NASZ WYWIAD. Prof. Krystyna Pawłowicz: Ustawowe dziedziczenie majątku dla homoseksualistów jest zwykłym skokiem na kasę

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Facebook
Fot. Facebook

Donald Tusk zaprosił parlamentarzystów Platformy na spotkanie w związku - zapewne – z ich niesubordynacją przy głosowaniu nad przywilejami dla homoseksualistów. Można się spodziewać reprymendy. Wierzy pani w siłę kręgosłupów tych 46 posłów Platformy, którzy nie poparli, jak chciał premier, ustawy o tzw. związkach partnerskich.

Prof. Krystyna Pawłowicz, posłanka PiS: - Prawdę mówiąc, nie wierzę. Przy okazji ustawy antyaborcyjnej okazało się, że mają oni charaktery na tyle miękkie, ze zmienili zdanie w ciągu dosłownie kilku minut. Teraz mogą się spodziewać większego maglowania – nie tylko groźnych spojrzeń pana premiera z trybuny, ale zupełnie innej rozmowy – bo bez świadków i ze znaczącą presją kolegów.

 

Senator Aleksander Pociej już ją wywiera na pośle Johnie Godsonie. Napisał na blogu m.in.: „Problem z posłem Godsonem jest bardziej złożony, gdyż autorytet papieża nie jest dla niego jako Protestanta ani czymś ważnym, ani rozstrzygającym. Natomiast paradoks jego sytuacji polega na tym, że wypinając się na związki partnerskie wypiął się na tę liberalną część Platformy, która spowodowała, że został pierwszym czarnoskórym posłem w polskim Parlamencie. Dzięki ludziom, których myślenie potępia złamał tabu - przeciętny biały Polak-Katolik wybrał na swojego posła czarnego Polaka-Protestanta.”

To bezczelne głupstwa. Zresztą nie ma się co dziwić – pan Pociej nigdy nie był wybitnym studentem. Jego ojciec chodził do sądu, a on zawsze był raczej lekko „zabawowy”. W jego słowach są też zwykłe błędy. Poseł Godson właśnie pokazuje, że papież jest dla niego autorytetem, nawet jeśli mu nie podlega. Mamy wspólnotę zasad, których poseł PO przestrzega. Panem Pociejem bym się nie przejmowała. To nie jest osoba, z która można by polemizować. To człowiek bardziej znany z polowań na jakichś Hubertusach. Niech się tym zajmuje, a zostawi w spokoju człowieka ideowego. Powinien brać przykład z Polaka naturalizowanego, a nie zachowywać się w sposób przynoszący Polsce wstyd.

 

Senator Pociej de facto oskarżył o rasizm całą południowo-wschodnią Polskę sugerując, że tam na plebaniach to dopiero poseł Godson zobaczy, jak go przyjmą.

Co on wygaduje? Tam żyją ludzie, którzy bardziej tradycyjnie podchodzą do chrześcijaństwa i w ogóle do życia. Nie można czynić im z tego zarzutu. Wyśmiewanie i pokazywanie palcami dowodzi, jak ci liberałowie rozumieją wolność słowa, wyznania. Pociej kompletnie nie rozumie polskości. Przecież prędzej kojarzy się ona z terenami Mazowsza czy Polski Wschodniej. Tu jest nasz kod kulturowy. Pan Pociej nie jest postacią poważną. Widziałam jego pisma procesowe z błędami ortograficznymi. Niech może nauczy się pisać, a nie jedzie tylko na chwale swojego taty i czepia się pana posła Godsona, który zachowuje się szlachetnie. Chciałabym, aby moim sąsiadem był taki Polak jak pan Godson, a nie człowiek, który mówi że jest Polakiem, a polskich wartości i tradycji nie potrafi uszanować. Pana Pocieja za sąsiada nie chciałabym mieć.

 

Ale czy poseł Godson znajdzie w sobie siłę, by w szlachetności wytrwać, gdy gromy ciskać będzie na niego i kolegów sam premier?

Ta grupa niestety patrzy, jak zachowuje się w takich sytuacjach Jarosław Gowin. A skoro pan minister już daje do zrozumienia, że pojawił się projekt, który są w stanie poprzeć, neutralizując ataki i pokazując wielobarwność Platformy, klepną „nowy” projekt.

 

Na razie formalnie go nie ma.

I oni pewnie też go jeszcze za dobrze nie znają. Ale już zaczynają swoje stanowisko niuansować. Nie zamierzają denerwować pana premiera, a z drugiej strony chcą pokazać umiejętność znalezienia kompromisu. Poprą projekt, nad którym pracują panowie Żalek i Gowin.

 

W Platformie znów będą dwa projekty.

Jeden – pana Dunina – ma pokazywać, że istnieje skrzydło lewe, a drugi – pana Żalka – robi się dla skrzydła prawego. Ale gdy przyjrzeć się założeniom tego konserwatywnej opcji, zobaczymy to samo niebezpieczeństwo. Posłowie będą bazować na opinii o konserwatywności i katolickości ministra sprawiedliwości. Wystarczy im zaufanie, nikt tego nie będzie czytał. A przecież ta ustawa będzie nie do przyjęcia. Co z tego, że nie będzie zawierać „związków partnerskich” w nazwie? Mamy do czynienia z klasyczną taktyką salami. Po plasterku będą zmieniane kolejne ustawy, a główny projekt będzie nosił tytuł „o wspólnym pożyciu”. Pan Żalek w założeniach powołuje się na orzecznictwo Sądu Najwyższego. A ten stwierdza, że skoro w związku są dwaj faceci, dwie baby, hetero, homo – nieistotne – jest to stan faktyczny, któremu należy pozwolić funkcjonować.

 

Zna pani jakieś szczegóły założeń projektu?

Słyszymy, że w pierwszym rzędzie znowelizuje się prawo spadkowe i wprowadzi możność ustawowego dziedziczenia bez sporządzania testamentu. To bardzo znaczące. Dlaczego homoseksualiści najpierw chcą zagwarantować sobie dostęp do majątków? Dobrze wiemy, że związki homo są nietrwałe, a często polegają nawet na prostytucji. Młodzi chłopcy potrafią sobie podporządkować facetów, którzy mają jakiś dorobek życia. Zdarza się, że porzucają swoje rodziny, mając naturalne dzieci. Umożliwienie takim ludziom wejścia na równi z innymi w posiadanie czyjegoś majątku jest zwykłym skokiem na kasę. Podobnie z uprawnieniami do korzystania z mieszkania. Jest to oczywiste nadużycie. Pan poseł Żalek nie przyjął moich argumentów, gdy mówiłam, że nie ma żadnego pożycia w związkach homoseksualnych. Sąd Najwyższy mówi, że wspólne pożycie jest odnoszone do relacji kobiety i mężczyzny, oznacza więź duchową, psychiczną, ekonomiczną i fizyczną. Nie ma prawdziwej więzi między osobami homoseksualnymi. Pan Żalek chce, by Sąd Najwyższy przeszedł do porządku dziennego nad patologią. Mamy zrównać chore relacje z normalnymi?

not. znp

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych