Platforma w rozsypce. "To, co miało być siłą partii, czyli różnorodność poglądów, w ostatecznym rozrachunku może stać się przyczyną jej upadku"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP / Bartłomiej Zborowski
Fot. PAP / Bartłomiej Zborowski

Zatrzęsło partią Donalda Tuska. Chyba po raz pierwszy od 2001 roku, kiedy powstała Platforma Obywatelska pojawił się realny scenariusz jej rozpadu. Do tej pory premierowi udawało się wyciszać konflikty, ale tym razem może on nie utrzymać w ryzach wszystkich członków swojej partii.

Obecne problemy PO wynikają z wielu czynników, wśród których najważniejszym jest chyba ogromne zróżnicowane wewnątrz samej Platformy. To, co miało być siłą partii, czyli różnorodność poglądów, w ostatecznym rozrachunku może stać się przyczyną jej upadku. Znajdziemy tutaj grupę konserwatywną dowodzoną przez Gowina, “spółdzielnię” Grabarczyka, grupę “schetynowców”, wiernych żołnierzy Tuska i część posłów o lewicowych poglądach, których premier swego czasu tak chętnie zapraszał. Platforma już dawno przestała być w miarę jednolitą ideowo partią i można chyba śmiało powiedzieć, że w Platformie trwa bellum omnium contra omnes – wojna wszystkich przeciw wszystkim, a zwycięstwo żadnej frakcji nie jest przesądzone, o ile w ogóle jest możliwe.

Donald Tusk od pewnego czasu czuje się zagrożony i osaczony. Było to widać zwłaszcza podczas debaty w sprawie ratyfikacji paktu fiskalnego. Gdy prof. Krzysztof Szczerski z PiS niezwykle celnie punktował rząd, to Donaldowi Tuskowi zrzedła mina, zniknął gdzieś szelmowski uśmieszek i po prostu było widać, że premier zdał sobie choć trochę sprawę z tego, że jego obecna polityka europejska to mrzonki. Jeśli Trybunał Konstytucyjny uzna przyjęcie paktu fiskalnego za sprzeczne z polską ustawą zasadniczą, to Tusk znajdzie się w opałach. Premier boryka się też z innymi poważnymi problemami. Tylko dzięki kreatywnej księgowości Jacka Rostowskiego udaje się na razie oddalić podwyżkę podatków, coraz mocniej daje też o sobie znać sprawa Smoleńska, w której oficjalna narracja właściwie już upadła. Tuskowi nie pomogły nawet przywiezione z Brukseli miliardy euro i wypowiedziana z troską prośba do Polaków o ich pomoc przy wydawaniu tych pieniędzy.

Czegokolwiek nie mówiłyby media, to można wysnuć także tezę, że premier przestraszył się misji prof. Piotra Glińskiego. Gdy Krzysztof Rybiński przedstawił ideę wprowadzenia stypendium demograficznego, szef PO zareagował wręcz histerycznie, mówiąc że każdy 15-latek policzy, że ten pomysł to katastrofa. Przyjęcie wniosku o wotum nieufności wcale nie jest takie nieprawdopodobne jak to mogło się na początku wydawać. Koalicjant Platformy – Polskie Stronnictwo Ludowe – zawsze był nieprzewidywalny i gdyby Gliński odpowiednio to rozegrał, mógłby liczyć na poparcie ludowców.

Na ewentualnym poparciu wotum nieufności PSL mógłby tylko zyskać, w porę uciekając z tonącego okrętu Platformy. Konserwatyści z PO mogliby znaleźć bezpieczną przystań w PJN, a następnie wraz z PSL-em wystawić wspólne listy do europarlamentu, a w dalszej perspektywie stać się koalicjantem dla PiS. Gowin nie może w nieskończoność stawiać się premierowi, a potem pokornie przyjmować reprymendy od Donalda Tuska. Podważa bowiem w ten sposób swoją wiarygodność i dlatego głosowanie nad wotum nieufności może stać się idealnym momentem na polityczne przesilenie.

Grupa konserwatywna uważana jest przez niektórych członków Platformy za piątą kolumnę PiS. Na cenzurowanym znalazł się tutaj były radny Prawa i Sprawiedliwości Jacek Żalek, który obok ministra sprawiedliwości stał się najbardziej rozpoznawalną twarzą grupy Gowina. Poza nim, za “element niepewny” uznano posła Johna Godsona, który zapowiedział, że jeśli zostanie wprowadzona dyscyplina to on odejdzie z partii. Gdzie? Już we wrześniu ubiegłego roku mówiło się o jego przejściu do PiS. Po ostatnich zawieruchach w Platformie, niektórzy twierdzą, że Godson wkrótce przejdzie do Prawa i Sprawiedliwości, a Gazeta Wyborcza, wręcz wpycha konserwatywnego posła w objęcia Jarosława Kaczyńskiego. O tym, że Platforma pogodziła się już z utratą posła mogą świadczyć słowa Andrzeja Biernata z łódzkiej PO, który powiedział wprost, że nikt po Godsonie w partii płakać nie będzie.

Kłopoty Platformy skłaniają też do pytania o dalsze przywództwo Tuska w PO i w ogóle o jego uczestnictwie w polskim życiu politycznym. Premier zapowiedział, że wczesną wiosną poinformuje o swoich planach. Niektórzy już widzą na stanowisku przewodniczącego PO, Ewę Kopacz, Grzegorza Schetynę, a nawet Jacka Rostowskiego, który wkrótce zostanie wicepremierem. Tymczasem Tomasz Arabski, najbliższy współpracownik Donalda Tuska został przez premiera ewakuowany do Hiszpanii na stanowisko ambasadora, a sam Tusk jest od pewnego czasu przymierzany do jakiegoś stanowiska w Unii Europejskiej, nawet jako następca Jose Barroso.

Przy obecnych problemach jakie trawią Platformę Obywatelską, jej trwanie u steru władzy jest zagrożone. Przedterminowe wybory parlamentarne nie powinny być żadnym zaskoczeniem, chyba że udałoby się prof. Glińskiemu stworzyć rząd techniczny. Z pewnością Platforma jako przykład degeneracji władzy zajmie poczesne miejsce w akademickich podręcznikach do politologii i socjologii.

 

Marcin Strzymiński, bloger, student UG

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych