niespecjalnie przejmuje się religijnością? Tak, przy bliższej analizie łatwo bowiem dostrzec, że późna nowoczesność także ma swoje nieco zamaskowane formy kultu; hołubi na przykład pacyfizm, ceni tolerancję kulturową i seksualną; rytualnie potępia dziedzictwo kolonializmu i ogłasza wszem i wobec walkę z globalnym ociepleniem. Wszystkie te współczesne „świętości” przez naprawdę wybitnych polityków francuskich, niemieckich czy też amerykańskich traktowane są czysto instrumentalnie. W przypadku polityków z krajów Europy Środkowo-Wschodniej mamy zaś do czynienia albo z oportunistycznym przyklejaniem się do obcych elit, albo z brakiem umiejętności zachowania pozorów, tupaniem nóżką i pobrzękiwaniem szabelką. Zdeklarowany „lis” – Donald Tusk – godzi się więc na rujnujące Polskę, a wzbogacające Francję warunki redukcji emisji dwutlenku węgla i de facto likwiduje naukę historii w polskich szkołach. Za to zdeklarowany „lew” – Jarosław Kaczyński – co jakiś czas w imię, jak to powiada, „przyzwoitości”, wytacza przeciwko swoim oponentom najcięższe retoryczne działa, począwszy od słynnego „ZOMO”, a na „opcji niemieckiej” skończywszy. Na Ukrainie „lew” – Wiktor Juszczenko – znika ze sceny politycznej skłócony ze swoimi dawnymi towarzyszami broni, a „lis” – Wiktor Janukowycz zacieśnia więzy z Moskwą. Na Węgrzech po zdobyciu władzy „lew” Viktor Orbán decyduje się na polityczną wojnę ze wszystkimi, od własnych mediów począwszy, a na Międzynarodowym Funduszu Walutowym skończywszy. Węgierska opozycja w odpowiedzi wyprowadza zaś na ulice dziesiątki tysięcy ludzi, które przedtem oddały władzę Ferencowi Gyurcsányiemu – „lisowi” słynącemu z tego, że za zamkniętymi drzwiami przechwalał się, jak to sprawnie swoich wyborców oszukiwał. Podobne przykłady można mnożyć niemal w nieskończoność.

Jaki musi być książę?

Spośród wymienionych powyżej polityków Viktorowi Orbánowi do postawy prawdziwego „księcia” jest chyba stosunkowo najbliżej. Nim zaczął swoją polityczną krucjatę, zadbał bowiem o to, by umocnić swoje wpływy i zbudować szeroki ruch społeczny. Igor Janke słusznie opisuje Orbána jako polityka z wizją, który zasadniczo różni się od Jarosława Kaczyńskiego. Jak zauważa polski dziennikarz: „Kiedy przywódca Fideszu przez lata ciężko pracował na to, by przyciągnąć do swojej partii wiele różnych organizacji, małych ugrupowań politycznych, by przekonać różne środowiska i w końcu wspólnie z nimi zbudować wielką partię, Jarosław Kaczyński porzucał kolejne grupki lub kolejni politycy i środowiska porzucali jego” .

Istotnie, w realiach młodych, postkomunistycznych demokracji „lwy” zdają się nie rozumieć, że z „lisimi” układami (których tak nienawidzą) wygrać może tylko polityk, który najpierw, przy dojściu do władzy, skrupulatnie zbierze swoje siły i uśpi czujność przeciwników. W pierwszym etapie swej kariery okaże się więc „lisem”, a po pewnym czasie, w dogodnym momencie ujawni się jako republikański „lew” i przystąpi do reform. Polska tak jak opisywana w „Księciu” Romania jest bowiem krajem, który „książę (...) zastał pod rządami słabych panów, którzy raczej grabili swych poddanych, niźli sprawowali nad nimi rządy, i dawali więcej powodów do rozbicia niż do jedności” . W tak nieuporządkowanej republice konsekwentne wezwanie do patriotyzmu zostanie wyśmiane, sukces będzie zaś wymagał od wybitnego polityka nieprzebranych pokładów cierpliwości i sprytu.

Michał Kuź (ur. 1984), doktorant i asystent na Wydziale Politologii Louisiana State University, absolwent Ośrodka Studiów Amerykańskich UW oraz Instytutu Filologii Angielskiej UAM. Stały współpracownik „Rzeczy Wspólnych”. Stypendysta Fundacji Fulbrighta, a także Institute for Humane Studies. Członek Philadelphia Society. Autor tekstów publicystycznych i naukowych z zakresu filozofii polityki oraz politologii porównawczej.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.